piątek, 4 marca 2016

Miniaturka: Perła oceanu


Perła oceanu

W pomieszczeniu panował lekki półmrok, ale rozświetlała go wpadająca przez otwarte okno czerwonawa poświata zachodzącego słońca. Bryza wiejąca znad oceanu poruszała lekko firanką, odsłaniając widok na piaszczysty brzeg i bezkresną taflę wody. Gdy kiedyś ktoś powiedział jej, że najpiękniejsze zachody słońca są nad oceanem, nie chciała uwierzyć, ale teraz była pewna, że jest to w stu procentach prawda. Podziwiała znikającą za horyzontem ognistą gwiazdę od kilkudziesięciu lat i nadal jej się to nie znudziło.
Na fotelu, który wyglądał już na trochę wysłużony, siedziała starsza kobieta. Siwe loki otulały jej pooraną zmarszczkami twarz. Z lubością przysłuchiwała się rytmicznym, spokojnym dźwiękom pianina. Jej wzrok wydawał się nieobecny i rozanielony.
   – Babciu – wyrwał ją z zamyślenia głos dziewczyny grającej na pianinie. Muzyka ucichła, a kobieta przeniosła swój nadal lekko nieobecny wzrok na nią.
  – Słucham cię, skarbie?
Mimo że Hermiona miała więcej wnucząt, to właśnie Clary najmocniej faworyzowała. Była ona najbardziej podobno do swojej matki, a co za tym idzie – do swojego dziadka. Te same iskierki w oczach, ten sam spokój w głosie…
  – Mogłabyś mi jeszcze raz wytłumaczyć jak zagrać te środkowe nuty? Za każdym razem zacinam się w tym samym momencie.
Staruszka skinęła głową i dość sprawnie jak na swój wiek, wstała z fotela. Kochała pianino, więc ogromną radość sprawiło jej, gdy wnuczka przejęła po niej to zamiłowanie. Sama od dawna już nie grywała, ale mimo to jej palce ani trochę nie wyszły z wprawy. Szybko i sprawnie wytłumaczyła Clary jak powinna zagrać by wszystko ze sobą płynnie współgrało. Tym razem dziewczynie się udało, a serce Hermiony przepełniło znajome uczucie ciepła. Z wrażenia aż ponownie usiadła. Clary już od kilku miesięcy uczyła się tej piosenki, bo wiedziała jak wiele znaczy ona dla jej babci. Nie myliła się, w sercu starszej kobiety od razu obudziły się wszystkie wspomnienia. Ciało Hermiony jakby skurczyło się, skuliła się wbijając głębiej w fotel. Narzuciła koc na ramiona i spojrzała na wnuczkę z czułością w oczach.
  – Zagrasz…Zagrasz mi dzisiaj całą? – jej głos lekko drżał z ekscytacji.
  – Tak, myślę, że tak. Właściwie to ta jedna piosenka szła mi najciężej, dlatego tak długo się nad nią męczyłam, ale pozostałe…Zresztą, sama zaraz zobaczysz, a raczej usłyszysz!
Gdy pierwsze dźwięki wypełniły pokój, Hermiona poczuła jak uczucie błogości ogarnia jej ciało. Przeniosła wzrok za okno. Jak co wieczór na plaży pojawiło się kilka zakochanych par. Kobieta doskonale pamiętała wszystkie wieczory spędzone w ten sam sposób. Między spacerującymi zakochanymi ujrzała tak dobrze znaną jej czuprynę…

Wiatr rozwiewał jej włosy, gdy biegła brzegiem oceanu. Piasek łaskotał ją przyjemnie w bose stopy. Nabierała rozpędu. Jeszcze tylko kilka kroków i hop! Wskoczyła chłopakowi na plecy, a on zręcznym ruchem złapał ją pod kolana. Roześmiała się, gdy przerzucił ją sobie przez ramię. Po chwili już znajdowała się z nim twarzą w twarz, podtrzymywana przez jego silne ramiona. Ramiona będące jej ostoją. Jej przystanią. Pocałowała go, a w ustach poczuła słony smak jego warg. Uśmiechnął się do niej i zaczął wbiegać do wody z piszczącą dziewczyną na rękach. Zamachnął się udając, że chcę wrzucić ją do wody, a ona protestowała głośno, uderzając go swoimi drobnymi piąstkami w klatkę piersiową.
  – Za buziaka jestem w stanie się poddać!
Spojrzała na niego zawadiacko. Była jak otwarta księga, zawsze można było wyczytać z jej oczu, gdy chciała coś zbroić. Chłopak od razu domyślił się, że coś się święci, ale za późno zorientował się co. Brunetka chlapnęła mu wodą w twarz, cicho chichocząc. Oczywiście nie pozostał jej dłużny. Rzucił się na tafle wody z dziewczyną w objęciach.

Wspomnienie znikło jak bańka mydlana, gdy ucichły dźwięki pianina. Hermiona uchyliła oczy. Właściwie to nawet nie zorientowała się, kiedy je zamknęła. Od razu zauważyła troskliwe spojrzenie wnuczki.
  – Wszystko w porządku babciu? – zapytała z nieukrywaną troską w głosie nastolatka.
  – W jak najlepszym porządku kochanie. To tylko wspomnienia, czasami lubią napadać na starszych ludzi w najmniej spodziewanym momencie – posłała wnuczce szczery uśmiech. – Pięknie zagrałaś tę piosenkę. Od lat jej nie słyszałam, a ty zagrałaś ją tak cudownie, że aż poczułam się znów młoda – zażartowała.
Dziewczyna lekko się zarumieniła. Podeszła do starszej kobiety i przytuliła ją, czule całując w czoło.
  – Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę babciu. – Z torby stojącej za fotelem kobiety wyciągnęła pożółkły już zeszyt. Źrenice Hermiony od razu się rozszerzyły, co oznaczało, że bez problemu poznała notatnik. Był to jej stary notes, w którym zapisywała wszystkie piosenki, które coś dla niej znaczyły, ale także pisała swoje własne. Clary usiadła przy pianinie rozkładając na nim nuty.
  – Chciałam zrobić ci niespodziankę, więc w domu ćwiczyłam pozostałe piosenki i kilka z nich idzie mi naprawdę nieźle, chcesz posłuchać?
Hermiona bez zawahania skinęła głową. By ukryć przed siedemnastolatką nachodzące jej do oczu łzy, szybko przeniosła wzrok ponownie na okno. Słońce już prawie całkowicie schowało się za horyzontem, gdy pomieszczenie wypełniły kolejne dźwięki, wciskając się do podświadomości kobiety i niczym macki wyciągające z niej odległe wspomnienia.
Wieczór był wyjątkowo ciepły. Ocean spokojnie kołysał się w rytm znanej tylko jemu piosenki. Biała, zwiewna sukienka, którą miała na sobie idąca plażą kobieta, idealnie kontrastowała z jej opalenizną. Jej dłoń spleciona była z dłonią idącego obok niej mężczyzny. Szli w milczeniu, jednak nie było to milczenie, które krępuję, a to milczenie, które łączy ludzi niemą przysięgą. Plaża była wyjątkowo pusta. Minęli jak do tej pory tylko dwójkę dzieciaków wyprowadzających na spacer psa. Hermiona obserwowała ocean, gdy ktoś zasłonił jej oczy czymś aksamitnym.
  – Co ty wyprawiasz? – zapytała zdziwiona.
  – Zobaczysz – wyszeptał wprost do jej ucha mężczyzna stojący za nią. Poczuła jak jej ciało przechodzą ciarki. Przełknęła gulę, która pojawiła się w jej gardle i pozwoliła się prowadzić. Pod stopami czuła mokry piasek, a w ustach słony smak, wilgotnego, oceanicznego powietrza. Wziął ją na ręce. Wyczuwała, że mężczyzna idzie coraz pewniej, więc wiedziała, że nie znajdują się już na plaży. Gdy postawił ją na ziemi, pod stopami poczuła belki pomostu, a jej serce jeszcze bardziej przyśpieszyło. Wiedziała już gdzie są, nawet bez zdejmowania opaski. To tutaj były praktycznie wszystkie ich pierwsze razy. Na tym pomoście zrozumiała, że jest dla niej kimś więcej, tutaj po raz pierwszy oddał jej swoją bluzę, po raz pierwszy ją objął, złapał za dłoń, pocałował… Czuła, że jej serce wpada w dziki galop. Domyślała się co zaraz się stanie, mimo że starała się odgonić od siebie tę myśl, przeczuwała że zmiany w jej życiu nadchodzą nieuchronnie. Kurtyna nałożona na jej oczy opadła i ukazał się jej widok, jakiego niejedna kobieta mogłaby jej pozazdrościć. Na pomoście z płatków róż i lampionów ułożone było serce, a pośrodku niego świecący jakimś magicznym, złotawym światłem napis. Uklęknął przed nią i powtórzył to, co przed chwilą przeczytała.
  – Wyjdziesz za mnie? – wyszeptał, a dłonie w których trzymał małe pudełeczko w kształcie muszelki, zaczęły mu lekko drgać ze zdenerwowania, co tylko bardziej ją rozczuliło. – Uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie? A właściwie to najszczęśliwszym mężczyzną we wszechświecie, bo jeśli gdzieś tam naprawdę żyją jakieś inne istoty to na pewno żadna z nich nie jest bardziej szczęśliwa niż ja będę, gdy powiesz tak.
Kobieta zachichotała nerwowo i wyciągnęła w jego stronę dłoń.
  – Oczywiście, że się zgadzam!
Na jej palcu błysnął piękny pierścionek, ozdobiony małą perłą. Rzuciła mu się na szyję, pozwalając by po jej twarzy spływały potoki łez szczęścia.
  – Jesteś moją perłą, moim skarbem w bezkresnym oceanie życia – wyszeptał wprost do jej ucha, a ona jeszcze bardziej wtuliła się w jego ramiona.

W pokoju ponownie zapanowała cisza wyrywając kobietę ze świata wspomnień. Już miała otworzyć oczy, gdy kolejne nuty zaczęły płynąć z instrumentu. Tak, to była zdecydowanie piosenka, która wiele zmieniła w jej życiu…

 – Gdzie mnie ciągniesz wariacie!
Mężczyzna z podekscytowaniem przeskakiwał kolejne wzniesienia klifu. Przystanął dopiero, gdy jego oczom ukazało się piaszczyste zejście na płaską część wzniesienia. Hermiona starała się dotrzymać mu kroku, ale ciężko było jej to zrobić w służbowym uniformie krępującym ruchy. Porwał ją zaraz po pracy nie pozwalając się nawet przebrać. Od początku wiedziała, że jest szalony, ale przecież to w nim tak pokochała, więc nie miała prawa narzekać. W ślad za narzeczonym zsunęła się piaszczystą ‘‘zjeżdżalnią’’ i stanęła na dość dużej, płaskiej powierzchni, z której prowadziła ścieżka na plażę. Widok z tego miejsca był piękny. Bezkres oceanu, w oddali kawałek portu i przede wszystkim ich pomost. Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
  – Podoba ci się tutaj? – w jego głosie wyczuwalna była nutka zdenerwowania.
  – Oczywiście, że tak! Przecież wiesz jak uwielbiam to miejsce, wiesz jak kojąco działa na mnie ocean.
  – Wiem, dlatego właśnie – podszedł do dziewczyny i przestawił ją kawałek dalej. Podniósł patyk z ziemi i kreśląc jakieś prostokąty na ubitej ziemi, zaczął mówić: – Dlatego właśnie tutaj będzie salon, a tam kuchnia, żebyś mogła patrzeć na wodę, gdy będziesz gotować mi obiady. A tutaj się wszystko odgrodzi, żeby nasze dzieci i pies, albo pies i dzieci. To zależy, w jakiej kolejności będziemy posiadać te dwie istoty…
Nie dokończył swojej wypowiedzi, bo kobieta zarzuciła mu ręce na szyję i obdarzyła namiętnym pocałunkiem.
  – Lepszego miejsca na dom nie mogłam sobie nawet wymarzyć – wyszeptała wtulona w jego tors.

Clary nie przestała grać, jednak zmieniła utwór. Płynnie przechodząc z wesołych rozbieganych dźwięków na bardziej stonowane i uroczyste. Hermiona doskonale pamiętała skąd wzięły się w jej zeszycie nuty do tego utworu. Była to piosenka, którą zagrała dla niego na ich ślubie. Wspomnienie tego dnia już chciało się uwolnić, wypłynąć pod zmęczone powieki staruszki, jednak odgoniła je od siebie. To było jedyne wspomnienie, którego nie potrafiła rozpamiętywać. W tamten dzień nawet przez chwilę nie przeszło jej przez myśl, że to ,,(…) i dopóki śmierć nas nie rozłączy” nastąpi tak szybko. Utwór całe szczęście był bardzo krótki, więc Clary na chwilę zaprzestała grać, poszukując kartki z kolejnym utworem. Granger uniosła rękę wskazując na leżącą z boku małą, złożoną na pół kartkę papieru.
  – Zagraj tamtą, nie jest trudna, ale jestem pewna, że ci się spodoba.
Brązowowłosa skinęła głową i sięgnęła po wskazaną stronę. Widać było po niej, że wpadła już w trans. Muzyka pochłonęła ją całą, opętała jej ciało i duszę, pozwalając na to by palce robiły swoje. Hermiona czuła przepełniającą ją dumę, gdy patrzyła na wnuczkę, która miała ten niezwykły dar odczuwania muzyki. Clary, wyprostowana i z nienaganną postawą, z wyczuciem muskająca klawisze pianina, przypominała jej ją samą…

Kobieta siedziała na stołku stojącym przy instrumencie. Nie mogła się skupić. Tak jak zawsze, gdy tylko dotknęła klawiszy wena sama przychodziła, tak tym razem w jej głowie zionęła wielka, czarna pustka. Pokój rozświetlało kilka świeczek i wpadające przez okno światło księżyca. Przedłużająca się cisza zapełniała pomieszczenie. Drzwi cicho zaskrzypiały i stanął w nich on. Jak zwykle uśmiechnięty i jak zwykle przyglądający jej się z zachwytem w oczach tak głębokim, jak głębia oceanu znajdującego się kilka metrów dalej. Zarumieniła się. Zawsze, tak reagowała, gdy przyłapywała go na tym czułym spojrzeniu. Usiadł na fotelu koło instrumentu. Często tak robił, gdy Hermiona grała. Siadał i przyglądał się jej smukłym palcem rozbieganym po klawiszach pianina.
   – Zagraj mi coś.
Spojrzała na niego lekko zdziwiona. Często jej słuchał, ale rzadko prosił o to by mu grała. Skinęła głową i starała się skupić. Palce same zaczęły pracować. Już po chwili całe jej ciało stało się jednością z płynącą muzyką. Jakaś sfałszowana nuta wkradła się w grany przez nią utwór. Zamknęła na chwilę oczy, a potem jak oparzona wybiegła z pokoju. Wybiegł za nią, ale Hermiona zdążyła już wpaść do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Od kilku dni męczyły ją mdłości. Nie zjadła nic nieświeżego, więc pozostawała tylko jeszcze jedna opcja. Test ciążowy czekał w szafce, więc po kolejnym ataku mdłości postanowiła go w końcu zrobić. Mężczyzna zapukał do drzwi.
  – Kochanie, wszystko w porządku?
Nie odpowiedział. Dalej wpatrywała się osłupiała w wynik testu. Będzie mamą. Będą rodzicami. Jak to dumnie brzmi, prawda? Otworzyła drzwi łazienki. Nie musiała nic mówić. Mąż widząc test ciążowy w jej ręce i radość w oczach od razu zrozumiał. Uniósł ją do góry i zaczął biegać po całym domu krzycząc, że będzie ojcem. Nigdy wcześniej nie widziała go tak szczęśliwego, a gdy jeszcze okazało się, że szczęście będzie podwójne…

Starsza kobieta nieświadomie dotknęła naszyjnika zawieszonego na jej szyi. Dostała go od niego zaraz po narodzinach dzieci. Miał to być rodzaj podziękowania, wyrażenia wdzięczności za to, że dała mu takie cudowne istotki. On zawsze wiedział jak uczynić ją szczęśliwą, jak sprawić by poczuła się wyjątkowa. Kolejne nuty zaczęły rozbrzmiewać, ale tym razem serce kobiety zaczęło niespokojnie łomotać. Napisała tę piosenkę w ten dzień… Próbowała odgonić od siebie wspomnienie, ale ono nie dawało za wygraną.

Cały kraj ogarnęły wyjątkowo wysokie temperatury. Żar lał się z nieba, co sprawiło, że na plaży było dziś strasznie tłoczno już od samego rana. W takie dni Hermiona szczególnie doceniała mieszkanie nad oceanem. Wiejąca znad wody bryza przyjemnie orzeźwiała. Wyszła z domu, by wyciągnąć listy ze skrzynki. Gdy w okolicy codziennie przewijało się tyle mugoli, chmary sów lądujące koło ich domu zaczęłyby być podejrzane, więc postawili na magiczną skrzynkę. Tak jak się spodziewała, były w niej listy od dzieci i jeden od rodziców, zapewne ze zdjęciami z ich ostatniej podróży do Włoch. Wzięła korespondencje i ruszyła z powrotem do domu, jednak kilka kroków przed drzwiami na jej ramieniu wylądował ogromny, czarny puchacz. Wypuścił list, który trzymał w dziobie i odleciał. Wiedziała, że sowy do ich domu miały być przysyłane tylko w wyjątkowo pilnych sprawach, więc nic dziwnego, że poczuła przepełniający ją niepokój. Uniosła list, a ten wyrwał jej się z rąk. A potem rozległ się głos jakiegoś mężczyzny, wypowiadającego słowa, które miały rozbić jej serce na milion małych kawałków.
  – Z ogromnym żalem zawiadamiamy o śmierci pani męża…
Dalsza część wypowiedzi nie docierała już do jej podświadomości. Poczuła tylko jak osuwa się na ziemię, a świat dookoła niej staje się czarny.

Okno zamknęło się z głośnym hukiem. Clary przestała grać, a Hermiona wywróciła laskę, która stała oparta o fotel. W pomieszczeniu zapadła cisza. Młodsza kobieta wstała i domknęła okno, po czym przysiadła na oparciu fotela obok swojej babci.
  – Chyba na dzisiaj starczy – otarła wierzchem dłoni łzę spływającą po twarzy staruszki. – Nie chciałam żebyś się smuciła, nie myślałam…
Kobieta uniosła dłoń w uciszającym geście.
  – Przestań skarbie. Zrobiłaś mi najlepszy prezent, jaki mogłam sobie wymarzyć. Te piosenki bardzo wiele dla mnie znaczą, chciałam je usłyszeć jeszcze raz zanim przyjdzie na mnie czas – uśmiechnęła się, wpatrując się we wnuczką z ogromem miłości i wdzięczności w oczach.
  – Nie mów tak babciu! Jeszcze nie raz zagram ci te piosenki, jeśli tyko będziesz chciała.
Kobieta skinęła głową. Poczuła, że ogarnia ją zmęczenie. Taki natłok wspomnień był dla jej zmęczonego życiem serca prawdziwym wyzwaniem.
  – Wiesz babciu – przerwała milczenie nastolatka. – Chciałabym kiedyś poznać takiego mężczyznę jak dziadek. Takiego romantycznego, czułego i troskliwego.
  – O tak, twój dziadek był prawdziwym ideałem. I ja z całego serca życzę ci kochanie, żebyś poznała takiego mężczyznę, ale żeby wasza miłość trwała dłużej niż moja i dziadka. Niczego bardziej nie pragnę niż tego, żebyście byli wszyscy szczęśliwi.
Dziewczyna zsunęła się z fotel i usiadła na kolanach Hermiony. Przytuliła staruszkę, a ta odwzajemniła uścisk.
  – Kocham cię babciu.
  – Ja też cię kocham, ciebie, twoich braci i kuzynostwo. Wszystkich bardzo was kocham i zawsze będę nad wami czuwała, pamiętajcie o tym.
Uśmiechnęła się smutno, gdy dziewczyna wstała.
  – Jestem już bardzo zmęczona. Nie obrazisz się, jeśli nie odprowadzę cię dziś?
  – Oczywiście, że nie. Odpoczywaj babciu. Śpij dobrze – cmoknęła kobietę w policzek i wyszła z pokoju.
  – Dziś na pewno będę spała dobrze.
Podniosła laskę z podłogi i z jej pomocą dokuśtykała do łóżka. Na komodzie stało duże, oprawione w ramkę ślubne zdjęcie. Hermiona położyła się i drżącą ręką sięgnęła po fotografie. Ucałowała zdjęcie i patrząc w oczy męża, wyszeptała.
  – Czekaj tam gdzie zawsze kochanie, już idę…

Przytuliła zdjęcie do piersi i zasnęła.

***

Witajcie! Tym razem przybywam do Was z czymś innym niż rozdział, a mianowicie z miniaturką konkursową, którą zajęłam trzecie miejsce na Katalogu Granger. Wiem, że jest ona trochę przydługawa, ale cóż - jak już się rozkręcę to ciężko mi zabrać klawiaturę spod łapek. Co sądzicie o te pracy? Podoba Wam się? :D Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie ;)

PS Dostałam jeszcze jako nagrodę piękny obrazek, dzięki ale niestety nie mogę go tutaj wstawić, bo blogger znowu świruje :c 

PS2 Jednak chyba udało mi się pokonać bloggera, zobaczcie czy Wam się otwiera ;)
http://www.tinypic.pl/04jqvymtpsbq
Wyświetlanie 3 miejsce.png
Wyświetlanie 3 miejsce.png
Wyświetlanie 3 miejsce.png

17 komentarzy:

  1. Boziu kochana! rycze!
    Jakie to jest piękne!!
    Do tej pory mam łzy w oczach!
    I tylko 3 miejsce? Aż dziwota.
    Brak mi słów, tego słowami się opisać nie da nawet <3
    Kocham Twoją sztuke coraz bardziej.
    Jesteś wspaniała, ta miniaturka również.
    Pozdrawiam.
    Czasu, weny i więcej takich romantycznych miniaturek życzę!

    ~Twoja Kaśka Zwana Gryzoniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się,że Ci się spodobało <3
      Mam jeszcze kilka miniaturek, więc niedługo wrzucę ;)

      Usuń
  2. Boziu kochana! rycze!
    Jakie to jest piękne!!
    Do tej pory mam łzy w oczach!
    I tylko 3 miejsce? Aż dziwota.
    Brak mi słów, tego słowami się opisać nie da nawet <3
    Kocham Twoją sztuke coraz bardziej.
    Jesteś wspaniała, ta miniaturka również.
    Pozdrawiam.
    Czasu, weny i więcej takich romantycznych miniaturek życzę!

    ~Twoja Kaśka Zwana Gryzoniem

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje :D

    Trochę nie w twoim stylu, ale to taka miła odmiana ^^ W prawdzie przy czymś tak krótkim trudno wyciągnąć ze mnie emocje, ale w dwóch momentach zaszkliły mi się oczy. Dobra robota :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :D Czasami trzeba spróbować się też w innych klimacikach niż zwykle się piszę :p Cieszę się, że obudziłam te emocje :)

      Usuń
  4. Miniaturka świetna,taka wzruszająca :)
    Jak czytałam to łzy leciały mi po policzkach ^^
    Czekam na kolejną miniaturkę/rozdział i weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że udało się wzruszyć ;) Kilka miniaturek mam jeszcze w zanadrzu, więc niedługo zapewne też się pojawią :)

      Usuń
  5. Cholera jasna, Marta! Płaczę przez Ciebie kobieto! O merlinie za często się wzruszam ostatnio. Dobra daj mi sekundkę by się uspokoić. Wdech i wydech Kate, wdech i wydech! Pamiętaj o wydechu!

    Co Ci tu powiedzieć... śliczne po porstu! wzruszające, kochane i no aaaa:'((( Naprawdę niech ci jurorzy uciekają na koniec świata, bo mam z nimi do pogadania! Tylko 3 miejsce? (chociaż to i tak swietny wynik, cioteczka Kate jest dumna) No nie wierzę, czy oni przypadkiem nie potrzebują okularów?
    Opisy jak zawsze piekniutkie i (szukam odpowiednich epitetów) taki... urokliwy<3
    Czekam na więcej Twojej twórczości<3 życzę weny i nie mogę się doczekać rozdziału lub następnej miniaturki;)))
    ~Kate

    http://fremioneczytowogolemozliwe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * takie urokliwe zamiast taki urokliwy:') pomyłka przy druku, proszę o wybaczenie:')

      Usuń
    2. Kate, kocham Twoje komentarze kobieto <3 Cieszę się, że miniaturka przypadła do gustu, niedługo zapewne wleci następna ;)

      Usuń
  6. NA BRODĘ MERLINA! JAKIE TO PIĘKNE! Chyba nie potrafię napisać niczego innego. Tak strasznie się wzruszyłam. Tak pięknie opisałaś te emocje, te przeżycia. No po prostu odebrało mi zdolność mówienia!
    Fred taki słodki i opiekuńczy, no po prostu uwielbiam go w tej miniaturce :)
    Chciałabym napisać coś tak "od serca" i jakoś ładnie ubrać to w słowa, ale targają mną takie emocje, że nie potrafię tego zrobić! Jest tak niewiele miniaturek Fremione i bardzo się cieszę, że powstała nowa i w dodatku taka piękna no i moim zdaniem idealna! Te opisy miejsc, wspomnień - no po prostu CUDO! No i co ja mam jeszcze napisać? Pod koniec zrobiło mi się naprawdę smutno, ale koniec końców to naprawdę piękne zakończenie. Tak się zastanawiam czy imię wnuczki "Clary" ma jakiś związek z "Darami Anioła", czy po prostu podobało ci się to imię, bo tak mi się jakoś skojarzyło.
    Czekam na kolejny rozdział lub miniaturkę i pozdrawiam gorąco z moją duszą, która po przeczytaniu tej miniaturki jest tak lekka, że lata gdzieś pod chmurami :)
    życzę weny/inspiracji/natchnienia i pozdrawiam gorąco ^^
    ~Astrum Confusa

    fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie słodź mi tak bo się zarumienię :P Wiesz co jest najlepsze? Że w tej miniaturce nie ma powiedziane kto jest mężem Hermiony i Ty obstawiłaś Freda, w konkursie ktoś podstawił sobie tam Draco, a jeszcze ktoś inny Rona xD Ale zgadłaś - pisałam to z myślą o Freddie'm ;)
      I tak, imię jest zainspirowane Darami Anioła (jak to pisałam, byłam akurat po ostatniej części Darów Anioła i nie wiedziałam co zrobić z życiem) i lekcją hiszpańskiego (claro - jasny) :D
      Miło mi, że udało Ci się odnaleźć te emocję ;)
      Zaraz wbijam też do Ciebie ;)

      Usuń
  7. ❤❤❤❤❤❤❤❤❤ Cudna
    Weny
    Pozdrawiam RosalieIris 😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzień dobry, to znowu ja. Przepraszam jeszcze raz za ostatni raz! Miało to być zdystansowane, no ale cóż. Wyszło jak wyszło.

    Jeżeli ktoś z Was jest zainteresowany to zapraszam na drugi rozdział. Zaczynam, ale kto wie, może Wam się spodoba od samego początku. Będzie mi miło jeżeli wpadniecie skomentować. Pozytywnie, negatywnie budująco lub wcale i tylko przeczytać :)

    http://fremionestory.blogspot.com/2016/03/rodzia-ii-szary-puszysty-ptak.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Kobieto! Nie wiem jak to zrobić, że ja popłakałam się na miniaturce!
    Powiem szczerze, rzadko ogółem czytam takie coś, lecz teraz nie mogłam się powstrzymać i wyszło mi to na dobre, naprawdę.
    Bardzo ciekawi mnie to, jak zginął Fred...
    Hermiona musiała sama się starzeć, dlatego, że jej mąż umarł, to jest dla mnie smutne..
    Umiejętnie przeplatałaś czasy...
    Pięknie opisałaś sytuację odgrywające się w tym "opowiadaniu"? Dobra, tak to nazwę.
    Oryginalny pomysł na miniaturkę i właśnie takie, które mimo wszystko (dla mnie) mają happy end, są wzruszające.
    Nie wiem co jeszcze napisać, właściwie nic nie jestem w stanie napisać, szczerzę się do ekranu jak głupia, ale jednak nadal mam przeszklone oczy. Złuy człowieku, przez Ciebie płaczę, to serio jest nie lada wyczyn ;-;
    Dobra już nic nie piszę, bo mi to nie wychodzi...
    TO ja życzę weny i czekam na kolejne rozdziały opowiadania, a mam nadzieję, iż te pojawią się wkrótce!
    Pozdrawiam
    ~Juna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *podaję chusteczki higieniczne* Wiem, że to zabrzmi sadystycznie, ale taki był mój cel - wzbudzenie emocji ;)
      Bardzo się cięszę, że Ci się spodobało, bo to moja pierwsza miniaturka na blogu i nie wiedziałam czy Wam się spodoba :)

      Usuń

Harry Potter - Nimbus 2000 Broom
.
.
.
.
.
.
template by oreuis