Perła
oceanu
W
pomieszczeniu panował lekki półmrok, ale rozświetlała go wpadająca przez
otwarte okno czerwonawa poświata zachodzącego słońca. Bryza wiejąca znad oceanu
poruszała lekko firanką, odsłaniając widok na piaszczysty brzeg i bezkresną
taflę wody. Gdy kiedyś ktoś powiedział jej, że najpiękniejsze zachody słońca są
nad oceanem, nie chciała uwierzyć, ale teraz była pewna, że jest to w stu
procentach prawda. Podziwiała znikającą za horyzontem ognistą gwiazdę od
kilkudziesięciu lat i nadal jej się to nie znudziło.
Na fotelu, który
wyglądał już na trochę wysłużony, siedziała starsza kobieta. Siwe loki otulały
jej pooraną zmarszczkami twarz. Z lubością przysłuchiwała się rytmicznym,
spokojnym dźwiękom pianina. Jej wzrok wydawał się nieobecny i rozanielony.
–
Babciu – wyrwał ją z zamyślenia głos dziewczyny grającej na pianinie. Muzyka
ucichła, a kobieta przeniosła swój nadal lekko nieobecny wzrok na nią.
–
Słucham cię, skarbie?
Mimo że Hermiona
miała więcej wnucząt, to właśnie Clary najmocniej faworyzowała. Była ona najbardziej
podobno do swojej matki, a co za tym idzie – do swojego dziadka. Te same
iskierki w oczach, ten sam spokój w głosie…
–
Mogłabyś mi jeszcze raz wytłumaczyć jak zagrać te środkowe nuty? Za każdym
razem zacinam się w tym samym momencie.
Staruszka skinęła
głową i dość sprawnie jak na swój wiek, wstała z fotela. Kochała pianino, więc
ogromną radość sprawiło jej, gdy wnuczka przejęła po niej to zamiłowanie. Sama
od dawna już nie grywała, ale mimo to jej palce ani trochę nie wyszły z wprawy.
Szybko i sprawnie wytłumaczyła Clary jak powinna zagrać by wszystko ze sobą
płynnie współgrało. Tym razem dziewczynie się udało, a serce Hermiony
przepełniło znajome uczucie ciepła. Z wrażenia aż ponownie usiadła. Clary już
od kilku miesięcy uczyła się tej piosenki, bo wiedziała jak wiele znaczy ona
dla jej babci. Nie myliła się, w sercu starszej kobiety od razu obudziły się
wszystkie wspomnienia. Ciało Hermiony jakby skurczyło się, skuliła się wbijając
głębiej w fotel. Narzuciła koc na ramiona i spojrzała na wnuczkę z czułością w
oczach.
–
Zagrasz…Zagrasz mi dzisiaj całą? – jej głos lekko drżał z ekscytacji.
– Tak,
myślę, że tak. Właściwie to ta jedna piosenka szła mi najciężej, dlatego tak
długo się nad nią męczyłam, ale pozostałe…Zresztą, sama zaraz zobaczysz, a
raczej usłyszysz!
Gdy pierwsze
dźwięki wypełniły pokój, Hermiona poczuła jak uczucie błogości ogarnia jej
ciało. Przeniosła wzrok za okno. Jak co wieczór na plaży pojawiło się kilka
zakochanych par. Kobieta doskonale pamiętała wszystkie wieczory spędzone w ten
sam sposób. Między spacerującymi zakochanymi ujrzała tak dobrze znaną jej
czuprynę…
Wiatr rozwiewał jej
włosy, gdy biegła brzegiem oceanu. Piasek łaskotał ją przyjemnie w bose stopy.
Nabierała rozpędu. Jeszcze tylko kilka kroków i hop! Wskoczyła chłopakowi na
plecy, a on zręcznym ruchem złapał ją pod kolana. Roześmiała się, gdy
przerzucił ją sobie przez ramię. Po chwili już znajdowała się z nim twarzą w
twarz, podtrzymywana przez jego silne ramiona. Ramiona będące jej ostoją. Jej
przystanią. Pocałowała go, a w ustach poczuła słony smak jego warg. Uśmiechnął
się do niej i zaczął wbiegać do wody z piszczącą dziewczyną na rękach.
Zamachnął się udając, że chcę wrzucić ją do wody, a ona protestowała głośno,
uderzając go swoimi drobnymi piąstkami w klatkę piersiową.
– Za
buziaka jestem w stanie się poddać!
Spojrzała na niego
zawadiacko. Była jak otwarta księga, zawsze można było wyczytać z jej oczu, gdy
chciała coś zbroić. Chłopak od razu domyślił się, że coś się święci, ale za
późno zorientował się co. Brunetka chlapnęła mu wodą w twarz, cicho chichocząc.
Oczywiście nie pozostał jej dłużny. Rzucił się na tafle wody z dziewczyną w
objęciach.
Wspomnienie znikło
jak bańka mydlana, gdy ucichły dźwięki pianina. Hermiona uchyliła oczy.
Właściwie to nawet nie zorientowała się, kiedy je zamknęła. Od razu zauważyła
troskliwe spojrzenie wnuczki.
– Wszystko w porządku babciu? – zapytała z
nieukrywaną troską w głosie nastolatka.
– W jak najlepszym porządku kochanie. To
tylko wspomnienia, czasami lubią napadać na starszych ludzi w najmniej
spodziewanym momencie – posłała wnuczce szczery uśmiech. – Pięknie zagrałaś tę
piosenkę. Od lat jej nie słyszałam, a ty zagrałaś ją tak cudownie, że aż
poczułam się znów młoda – zażartowała.
Dziewczyna lekko
się zarumieniła. Podeszła do starszej kobiety i przytuliła ją, czule całując w
czoło.
– Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę
babciu. – Z torby stojącej za fotelem kobiety wyciągnęła pożółkły już zeszyt.
Źrenice Hermiony od razu się rozszerzyły, co oznaczało, że bez problemu poznała
notatnik. Był to jej stary notes, w którym zapisywała wszystkie piosenki, które
coś dla niej znaczyły, ale także pisała swoje własne. Clary usiadła przy
pianinie rozkładając na nim nuty.
– Chciałam zrobić ci niespodziankę, więc w
domu ćwiczyłam pozostałe piosenki i kilka z nich idzie mi naprawdę nieźle,
chcesz posłuchać?
Hermiona bez
zawahania skinęła głową. By ukryć przed siedemnastolatką nachodzące jej do oczu
łzy, szybko przeniosła wzrok ponownie na okno. Słońce już prawie całkowicie
schowało się za horyzontem, gdy pomieszczenie wypełniły kolejne dźwięki,
wciskając się do podświadomości kobiety i niczym macki wyciągające z niej
odległe wspomnienia.
Wieczór był
wyjątkowo ciepły. Ocean spokojnie kołysał się w rytm znanej tylko jemu
piosenki. Biała, zwiewna sukienka, którą miała na sobie idąca plażą kobieta,
idealnie kontrastowała z jej opalenizną. Jej dłoń spleciona była z dłonią
idącego obok niej mężczyzny. Szli w milczeniu, jednak nie było to milczenie,
które krępuję, a to milczenie, które łączy ludzi niemą przysięgą. Plaża była
wyjątkowo pusta. Minęli jak do tej pory tylko dwójkę dzieciaków
wyprowadzających na spacer psa. Hermiona obserwowała ocean, gdy ktoś zasłonił
jej oczy czymś aksamitnym.
– Co ty wyprawiasz? – zapytała zdziwiona.
– Zobaczysz – wyszeptał wprost do jej ucha
mężczyzna stojący za nią. Poczuła jak jej ciało przechodzą ciarki. Przełknęła
gulę, która pojawiła się w jej gardle i pozwoliła się prowadzić. Pod stopami
czuła mokry piasek, a w ustach słony smak, wilgotnego, oceanicznego powietrza.
Wziął ją na ręce. Wyczuwała, że mężczyzna idzie coraz pewniej, więc wiedziała,
że nie znajdują się już na plaży. Gdy postawił ją na ziemi, pod stopami poczuła
belki pomostu, a jej serce jeszcze bardziej przyśpieszyło. Wiedziała już gdzie
są, nawet bez zdejmowania opaski. To tutaj były praktycznie wszystkie ich
pierwsze razy. Na tym pomoście zrozumiała, że jest dla niej kimś więcej, tutaj
po raz pierwszy oddał jej swoją bluzę, po raz pierwszy ją objął, złapał za
dłoń, pocałował… Czuła, że jej serce wpada w dziki galop. Domyślała się co
zaraz się stanie, mimo że starała się odgonić od siebie tę myśl, przeczuwała że
zmiany w jej życiu nadchodzą nieuchronnie. Kurtyna nałożona na jej oczy opadła
i ukazał się jej widok, jakiego niejedna kobieta mogłaby jej pozazdrościć. Na
pomoście z płatków róż i lampionów ułożone było serce, a pośrodku niego
świecący jakimś magicznym, złotawym światłem napis. Uklęknął przed nią i
powtórzył to, co przed chwilą przeczytała.
– Wyjdziesz za mnie? – wyszeptał, a dłonie w
których trzymał małe pudełeczko w kształcie muszelki, zaczęły mu lekko drgać ze
zdenerwowania, co tylko bardziej ją rozczuliło. – Uczynisz mnie
najszczęśliwszym mężczyzną na świecie? A właściwie to najszczęśliwszym
mężczyzną we wszechświecie, bo jeśli gdzieś tam naprawdę żyją jakieś inne
istoty to na pewno żadna z nich nie jest bardziej szczęśliwa niż ja będę, gdy
powiesz tak.
Kobieta zachichotała
nerwowo i wyciągnęła w jego stronę dłoń.
– Oczywiście, że się zgadzam!
Na jej palcu
błysnął piękny pierścionek, ozdobiony małą perłą. Rzuciła mu się na szyję,
pozwalając by po jej twarzy spływały potoki łez szczęścia.
– Jesteś moją perłą, moim skarbem w
bezkresnym oceanie życia – wyszeptał wprost do jej ucha, a ona jeszcze bardziej
wtuliła się w jego ramiona.
W pokoju ponownie
zapanowała cisza wyrywając kobietę ze świata wspomnień. Już miała otworzyć
oczy, gdy kolejne nuty zaczęły płynąć z instrumentu. Tak, to była zdecydowanie
piosenka, która wiele zmieniła w jej życiu…
– Gdzie mnie ciągniesz wariacie!
Mężczyzna z
podekscytowaniem przeskakiwał kolejne wzniesienia klifu. Przystanął dopiero,
gdy jego oczom ukazało się piaszczyste zejście na płaską część wzniesienia.
Hermiona starała się dotrzymać mu kroku, ale ciężko było jej to zrobić w
służbowym uniformie krępującym ruchy. Porwał ją zaraz po pracy nie pozwalając
się nawet przebrać. Od początku wiedziała, że jest szalony, ale przecież to w nim
tak pokochała, więc nie miała prawa narzekać. W ślad za narzeczonym zsunęła się
piaszczystą ‘‘zjeżdżalnią’’ i stanęła na dość dużej, płaskiej powierzchni, z
której prowadziła ścieżka na plażę. Widok z tego miejsca był piękny. Bezkres
oceanu, w oddali kawałek portu i przede wszystkim ich pomost. Objął ją
ramieniem i przyciągnął do siebie.
– Podoba ci się tutaj? – w jego głosie
wyczuwalna była nutka zdenerwowania.
– Oczywiście, że tak! Przecież wiesz jak
uwielbiam to miejsce, wiesz jak kojąco działa na mnie ocean.
– Wiem, dlatego właśnie – podszedł do
dziewczyny i przestawił ją kawałek dalej. Podniósł patyk z ziemi i kreśląc
jakieś prostokąty na ubitej ziemi, zaczął mówić: – Dlatego właśnie tutaj będzie
salon, a tam kuchnia, żebyś mogła patrzeć na wodę, gdy będziesz gotować mi
obiady. A tutaj się wszystko odgrodzi, żeby nasze dzieci i pies, albo pies i
dzieci. To zależy, w jakiej kolejności będziemy posiadać te dwie istoty…
Nie dokończył
swojej wypowiedzi, bo kobieta zarzuciła mu ręce na szyję i obdarzyła namiętnym
pocałunkiem.
– Lepszego miejsca na dom nie mogłam sobie
nawet wymarzyć – wyszeptała wtulona w jego tors.
Clary nie przestała
grać, jednak zmieniła utwór. Płynnie przechodząc z wesołych rozbieganych
dźwięków na bardziej stonowane i uroczyste. Hermiona doskonale pamiętała skąd
wzięły się w jej zeszycie nuty do tego utworu. Była to piosenka, którą zagrała
dla niego na ich ślubie. Wspomnienie tego dnia już chciało się uwolnić,
wypłynąć pod zmęczone powieki staruszki, jednak odgoniła je od siebie. To było
jedyne wspomnienie, którego nie potrafiła rozpamiętywać. W tamten dzień nawet
przez chwilę nie przeszło jej przez myśl, że to ,,(…) i dopóki śmierć nas nie
rozłączy” nastąpi tak szybko. Utwór całe szczęście był bardzo krótki, więc
Clary na chwilę zaprzestała grać, poszukując kartki z kolejnym utworem. Granger
uniosła rękę wskazując na leżącą z boku małą, złożoną na pół kartkę papieru.
– Zagraj tamtą, nie jest trudna, ale jestem
pewna, że ci się spodoba.
Brązowowłosa
skinęła głową i sięgnęła po wskazaną stronę. Widać było po niej, że wpadła już
w trans. Muzyka pochłonęła ją całą, opętała jej ciało i duszę, pozwalając na to
by palce robiły swoje. Hermiona czuła przepełniającą ją dumę, gdy patrzyła na
wnuczkę, która miała ten niezwykły dar odczuwania muzyki. Clary, wyprostowana i
z nienaganną postawą, z wyczuciem muskająca klawisze pianina, przypominała jej
ją samą…
Kobieta siedziała
na stołku stojącym przy instrumencie. Nie mogła się skupić. Tak jak zawsze, gdy
tylko dotknęła klawiszy wena sama przychodziła, tak tym razem w jej głowie
zionęła wielka, czarna pustka. Pokój rozświetlało kilka świeczek i wpadające
przez okno światło księżyca. Przedłużająca się cisza zapełniała pomieszczenie.
Drzwi cicho zaskrzypiały i stanął w nich on. Jak zwykle uśmiechnięty i jak
zwykle przyglądający jej się z zachwytem w oczach tak głębokim, jak głębia
oceanu znajdującego się kilka metrów dalej. Zarumieniła się. Zawsze, tak
reagowała, gdy przyłapywała go na tym czułym spojrzeniu. Usiadł na fotelu koło
instrumentu. Często tak robił, gdy Hermiona grała. Siadał i przyglądał się jej
smukłym palcem rozbieganym po klawiszach pianina.
– Zagraj mi coś.
Spojrzała na niego
lekko zdziwiona. Często jej słuchał, ale rzadko prosił o to by mu grała.
Skinęła głową i starała się skupić. Palce same zaczęły pracować. Już po chwili
całe jej ciało stało się jednością z płynącą muzyką. Jakaś sfałszowana nuta
wkradła się w grany przez nią utwór. Zamknęła na chwilę oczy, a potem jak
oparzona wybiegła z pokoju. Wybiegł za nią, ale Hermiona zdążyła już wpaść do
łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Od kilku dni męczyły ją mdłości. Nie
zjadła nic nieświeżego, więc pozostawała tylko jeszcze jedna opcja. Test
ciążowy czekał w szafce, więc po kolejnym ataku mdłości postanowiła go w końcu
zrobić. Mężczyzna zapukał do drzwi.
– Kochanie, wszystko w porządku?
Nie odpowiedział.
Dalej wpatrywała się osłupiała w wynik testu. Będzie mamą. Będą rodzicami. Jak
to dumnie brzmi, prawda? Otworzyła drzwi łazienki. Nie musiała nic mówić. Mąż
widząc test ciążowy w jej ręce i radość w oczach od razu zrozumiał. Uniósł ją do
góry i zaczął biegać po całym domu krzycząc, że będzie ojcem. Nigdy wcześniej
nie widziała go tak szczęśliwego, a gdy jeszcze okazało się, że szczęście
będzie podwójne…
Starsza kobieta
nieświadomie dotknęła naszyjnika zawieszonego na jej szyi. Dostała go od niego
zaraz po narodzinach dzieci. Miał to być rodzaj podziękowania, wyrażenia
wdzięczności za to, że dała mu takie cudowne istotki. On zawsze wiedział jak
uczynić ją szczęśliwą, jak sprawić by poczuła się wyjątkowa. Kolejne nuty
zaczęły rozbrzmiewać, ale tym razem serce kobiety zaczęło niespokojnie łomotać.
Napisała tę piosenkę w ten dzień… Próbowała odgonić od siebie wspomnienie, ale
ono nie dawało za wygraną.
Cały kraj ogarnęły
wyjątkowo wysokie temperatury. Żar lał się z nieba, co sprawiło, że na plaży
było dziś strasznie tłoczno już od samego rana. W takie dni Hermiona
szczególnie doceniała mieszkanie nad oceanem. Wiejąca znad wody bryza
przyjemnie orzeźwiała. Wyszła z domu, by wyciągnąć listy ze skrzynki. Gdy w
okolicy codziennie przewijało się tyle mugoli, chmary sów lądujące koło ich
domu zaczęłyby być podejrzane, więc postawili na magiczną skrzynkę. Tak jak się
spodziewała, były w niej listy od dzieci i jeden od rodziców, zapewne ze
zdjęciami z ich ostatniej podróży do Włoch. Wzięła korespondencje i ruszyła z
powrotem do domu, jednak kilka kroków przed drzwiami na jej ramieniu wylądował
ogromny, czarny puchacz. Wypuścił list, który trzymał w dziobie i odleciał.
Wiedziała, że sowy do ich domu miały być przysyłane tylko w wyjątkowo pilnych
sprawach, więc nic dziwnego, że poczuła przepełniający ją niepokój. Uniosła
list, a ten wyrwał jej się z rąk. A potem rozległ się głos jakiegoś mężczyzny,
wypowiadającego słowa, które miały rozbić jej serce na milion małych kawałków.
– Z ogromnym żalem zawiadamiamy o śmierci
pani męża…
Dalsza część
wypowiedzi nie docierała już do jej podświadomości. Poczuła tylko jak osuwa się
na ziemię, a świat dookoła niej staje się czarny.
Okno zamknęło się z
głośnym hukiem. Clary przestała grać, a Hermiona wywróciła laskę, która stała
oparta o fotel. W pomieszczeniu zapadła cisza. Młodsza kobieta wstała i
domknęła okno, po czym przysiadła na oparciu fotela obok swojej babci.
– Chyba na dzisiaj starczy – otarła wierzchem
dłoni łzę spływającą po twarzy staruszki. – Nie chciałam żebyś się smuciła, nie
myślałam…
Kobieta uniosła
dłoń w uciszającym geście.
– Przestań skarbie. Zrobiłaś mi najlepszy
prezent, jaki mogłam sobie wymarzyć. Te piosenki bardzo wiele dla mnie znaczą,
chciałam je usłyszeć jeszcze raz zanim przyjdzie na mnie czas – uśmiechnęła
się, wpatrując się we wnuczką z ogromem miłości i wdzięczności w oczach.
– Nie mów tak babciu! Jeszcze nie raz zagram
ci te piosenki, jeśli tyko będziesz chciała.
Kobieta skinęła
głową. Poczuła, że ogarnia ją zmęczenie. Taki natłok wspomnień był dla jej
zmęczonego życiem serca prawdziwym wyzwaniem.
– Wiesz babciu – przerwała milczenie
nastolatka. – Chciałabym kiedyś poznać takiego mężczyznę jak dziadek. Takiego
romantycznego, czułego i troskliwego.
– O tak, twój dziadek był prawdziwym ideałem.
I ja z całego serca życzę ci kochanie, żebyś poznała takiego mężczyznę, ale
żeby wasza miłość trwała dłużej niż moja i dziadka. Niczego bardziej nie pragnę
niż tego, żebyście byli wszyscy szczęśliwi.
Dziewczyna zsunęła
się z fotel i usiadła na kolanach Hermiony. Przytuliła staruszkę, a ta
odwzajemniła uścisk.
– Kocham cię babciu.
– Ja też cię kocham, ciebie, twoich braci i
kuzynostwo. Wszystkich bardzo was kocham i zawsze będę nad wami czuwała,
pamiętajcie o tym.
Uśmiechnęła się
smutno, gdy dziewczyna wstała.
– Jestem już bardzo zmęczona. Nie obrazisz
się, jeśli nie odprowadzę cię dziś?
– Oczywiście, że nie. Odpoczywaj babciu. Śpij
dobrze – cmoknęła kobietę w policzek i wyszła z pokoju.
– Dziś na pewno będę spała dobrze.
Podniosła laskę z
podłogi i z jej pomocą dokuśtykała do łóżka. Na komodzie stało duże, oprawione
w ramkę ślubne zdjęcie. Hermiona położyła się i drżącą ręką sięgnęła po
fotografie. Ucałowała zdjęcie i patrząc w oczy męża, wyszeptała.
– Czekaj tam gdzie zawsze kochanie, już idę…
Przytuliła zdjęcie
do piersi i zasnęła.
***
Witajcie! Tym razem przybywam do Was z czymś innym niż rozdział, a mianowicie z miniaturką konkursową, którą zajęłam trzecie miejsce na Katalogu Granger. Wiem, że jest ona trochę przydługawa, ale cóż - jak już się rozkręcę to ciężko mi zabrać klawiaturę spod łapek. Co sądzicie o te pracy? Podoba Wam się? :D Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie ;)
PS Dostałam jeszcze jako nagrodę piękny obrazek, dzięki ale niestety nie mogę go tutaj wstawić, bo blogger znowu świruje :c
http://www.tinypic.pl/04jqvymtpsbq
Boziu kochana! rycze!
OdpowiedzUsuńJakie to jest piękne!!
Do tej pory mam łzy w oczach!
I tylko 3 miejsce? Aż dziwota.
Brak mi słów, tego słowami się opisać nie da nawet <3
Kocham Twoją sztuke coraz bardziej.
Jesteś wspaniała, ta miniaturka również.
Pozdrawiam.
Czasu, weny i więcej takich romantycznych miniaturek życzę!
~Twoja Kaśka Zwana Gryzoniem
Cieszę się,że Ci się spodobało <3
UsuńMam jeszcze kilka miniaturek, więc niedługo wrzucę ;)
Boziu kochana! rycze!
OdpowiedzUsuńJakie to jest piękne!!
Do tej pory mam łzy w oczach!
I tylko 3 miejsce? Aż dziwota.
Brak mi słów, tego słowami się opisać nie da nawet <3
Kocham Twoją sztuke coraz bardziej.
Jesteś wspaniała, ta miniaturka również.
Pozdrawiam.
Czasu, weny i więcej takich romantycznych miniaturek życzę!
~Twoja Kaśka Zwana Gryzoniem
Gratulacje :D
OdpowiedzUsuńTrochę nie w twoim stylu, ale to taka miła odmiana ^^ W prawdzie przy czymś tak krótkim trudno wyciągnąć ze mnie emocje, ale w dwóch momentach zaszkliły mi się oczy. Dobra robota :3
Dziękuję! :D Czasami trzeba spróbować się też w innych klimacikach niż zwykle się piszę :p Cieszę się, że obudziłam te emocje :)
UsuńMiniaturka świetna,taka wzruszająca :)
OdpowiedzUsuńJak czytałam to łzy leciały mi po policzkach ^^
Czekam na kolejną miniaturkę/rozdział i weny :)
Miło mi, że udało się wzruszyć ;) Kilka miniaturek mam jeszcze w zanadrzu, więc niedługo zapewne też się pojawią :)
UsuńCholera jasna, Marta! Płaczę przez Ciebie kobieto! O merlinie za często się wzruszam ostatnio. Dobra daj mi sekundkę by się uspokoić. Wdech i wydech Kate, wdech i wydech! Pamiętaj o wydechu!
OdpowiedzUsuńCo Ci tu powiedzieć... śliczne po porstu! wzruszające, kochane i no aaaa:'((( Naprawdę niech ci jurorzy uciekają na koniec świata, bo mam z nimi do pogadania! Tylko 3 miejsce? (chociaż to i tak swietny wynik, cioteczka Kate jest dumna) No nie wierzę, czy oni przypadkiem nie potrzebują okularów?
Opisy jak zawsze piekniutkie i (szukam odpowiednich epitetów) taki... urokliwy<3
Czekam na więcej Twojej twórczości<3 życzę weny i nie mogę się doczekać rozdziału lub następnej miniaturki;)))
~Kate
http://fremioneczytowogolemozliwe.blogspot.com/
* takie urokliwe zamiast taki urokliwy:') pomyłka przy druku, proszę o wybaczenie:')
UsuńKate, kocham Twoje komentarze kobieto <3 Cieszę się, że miniaturka przypadła do gustu, niedługo zapewne wleci następna ;)
UsuńNA BRODĘ MERLINA! JAKIE TO PIĘKNE! Chyba nie potrafię napisać niczego innego. Tak strasznie się wzruszyłam. Tak pięknie opisałaś te emocje, te przeżycia. No po prostu odebrało mi zdolność mówienia!
OdpowiedzUsuńFred taki słodki i opiekuńczy, no po prostu uwielbiam go w tej miniaturce :)
Chciałabym napisać coś tak "od serca" i jakoś ładnie ubrać to w słowa, ale targają mną takie emocje, że nie potrafię tego zrobić! Jest tak niewiele miniaturek Fremione i bardzo się cieszę, że powstała nowa i w dodatku taka piękna no i moim zdaniem idealna! Te opisy miejsc, wspomnień - no po prostu CUDO! No i co ja mam jeszcze napisać? Pod koniec zrobiło mi się naprawdę smutno, ale koniec końców to naprawdę piękne zakończenie. Tak się zastanawiam czy imię wnuczki "Clary" ma jakiś związek z "Darami Anioła", czy po prostu podobało ci się to imię, bo tak mi się jakoś skojarzyło.
Czekam na kolejny rozdział lub miniaturkę i pozdrawiam gorąco z moją duszą, która po przeczytaniu tej miniaturki jest tak lekka, że lata gdzieś pod chmurami :)
życzę weny/inspiracji/natchnienia i pozdrawiam gorąco ^^
~Astrum Confusa
fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com
Oj, nie słodź mi tak bo się zarumienię :P Wiesz co jest najlepsze? Że w tej miniaturce nie ma powiedziane kto jest mężem Hermiony i Ty obstawiłaś Freda, w konkursie ktoś podstawił sobie tam Draco, a jeszcze ktoś inny Rona xD Ale zgadłaś - pisałam to z myślą o Freddie'm ;)
UsuńI tak, imię jest zainspirowane Darami Anioła (jak to pisałam, byłam akurat po ostatniej części Darów Anioła i nie wiedziałam co zrobić z życiem) i lekcją hiszpańskiego (claro - jasny) :D
Miło mi, że udało Ci się odnaleźć te emocję ;)
Zaraz wbijam też do Ciebie ;)
❤❤❤❤❤❤❤❤❤ Cudna
OdpowiedzUsuńWeny
Pozdrawiam RosalieIris 😊
Dziękuję! :)
UsuńDzień dobry, to znowu ja. Przepraszam jeszcze raz za ostatni raz! Miało to być zdystansowane, no ale cóż. Wyszło jak wyszło.
OdpowiedzUsuńJeżeli ktoś z Was jest zainteresowany to zapraszam na drugi rozdział. Zaczynam, ale kto wie, może Wam się spodoba od samego początku. Będzie mi miło jeżeli wpadniecie skomentować. Pozytywnie, negatywnie budująco lub wcale i tylko przeczytać :)
http://fremionestory.blogspot.com/2016/03/rodzia-ii-szary-puszysty-ptak.html
Kobieto! Nie wiem jak to zrobić, że ja popłakałam się na miniaturce!
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, rzadko ogółem czytam takie coś, lecz teraz nie mogłam się powstrzymać i wyszło mi to na dobre, naprawdę.
Bardzo ciekawi mnie to, jak zginął Fred...
Hermiona musiała sama się starzeć, dlatego, że jej mąż umarł, to jest dla mnie smutne..
Umiejętnie przeplatałaś czasy...
Pięknie opisałaś sytuację odgrywające się w tym "opowiadaniu"? Dobra, tak to nazwę.
Oryginalny pomysł na miniaturkę i właśnie takie, które mimo wszystko (dla mnie) mają happy end, są wzruszające.
Nie wiem co jeszcze napisać, właściwie nic nie jestem w stanie napisać, szczerzę się do ekranu jak głupia, ale jednak nadal mam przeszklone oczy. Złuy człowieku, przez Ciebie płaczę, to serio jest nie lada wyczyn ;-;
Dobra już nic nie piszę, bo mi to nie wychodzi...
TO ja życzę weny i czekam na kolejne rozdziały opowiadania, a mam nadzieję, iż te pojawią się wkrótce!
Pozdrawiam
~Juna
*podaję chusteczki higieniczne* Wiem, że to zabrzmi sadystycznie, ale taki był mój cel - wzbudzenie emocji ;)
UsuńBardzo się cięszę, że Ci się spodobało, bo to moja pierwsza miniaturka na blogu i nie wiedziałam czy Wam się spodoba :)