– Co?! – krzyknęli
równocześnie.
– Gdzie oni teraz są? – zapytała nadal podniesionym głosem Hermiona,
wstając z kanapy.
George podrapał się nerwowo po karku zanim odpowiedział.
– Tak właściwie to nadal się biją na boisku...
– George! Czy ciebie już całkowicie pogięło?! Jak mogliście ich zostawić! Przecież...
Nie dokończył swojej tyrady. Zanim zdążył zareagować, Hermiona była już na zewnątrz. Rzucił bratu nienawistne spojrzenie i wybiegł za nią. Szła tak szybko, że z trudem udało mu się ją dogonić. Wściekłe krzyki Angeliny było słychać już w połowie drogi. Z każdym krokiem przyspieszali tempa. Wpadli na boisko, ale to co zobaczyli nie było tym co myśleli, że zobaczą. Pewni byli, że ich oczom ukaże się widok tarzających się po trawie i szarpiących za włosy drugich połówek, tym czasem realia były zupełnie inne. Matt stał na środku boiska, ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękoma. Na jego twarzy błąkał się lekki półuśmiech, a przed nim stała Angelina, która co chwila uderzała go, popychała i szarpała, ale chłopak pozostawał niewzruszony.
– Myślisz, że to jest zabawne? – rozległ się ponownie zbulwersowany głos dziewczyny.
– Owszem, dla mnie jest – odpowiedział Amans, którego głos, w przeciwieństwie do głosu Johanson był bardzo opanowany.
– Jesteś totalnym dupkiem! Podrywałeś mnie, uwodziłeś i zwodziłeś tak długo, tylko po to by zamienić mnie na Granger?!
Angelina uderzyła w pierś chłopak, a Hermiona już chciała ruszyć mu na pomoc, jednak Fred ją zatrzymał. Owinął swoją rękę wokół jej talii i przyciągnął do swojego boku.
– Nie puszczę cię...No chyba, że będziesz chciała iść po popcorn, żeby przyjemniej było oglądać ten dramat.
Puściła mu bazyliszka, ale przestała się wyrwać.
– Przestań Angie. Doskonale wiesz, że między nami nigdy nie było nic więcej. Zawsze byłaś dla mnie tylko kumpelą...
– K U M P E L Ą?! – wykrzyknęła, śmiejąc się ironicznie. - Od kiedy to całuje się z "kumpelami"?!
– Raaany, laska opanuj się! Całowaliśmy się tylko jeden, jedyny raz, a ty cały czas mi to wypominasz, zachowując się jak jakaś psychofanka!
Fred nachylił się do Hermiony i szepnął.
– Dobrze jej pocisnął!
Hermiona spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem.
– Komu ty kibicujesz Freddie? Chyba nie temu "dupkowi" Amansowi jak zwykłeś go nazywać?
Uśmiechnął się zawadiacko.
– W tym momencie cały sercem kibicuje temu dupkowi, gdybym tylko wiedział wcześniej, że zaistnieje taka sytuacja to przygotowałbym sobie szalik i czapkę kibica, albo najlepiej bilbord z napisem "Amans na prezydenta".
Gryfonka zaśmiała się i klepnęła go lekko w ramię.
– Ahh, teraz to jestem dla ciebie psychofanką, tak? – prychnęła. – Jakoś gdy spałeś ze mną to nazywałeś mnie zupełnie inaczej. Kochanie, kotku, skarbie...nie przypominam sobie byś wtedy narzekał, że jestem twoją psychofanką!
– Uspokój się wreszcie. Było minęło, każde z nas ma swoją drugą połówkę, więc po co drążyć temat z przeszłości?
– Hmm...może po to, żebyś z końcu wyjaśnił mi czemu z dnia na dzień przestałeś się do mnie odzywać i zacząłeś traktować mnie jak powietrze?!
– Starczy, serio nie mam ochoty dłużej tego wysłuchiwać! – złapał ją za nadgarstek, zanim kolejny raz go uderzyła. – Nic ci nie obiecywałem, więc przestań się mnie czepiać.
Odepchnął jej dłoń od siebie i obrócił się na pięcie, zostawiając ją na środku boiska. Jej twarz wręcz płonęła ze złości. Gdy tylko zauważyła Freda, w jej oczach pojawiły się łzy. Upadła na trawę, zanosząc się płaczem.
– Fred! – krzyknęła, z udawanym przerażeniem w głosie. – On...on mnie uderzył!
Matt zatrzymał się w pół kroku. Obrócił się ponownie w stronę Angeliny i...zaczął bić brawo.
– Wiedziałem, ze świetnie grasz w Quidditcha, ale o twoim talencie aktorskim nie miałem pojęcia!
Angelina jednak w ogóle nie zwracała już na niego uwagi. Jej wzrok wbity był we Freda. Tylko i wyłącznie w niego. Łzy spływały jej po policzkach.
– Kochanie, on mnie obraża! Zrób coś z tym!
Fred przyglądał jej się jeszcze przez chwilę z kamiennym wyrazem twarzy. Po chwili jednak uśmiechnął się i skinął głową. Podszedł do Matta, który automatycznie spoważniał. Spojrzał mu w oczy i nadal się uśmiechając, uścisnął mu dłoń. Zaraz po tym ponownie spojrzał na teraz już bardzo zdziwioną Gryfonkę.
– Ty mnie zdradzasz, on cię obraża i rachunek się wyrównuje "kochanie".
Kopnął leżący na murawie papierek i odszedł, zostawiając ich w osłupieniu.
George podrapał się nerwowo po karku zanim odpowiedział.
– Tak właściwie to nadal się biją na boisku...
– George! Czy ciebie już całkowicie pogięło?! Jak mogliście ich zostawić! Przecież...
Nie dokończył swojej tyrady. Zanim zdążył zareagować, Hermiona była już na zewnątrz. Rzucił bratu nienawistne spojrzenie i wybiegł za nią. Szła tak szybko, że z trudem udało mu się ją dogonić. Wściekłe krzyki Angeliny było słychać już w połowie drogi. Z każdym krokiem przyspieszali tempa. Wpadli na boisko, ale to co zobaczyli nie było tym co myśleli, że zobaczą. Pewni byli, że ich oczom ukaże się widok tarzających się po trawie i szarpiących za włosy drugich połówek, tym czasem realia były zupełnie inne. Matt stał na środku boiska, ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękoma. Na jego twarzy błąkał się lekki półuśmiech, a przed nim stała Angelina, która co chwila uderzała go, popychała i szarpała, ale chłopak pozostawał niewzruszony.
– Myślisz, że to jest zabawne? – rozległ się ponownie zbulwersowany głos dziewczyny.
– Owszem, dla mnie jest – odpowiedział Amans, którego głos, w przeciwieństwie do głosu Johanson był bardzo opanowany.
– Jesteś totalnym dupkiem! Podrywałeś mnie, uwodziłeś i zwodziłeś tak długo, tylko po to by zamienić mnie na Granger?!
Angelina uderzyła w pierś chłopak, a Hermiona już chciała ruszyć mu na pomoc, jednak Fred ją zatrzymał. Owinął swoją rękę wokół jej talii i przyciągnął do swojego boku.
– Nie puszczę cię...No chyba, że będziesz chciała iść po popcorn, żeby przyjemniej było oglądać ten dramat.
Puściła mu bazyliszka, ale przestała się wyrwać.
– Przestań Angie. Doskonale wiesz, że między nami nigdy nie było nic więcej. Zawsze byłaś dla mnie tylko kumpelą...
– K U M P E L Ą?! – wykrzyknęła, śmiejąc się ironicznie. - Od kiedy to całuje się z "kumpelami"?!
– Raaany, laska opanuj się! Całowaliśmy się tylko jeden, jedyny raz, a ty cały czas mi to wypominasz, zachowując się jak jakaś psychofanka!
Fred nachylił się do Hermiony i szepnął.
– Dobrze jej pocisnął!
Hermiona spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem.
– Komu ty kibicujesz Freddie? Chyba nie temu "dupkowi" Amansowi jak zwykłeś go nazywać?
Uśmiechnął się zawadiacko.
– W tym momencie cały sercem kibicuje temu dupkowi, gdybym tylko wiedział wcześniej, że zaistnieje taka sytuacja to przygotowałbym sobie szalik i czapkę kibica, albo najlepiej bilbord z napisem "Amans na prezydenta".
Gryfonka zaśmiała się i klepnęła go lekko w ramię.
– Ahh, teraz to jestem dla ciebie psychofanką, tak? – prychnęła. – Jakoś gdy spałeś ze mną to nazywałeś mnie zupełnie inaczej. Kochanie, kotku, skarbie...nie przypominam sobie byś wtedy narzekał, że jestem twoją psychofanką!
– Uspokój się wreszcie. Było minęło, każde z nas ma swoją drugą połówkę, więc po co drążyć temat z przeszłości?
– Hmm...może po to, żebyś z końcu wyjaśnił mi czemu z dnia na dzień przestałeś się do mnie odzywać i zacząłeś traktować mnie jak powietrze?!
– Starczy, serio nie mam ochoty dłużej tego wysłuchiwać! – złapał ją za nadgarstek, zanim kolejny raz go uderzyła. – Nic ci nie obiecywałem, więc przestań się mnie czepiać.
Odepchnął jej dłoń od siebie i obrócił się na pięcie, zostawiając ją na środku boiska. Jej twarz wręcz płonęła ze złości. Gdy tylko zauważyła Freda, w jej oczach pojawiły się łzy. Upadła na trawę, zanosząc się płaczem.
– Fred! – krzyknęła, z udawanym przerażeniem w głosie. – On...on mnie uderzył!
Matt zatrzymał się w pół kroku. Obrócił się ponownie w stronę Angeliny i...zaczął bić brawo.
– Wiedziałem, ze świetnie grasz w Quidditcha, ale o twoim talencie aktorskim nie miałem pojęcia!
Angelina jednak w ogóle nie zwracała już na niego uwagi. Jej wzrok wbity był we Freda. Tylko i wyłącznie w niego. Łzy spływały jej po policzkach.
– Kochanie, on mnie obraża! Zrób coś z tym!
Fred przyglądał jej się jeszcze przez chwilę z kamiennym wyrazem twarzy. Po chwili jednak uśmiechnął się i skinął głową. Podszedł do Matta, który automatycznie spoważniał. Spojrzał mu w oczy i nadal się uśmiechając, uścisnął mu dłoń. Zaraz po tym ponownie spojrzał na teraz już bardzo zdziwioną Gryfonkę.
– Ty mnie zdradzasz, on cię obraża i rachunek się wyrównuje "kochanie".
Kopnął leżący na murawie papierek i odszedł, zostawiając ich w osłupieniu.
***
Popołudnie mijało wszystkim w milczeniu. Fred gdzieś
zniknął, więc po ponad godzinnych poszukiwaniach Angelina w końcu poddała się i
wróciła do domu. Kate z George'm zamknęli się w sypialni, a Ron jak zwykle
buszował po kuchni. Hermiona westchnęła głośno, gdy po raz kolejny rozległ się
odgłos upuszczanej szklanki.
– On tak zawsze? – zapytał Matt, z lekkim półuśmiechem na twarzy, nawijając sobie na palec pukiel jej włosów.
– Zawsze, a nawet częściej…
– On tak zawsze? – zapytał Matt, z lekkim półuśmiechem na twarzy, nawijając sobie na palec pukiel jej włosów.
– Zawsze, a nawet częściej…
Roześmiali się. Matt niechętnie spojrzał na kominek, ciężko
wzdychając.
– Na nie chyba już
pora, – przysunął się bliżej dziewczyny
– ale najpierw chcę buziaka na pożegnanie!
Hermiona zarumieniła się, ale nie odsunęła swojej twarzy od
jego.
– Nie wiem czy
pamiętasz, ale nasz związek miał być udawany – odpowiedziała na jego zaczepki,
lekko ściszając głos.
– A co jeśli… –
musnął płatek jej ucha – nie chcę, żeby ten związek był tylko na niby?
Hermiona poczuła jak przez jej ciało przechodzi fala gorąca.
Starała się panować nad swoimi odruchami, by nie zdradzać szalejąc wewnątrz
niej emocji. Matt cmoknął ją w policzek i wstał.
– Do zobaczenia moja
dziewczyno na niby!
Uśmiechnął się stając przy kominku, zielone płomienie
zapłonęły w jego wnętrzu, gdy z pięści Matta wysypał się proszek.
– Do zobaczenia mój
chłopaku na niby!
Płomienie zawirowały, a on zniknął wśród nich.
***
Minęła kolejna godzina, a Fred
nadal nie pojawił się w domu. Hermiona powoli zaczynała się o niego martwić.
Rozumiała, że w takiej sytuacji każdy potrzebuję pobyć sam ze sobą, przemyśleć
niektóre sprawy, ale to stanowczo trwało już zbyt długo. Słońce zaczęło
zachodzi,ć, więc Gryfonka stwierdziła, że nie może już dłużej czekać. Złapała
bluzy z wieszaka stojącego przy drzwiach i wyszła. Nie wiedziała gdzie powinna zacząć
szukać. Angelina nie była w stanie go znaleźć przez półtorej godziny, a ona
nagle go odnajdzie? To wydawało się mało prawdopodobne, ale jednak miała
przeczucie. Ten uciążliwy głos w jej głowie powtarzał wciąż, że musi go
znaleźć, że on jej teraz potrzebuję. Wieczór nie należał do tych
najcieplejszych, więc założyła jedną z zabranych bluz. Znajomy zapach od razu
wypełnił jej nozdrza, wtuliła się mocniej w miękki materiał. Nogi same zaczęły
nieść ją przed siebie. Skręciła w dróżkę prowadzącą na szczyt wzgórza. Po kilku
minutach marszu jej oczom ukazał się widok na całą okolicę. Z wzgórza można
było o wiele łatwiej omieść wzrokiem cały teren. Zaczęła się rozglądać,
szukając jakiegoś punku zaczepienia, miejsca w którym mogłaby zacząć swoje
poszukiwania. Wiedziała, że Fred lubi podobne miejsca jak ona, więc starała się
postawić w jego sytuacji.
– Gdzie poszłabym będąc tobą, Freddie?
Jeszcze raz rozejrzała
się po okolicy, ale dopiero gdy spojrzała w stronę Nory, zauważyła coś
dziwnego. W jednym z okien na strychu coś kilka razy mignęło. Przez chwilę
myślała, że to tylko złudzenie, ale błysk powtórzył się jeszcze kilka razy. Nie
zastanawiając się dłużej zbiegła z wzgórza. Wpadła do Nory i nie zwracając
uwagi na siedzących na kanapie George’a i Kate, ruszyła w stronę schodów
prowadzących do najwyższej części budynku. W duchu cieszyła się, że
Weasley’owie zdecydowali się oddzielić część użytkową od tej w której mieszkał
Ghul. Z każdym kolejnym krokiem zwalniała, starając się stąpać coraz ciszej i
delikatniej. Skradanie się miała opanowane do perfekcji, w końcu od lat była
przyjaciółką Harry’ego, także umiejętność ta była jej niezwykle przydatna.
Stanęła na ostatnim stopniu, rozglądając się po pomieszczeniu. Było tutaj o
wiele zimniej niż w niższych partiach budynku. Zachodzące słońce wlewało swoje
czerwono-złote promienie przez otwarte na oścież drzwi balkonowe. Miała rację,
błyski nie były tylko przywidzeniami. W drzwiach siedział Fred. Był obrócony do
niej tyłem. W jego dłoni znajdowała się mała świecąca kulka, która gasła tylko
po to, by za chwilę ponownie zamigotać inną barwą. Niebieski, czerwony,
zielony… Hermiona nawet nie zorientowała się kiedy przestała obserwować
światełko, a zaczęła Freda. Mięśnie jego pleców napinały się i rozluźniały
naprzemiennie. Widziała zarys jego kości policzkowej, która podświetlana co
chwilę przez migające światełka wydawała się jeszcze ostrzejsza. Jego włosy, w
promieniach zachodzącego słońca zdawały się płonąć. Miał na sobie jedynie
koszulkę na krótki rękaw, więc od samego patrzenia na niego przeszedł ją
dreszcz. I nagle jak grom z jasnego nieba uderzyła ją myśl, tak niespodziewana,
tak zaskakująca, a jednocześnie tak oczywista! Dreszcz ponownie przeszedł jej
ciało, ale tym razem nie miał już nic wspólnego z zimnem. W końcu to zrozumiała.
Zakochała się w nim. Zakochała się w Fredzie Weasley’u. W myślach sama się spoliczkowała za
pozwolenie sobie na dopuszczenie do siebie tej myśli. To nie jest prawda!
Nie panowała już nad swoim ciałem i myślami. Cicho,
delikatnie stąpają po podłodze, podeszła do niego. Położyła mu bluzę na
ramionach i usiadła obok niego. Obrócił twarz w jej stronę, delikatnie się
uśmiechając.
– Wiedziałem, że
przyjdziesz.
Spojrzała na niego zdziwiona.
– Jak to?
– Widziałem cię, –
wskazał ręką przed siebie – tam na wzgórzu. Wiedziałem, że zauważyłaś światło.
W końcu kto jak kto, ale panna Granger na pewno czegoś takiego by nie
przeoczyła.
Szturchnął ją lekko łokciem, a ona uśmiechnęła się. Dotknęła
jego ręki, która okazała się być lodowata.
– Załóż bluzę –
rozkazała.
– Nie! – pokazał jej
język i odwrócił głowę uśmiechając się.
– Pamiętaj, że pod
nieobecność twojej mamy jestem twoją opiekunką i musisz się mnie słuchać….no
chyba, że znowu chcesz sprzątać łazienkę w różowym wdzianku!
Ponownie przeniósł
wzrok na nią, zrobił smutną minę i sięgnął po bluzę.
– To był cios
poniżej pasa, ty…ty…szantażystko!
Hermiona uśmiechnęła się triumfalnie obserwując jak wciąga
bluzę przez głowę. Koszulka podwinęła mu się, gdy uniósł ręce do góry, ukazując
łanie wyrzeźbiony brzuch. Jej serce ponownie przyspieszyło…
– Nie gap się na
mnie jakbym był kawałkiem mięcha, wiem że jestem nieziemsko gorący, ale żeby tak
od razu pożerać mnie wzrokiem!
Przyłapana. Hermiona poczuła jak jej twarz zapłonęła. Tak
zapatrzyła się na jego kaloryfer, że nie zauważyła kiedy skończył zakładać
bluzę…
– Ja…ja..ja – jąkała
się, nie wiedząc co powiedzieć.
Fred zaśmiał się i zarzucił rękę na jej ramię przyciągając
ją do siebie, po czym poczochrał jej włosy.
– Nie musisz się
wstydzić, gdybym był kobietą też nie mógłbym oderwać od siebie wzroku.
Prychnęła i zrzuciła jego dłoń.
– Widzę, że skromność
to twoja mocna strona – odpowiedziała ironicznie na jego zaczepkę.
– Kochana, –
wyszeptał do jej ucha – jeszcze nie wiesz jak wiele mocnych stron mam…
– Jesteś idiotą,
naprawdę jesteś idiotą Weasley…
Uśmiechnął się, próbując znowu poczochrać jej włosy, ale tym
razem zdążyła zrobić unik.
– Ale niezwykle
gorącym idiotą, Granger.
Spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać. Uderzył w nich
powiew zimnego, wieczornego powietrza. Hermiona
zaczęła głośno szczękać zębami, co rozśmieszyło Freda.
– Pozwól, że zrobię
teraz gest z taniego, mugolskiego romansu. – Udał, że ziewa, po czym objął ją w
pasie i przyciągnął do siebie. – Cieplej?
Skinęła głową, zagryzając dolną wargę. Słońce już całkowicie
schowało się za widnokręgiem, a na niebie powoli zaczynało błyskać coraz więcej
jasnych punkcików. Hermiona przyglądała im się, gdy zapalały się, jeden za drugim,
jak za dotknięciem magicznej różdżki. Ich połyskiwanie przypomniało jej o
czymś.
– Freddie?
– Hmm? – wymruczał,
nie odrywając wzroku od nieboskłonu.
– Co to było? To
światełko, które trzymałeś w ręce jak tutaj przyszłam?
Na jego twarzy pojawił się podejrzany uśmieszek. Wstał i
wyciągnął w jej stronę rękę.
– Chodź, pokaże ci.
***
Cześć i czołem! Szkoła, matura, praca - cholera, chyba się starzeje :p Ale nie odbiegając od tematu - jak widzicie kolejny rozdział już jest. Nie wiem kiedy wstawię następny, w każdej wolnej chwili staram się pisać, ale niestety tych wolnych chwil jest bardzo mało. Wiem, że przez moją zwłokę wielu z Was rezygnuje z czytania bloga i niestety jest Was coraz mniej, co cały czas pokazują mi statystyki. Chciałabym doprowadzić ten blog do końca, ale zobaczymy jak to będzie.
Coraz częściej w mojej głowie świta napisanie czegoś poza Potterowego, więc możliwe, że niedługo będziecie mogli odnaleźć mnie na Wattpadzie, a kto wie...może w przyszłości i na półkach jakieś księgarni, bo moim największym marzeniem jest napisanie książki, ale jak na razie nie mam jeszcz takich umiejętności pisarskich.
Dobra, nie zawracam Wam dłużej głowy.
Do napisania!
Marta Weasley
Coraz częściej w mojej głowie świta napisanie czegoś poza Potterowego, więc możliwe, że niedługo będziecie mogli odnaleźć mnie na Wattpadzie, a kto wie...może w przyszłości i na półkach jakieś księgarni, bo moim największym marzeniem jest napisanie książki, ale jak na razie nie mam jeszcz takich umiejętności pisarskich.
Dobra, nie zawracam Wam dłużej głowy.
Do napisania!
Marta Weasley
JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE?! W takim romantycznym momencie?! Nie wierze w Ciebie. Serio :D
OdpowiedzUsuńJako iż chyba nie skomentowałam pierwszej części to teraz skomentuje dwie jako jeden rozdział.
Fred był taki ale to taki kochany jak podstępem uratował Mionę przed grą. Już nie wspominając jaki był zazdrosny jak u nich w domu pojawił się Matt :3 A Ang...jak zwykle okazała się debilką Uważam jednak, że wszystko to się kończy naprawdę słodko. Mimo, że Matt przystawiał się do Miony (mam nadzieje, że ta go w końcu raz a dobrze odrzuci) to to jak się o niego martwiła i ta scenka na strychu jest taka urocza <3 W sumie, to większość tych rozdziałów jest urocza, słodka i wspaniała <3
Ale powiem Ci, że taki rozdzialik w jesienną, samotną niedziele naprawdę poprawia humor <3
Czekam na więcej!
Weny i czasu!
Twoja
~Kaśka Zwana Gryzoniem
" – Nie puszczę cię...No chyba, że będziesz chciała iść po popcorn, żeby przyjemniej było oglądać ten dramat." haha podoba mi się jego podejście XD
OdpowiedzUsuń"Spojrzał mu w oczy i nadal się uśmiechając, uścisnął mu dłoń. Zaraz po tym ponownie spojrzał na teraz już bardzo zdziwioną Gryfonkę.
– Ty mnie zdradzasz, on cię obraża i rachunek się wyrównuje "kochanie"." Alę dowalił XDDD NARESZCIE FREDDIE! XD
oooo to był taki fajny, pocieszny rozdział :D nareszcie się zeszli <3
Hej! :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, ale uważam za nieludzkie przerywanie w takim momencie!!! Nie możesz kończyć z tym blogiem, proszę! Posty mogą być wstawiane rzadziej, ale nie rób tego! Kiedy czytam Twojego bloga uśmiecham się do monitora, jesteś wspaniała! ;)
Dużo weny i czasu do pisania oraz powodzenia w szkolę. ;)
Rozdział! <3 Przeprasza, że tak późno dodaje komentarz (bo rozdział czytałam w noc w którą go dodałaś), ale miałam problem z internetem :/ rozdział był cudownyy! Freddie w końcu zerwał z tą suczą Angeliną :D Fred i Miona w tym rozdziale wygrali wszystko <3 Jak mogłaś przerwać w takim momencie? Dziś nie będę się bardziej rozpisywać :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Maddie Higgs
Rozdział cudowny:) czekam niecierpliwie na ciąg dalszy:) pewnie Matt nie podda sie tak szybko:P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
MARTA MARTA ARTA MARTA MARTA MARTA MARTA MARTA
OdpowiedzUsuńTY WIESZ CO
SZARGASZ MNĄ I MOIMI UCZUCIAMI JAK WIATR JAKĄS CHOLERNĄ CHORĄGIEWKĄ
TYLE WE MNIE SIĘ POZMIENIAŁO,CZYTAJĄC TEN ROZDZIAŁ
W SENSIE W MOICH UCZUCIACH, ŻE
CHRYSTE MÓJ
ale po kolei:'))
łoł
łoł
łoł
łoł
angie ty mała wredna ********************************************************************************! boże od początku babska nie lubiłam! i ze Freda z Mattem zdradzała! No boże śiwęty, tym mnie już wkurzyła
no właśnie Matt Amans
ja go pokochałam na moment tej bójki
jejku
cudowny był hahahha
ale nie, najlepsze były teksty Hermiony i Freda, gdy obserowali Matta i Johnson - fred wygrał wszystko z wdziankiem kibica i blibordem hahah
No i dobrze, że angie sobie poszła wiatr w żagle i jak najdalej stąd, kochana!
OMG TEKST REA NA STRYCHU
no nie
czemu nie istniejesz i nie mieszkasz obok mnie
ten tekst z kaloryferem i o byciu kobietą hahhaha
rozdział przecudowny, na serio geniany<3 czekam na więcej i życzę Ci, żebyś miała czas i wenę, by nam dac to więcej<333
~Kate
http://fremioneczytowogolemozliwe.blogspot.com/