– Cholera! Ale mnie cofnęło!
Zgromadzeni spojrzeli na nią przerażonym wzrokiem.
– Cofnęło?
Hermiona wyglądała na zdziwioną pytaniem Ginny.
– Co cofnęło?
– No przed chwilą powiedziałaś, że cię cofnęło.
– Ja? Przecież ja nic takiego nie mówiłam.
Teraz przerażenie w ich oczach jeszcze bardziej się pogłębiło.
– Chyba powinniśmy zaprowadzić cię do skrzydła szpitalnego, żeby upewnić się czy wszystko jest ok.
– Przestań Gin, nie ma takiej potrzeby. Wszystko ze mną ok. Tylko właściwie to nie pamiętam dlaczego straciłam przytomność. Mógłby ktoś mnie uświadomić?
Bliźniacy powoli zaczęli wycofywać się w stronę portretu Grubej Damy, jednak najmłodsza z Weasley'ów szybko udaremniła ich próbę ucieczki.
– Nie tak prędko panowie – przemówiła rudowłosa, trzymając braci za kołnierze. – Sami powinniście opowiedzieć Hermionie co zrobiliście, nie sądzicie?
Fred spojrzał na swojego brata, a ten zaczął udawać, że się zastanawia.
– Noo tak właściwie to... – zaczął Fred.
– Too nie sądzimy, żeby była taka potrzeba. – Dokończył za niego George.
– Myślę, że ty o wiele lepiej opowiesz o tym co zaszło.
– Tak, my nie mamy takiego talentu jak ty, nie będziemy potrafili nadać odpowiednich emocji tej historii! – ponownie wtórował mu George.
– Wykończycie mnie kiedyś! – Ginny puściła kołnierze braci i szybkim ruchem sprzedała im kuksańce. Chłopcy skrzywili się, ale na ich twarzach nie pojawił się grymas bólu, tylko triumfalne uśmiechy. Młoda Weasleyówna przysiadła na brzegu kanapy koło Hermiony i wskazując na bliźniaków, zaczęła opowiadać.
– Ci idioci, którzy niestety są moimi braćmi, do czego przyznaje się z ogromnym bólem serca i niechęcią. Najchętniej udałabym, że ich nie znam, ale niestety ten charakterystyczny kolor włosów. Wracając jednak do tej jakże emocjonującej historii... Fred i George postanowili sprawdzić kilka ze swoich prototypów pod nieobecność Gryfonów w wieży. Między innymi był tam też prototyp jakiejś tam kome...
– Komety Kryształowego Zaklęcia! – krzyknęli jednocześnie bliźniacy, oburzeni zniewagą dla ich wynalazku.
– Ja? Przecież ja nic takiego nie mówiłam.
Teraz przerażenie w ich oczach jeszcze bardziej się pogłębiło.
– Chyba powinniśmy zaprowadzić cię do skrzydła szpitalnego, żeby upewnić się czy wszystko jest ok.
– Przestań Gin, nie ma takiej potrzeby. Wszystko ze mną ok. Tylko właściwie to nie pamiętam dlaczego straciłam przytomność. Mógłby ktoś mnie uświadomić?
Bliźniacy powoli zaczęli wycofywać się w stronę portretu Grubej Damy, jednak najmłodsza z Weasley'ów szybko udaremniła ich próbę ucieczki.
– Nie tak prędko panowie – przemówiła rudowłosa, trzymając braci za kołnierze. – Sami powinniście opowiedzieć Hermionie co zrobiliście, nie sądzicie?
Fred spojrzał na swojego brata, a ten zaczął udawać, że się zastanawia.
– Noo tak właściwie to... – zaczął Fred.
– Too nie sądzimy, żeby była taka potrzeba. – Dokończył za niego George.
– Myślę, że ty o wiele lepiej opowiesz o tym co zaszło.
– Tak, my nie mamy takiego talentu jak ty, nie będziemy potrafili nadać odpowiednich emocji tej historii! – ponownie wtórował mu George.
– Wykończycie mnie kiedyś! – Ginny puściła kołnierze braci i szybkim ruchem sprzedała im kuksańce. Chłopcy skrzywili się, ale na ich twarzach nie pojawił się grymas bólu, tylko triumfalne uśmiechy. Młoda Weasleyówna przysiadła na brzegu kanapy koło Hermiony i wskazując na bliźniaków, zaczęła opowiadać.
– Ci idioci, którzy niestety są moimi braćmi, do czego przyznaje się z ogromnym bólem serca i niechęcią. Najchętniej udałabym, że ich nie znam, ale niestety ten charakterystyczny kolor włosów. Wracając jednak do tej jakże emocjonującej historii... Fred i George postanowili sprawdzić kilka ze swoich prototypów pod nieobecność Gryfonów w wieży. Między innymi był tam też prototyp jakiejś tam kome...
– Komety Kryształowego Zaklęcia! – krzyknęli jednocześnie bliźniacy, oburzeni zniewagą dla ich wynalazku.
– No
właśnie, między innymi była tam ta właśnie kometa. Panowie tak się
zabawili, że zapomnieli o tym, że śniadanie kończy się dzisiaj
wcześniej. Gdy tylko przeszliśmy przez dziurę pod portretem Grubej
Damy, Kometa uderzyła w ciebie i przerzuciła cię prze pół pokoju. Nawiasem mówiąc to chyba osiągnęłaś lepszą prędkość niż najnowszy model Nimbusa. Byliśmy przerażeni, bo dość długo nie mogliśmy cię obudzić, ale całe
szczęście nic ci się nie stało...chyba.
Hermiona spojrzała na bliźniaków. W
tym momencie żałowała, że jednak Gin nie nauczyła jej puszczać
upiorgacków. Bliźniacy widząc minę dziewczyny podnieśli się z foteli,
jednak zrobili to za późno.
– Czy do was kiedyś dotrze, że powinniście skończyć z tym eksperymentowaniem? Najpierw testujecie swoje wynalazki na niczego nieświadomych pierwszoroczniakach, a teraz omal nie zabijacie mnie jakąś tam kometą – bliźniacy już otwierali usta, żeby wypowiedzieć nazwę swojego wynalazku, jednak Granger uciszyła ich jednym ruchem dłoni. – To jest naprawdę żałosne! Zachowujecie się totalnie, całkowicie... Grr... Jesteście po prostu nieodpowiedzialni! Teraz oddajcie mi to pudełko, te wasze wynalazki nie powinny się tutaj dłużej znajdować, bo jeszcze jakiś dzieciak zrobi sobie krzywdę!
Podeszła do drewnianej skrzyneczki w której bliźniacy trzymali kilka ze swoich wynalazków, jednak zanim zdążyła ją wziąć, Fred zagrodził jej drogę. W skutek tego wyciągnięte ręce dziewczyny oplotły bliźniaka w pasie. Dziwnie znajome ciepło przeszło przez jej ciało. Poczuła się przez chwilę tak jakby... bezpieczna? Odgoniła od siebie tę myśl i paląc buraka odsunęła się od Freda, który zadowolony ze swojego sukcesu złapał pudełko i w ślad za bratem, szybko się ulotnił. Hermiona ponownie opadła na kanapę, a obok niej Ginny i Harry. Ron usiadł w fotelu naprzeciwko nich. Miał zamyśloną minę i dopiero po chwili głębszego namysłu odezwał się:
– Jak to jest, że ci dwaj słuchają Ginny i chodzą przy niej jak w zegarku, mimo tego, że jest najmłodsza i do tego jest dziewczyną, a na mnie mają – kulturalnie mówiąc – wyrąbane?
Cała trójka wybuchnęła śmiechem, a rudowłosa z triumfalnymi uśmiechem odpowiedziała:
– No wiesz Ronaldzie, autorytet trzeba sobie budować od najmłodszych lat.
– Przepraszam, nie wiedziałem, że ktoś tu jest. Już sobie idę.
Hermiona uśmiechnęła się do niego i kawałek się przesunęła.
– Nie musisz, siadaj. Jest to wystarczająco miejsca dla naszej dwójki.
– To znaczy, że już nie jesteś na mnie zła? – spojrzał na nią lekko zdziwiony i niepewnie zajął miejsce obok Gryfonki.
– Nie, nie jestem. Uznajmy, że wszystkie grzechy zostały wam odpuszczone.
Zaśmiali się równocześnie i zapadła między nimi chwila ciszy, w której oboje wpatrywali się w odbijający się na tafli wody zachód słońca. Fred wyrwał źdźbło trawy i zaczął się nim bawić.
– Myślałam, że tylko ja przychodzę tutaj, gdy chcę pobyć trochę sama – przerwała ciszę dziewczyna.
– Powiem ci moja droga, że ja myślałem tak samo – zaśmiał się, a Hermiona poczuła się tak jakby słyszała już ten śmiech milion razy.
– Nie wyglądasz mi na osobę, która potrzebuje być sama. Pokusiłabym się raczej o nazwanie cię duszą towarzystwa.
Fred uśmiechnął się pod nosem. Granger już wcześniej zauważyła, że razem z George'm mają bardzo charakterystyczny sposób uśmiechania się, a mianowicie unoszą tylko prawy kącik ust. Wygląda to trochę zawadiacko. Zresztą, większość rzeczy, które robią i mówią bliźniacy jest zawadiackie, więc ten sposób uśmiechania się jak najbardziej do nich pasował.
– Wiem, że wydaję się to bardzo mało prawdopodobne, ale matka natura i mnie obdarzyła rozumem. Może o wiele mniejszym i mniej pojemnym niż twój, ale czasami też muszę go przewietrzyć. Wiesz, mózg długo nieużywany kurczy się, więc gdy nikt nie widzi ukrywam się tutaj i staram się ratować resztki tego co z mojego pozostało.
Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie. Żart młodego Weasley'a był wyjątkowo słaby jak na niego, ale mimo to i tak poprawił jej trochę humor.
– Zaskakujesz mnie Fredzie Weasley'u. I tym razem wyjątkowo w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
– Ohh, – chłopak teatralnie złapał się za serce – nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Po raz pierwszy w moim szesnastoletnim życiu powiedziałaś mi coś miłego! Muszę zapisać sobie tę datę w moim różowym pamiętniczku!
Hermiona lekko się zarumieniła. Nigdy nie była pewna kiedy bliźniacy robią sobie żarty, a kiedy mówią na poważnie.
– Przesadzasz, na pewno kiedyś, wcześniej zdarzyło mi się powiedzieć ci coś miłego – Zaczęła szperać w pamięci, ale nie mogła sobie nic przypomnieć, tym bardziej ciężko jej było skupić się na myślenie, gdy czuła na sobie wzrok Freda. Wzrok, który mówił, że i tak dobrze wie, że takiej sytuacji nie było. Nagle Granger olśniło.
– Mam! Przypomniałam sobie!
Fred patrzył na nią z niedowierzaniem. Ma nauczkę, że nie wątpi się w zdolności Hermiony Granger.
– Oświeć mnie młoda damo, bo ja nic takiego sobie nie przypominam.
– Nie pamiętam kiedy to dokładnie było, ale pamiętam że nikt inny nie chciał pomóc mi przenieść książek z pokoju wspólnego, tylko ty jako jedyny się zgodziłeś, a nawet zgłosiłeś się na ochotnika i po tym jak zanieśliśmy wszystkie książki do biblioteki to powiedziałam ci, ze myliłam się w stosunku do ciebie, że naprawdę dobry z ciebie facet.
Hermiona przerwała na chwilę, bo przed oczami przeleciał jej dalszy fragment tego wydarzenia. Fred dotykający jej policzka i całujący ją w czoło, a potem szepczący jej na ucho, że jeszcze wielu rzeczy o nim nie wie. Na gacie Merlina, przecież coś takiego nigdy nie miało miejsca! Może to był sen? Może ta sytuacja przyśniła jej się kiedyś? Nie, to niemożliwe, nigdy nie zdarzyło jej się fantazjować o Fredzie. Nie pociągał jej. Więc skąd do cholery to wspomnienie znalazło się w jej głowie? Oblał ją zimny pot, gdy obróciła głowę w stronę Freda. Na jego twarzy malowało się głębokie zamyślenie.
– Przeanalizowałem wszystkie możliwe sytuację i tej za żadne galeony świata nie mogę sobie przypomnieć. Więc albo byłem wtedy pod bardzo mocnym wpływem Ognistej, albo ktoś tu fantazjuje o utknięciu ze mną sam na sam w bibliotece!
Na twarzy dziewczyny pojawiły się jeszcze większe wypieki, a Fred widząc jej zawstydzenie jeszcze bardziej rozochocił się w swoich żartach, aż w końcu szturchnął Granger łokciem i rozczochrał jej włosy, co akurat ją rozzłościło. Wstała i otrzepała spodnie z resztek trawy.
– Sprawdź w swoim różowym pamiętniczku, może tam znajdziesz tę sytuację. A tymczasem wracam do dormitorium, żeby napisać wypracowanie za twojego szanownego braciszka.
Fred uśmiechnął się zawadiacko i oczywiście nie mogąc powstrzymać się od zgryźliwej uwagi na pożegnanie, krzyknął na odchodne do dziewczyny:
– Wpadnę do ciebie, spełnię twoje fantazje o zamknięciu się ze mną w bibliotece, kochanieńka!
Hermiona obróciła się i pokazując chłopakowi środkowy palec krzyknęła:
– Czy do was kiedyś dotrze, że powinniście skończyć z tym eksperymentowaniem? Najpierw testujecie swoje wynalazki na niczego nieświadomych pierwszoroczniakach, a teraz omal nie zabijacie mnie jakąś tam kometą – bliźniacy już otwierali usta, żeby wypowiedzieć nazwę swojego wynalazku, jednak Granger uciszyła ich jednym ruchem dłoni. – To jest naprawdę żałosne! Zachowujecie się totalnie, całkowicie... Grr... Jesteście po prostu nieodpowiedzialni! Teraz oddajcie mi to pudełko, te wasze wynalazki nie powinny się tutaj dłużej znajdować, bo jeszcze jakiś dzieciak zrobi sobie krzywdę!
Podeszła do drewnianej skrzyneczki w której bliźniacy trzymali kilka ze swoich wynalazków, jednak zanim zdążyła ją wziąć, Fred zagrodził jej drogę. W skutek tego wyciągnięte ręce dziewczyny oplotły bliźniaka w pasie. Dziwnie znajome ciepło przeszło przez jej ciało. Poczuła się przez chwilę tak jakby... bezpieczna? Odgoniła od siebie tę myśl i paląc buraka odsunęła się od Freda, który zadowolony ze swojego sukcesu złapał pudełko i w ślad za bratem, szybko się ulotnił. Hermiona ponownie opadła na kanapę, a obok niej Ginny i Harry. Ron usiadł w fotelu naprzeciwko nich. Miał zamyśloną minę i dopiero po chwili głębszego namysłu odezwał się:
– Jak to jest, że ci dwaj słuchają Ginny i chodzą przy niej jak w zegarku, mimo tego, że jest najmłodsza i do tego jest dziewczyną, a na mnie mają – kulturalnie mówiąc – wyrąbane?
Cała trójka wybuchnęła śmiechem, a rudowłosa z triumfalnymi uśmiechem odpowiedziała:
– No wiesz Ronaldzie, autorytet trzeba sobie budować od najmłodszych lat.
***
Czasami w życiu dzieją się rzeczy, których zupełnie się nie spodziewamy. Czasami przynoszą dobre, a innym razem złe zmiany. Nie do przewidzenia jest to kto zagości w naszym życiu na dłużej, a kto wpadnie tylko na chwilę. Nie wiemy też co jest prawdziwe, a co ulotne. Właściwie to bardzo mało wiemy o swojej egzystencji, o nas samych. Z jednej strony, ta tajemniczość kolejnych kart w tali życia przeraża, ale z drugiej budzi ciekawość, chęć podróży i podejmowania wyzwań. Każdy lubi czuć się potrzebny i doceniany, więc mimowolnie wkładamy na swoje barki kolejne obowiązki, podejmujemy kolejne wyzwania. Hermiona wiedziała, że została postawiona właśnie przed kolejnym wyzwaniem. Powrót Czarnego Pana nie zwiastował niczego dobrego dla całego świata czarodziejów, a tym bardziej dla Harry'ego, a jeśli dla Pottera to i dla nich – dla niej i Rona. Wiedziała też, że może się wcale tego wyzwania nie podjąć. Owszem, jest przyjaciółką Harry'ego, ale to nie zobowiązuje jej do ryzykowania dla niego życia. Mogła się wycofać, kopnąć ich wszystkich w tyłek i powiedzieć, żeby radzili sobie sami, ale sęk w tym, że nie potrafiła. Lubiła być potrzebna, lubiła czuć się ważna. Znów wstrząsnął jej ciałem ten znajomy dreszcz niepokoju, oznaczający, że na dnie jej serca obudziła się ta maleńka iskierka tęsknoty za normalnym życiem. Oczywiście Granger kochała magię i poprzez słowa "normalne życie" miała na myśli życie normalnej, nastoletniej czarownicy. Żałowała, że jest taka ambitna i że czasami nie potrafi zapanować nad swoją przemądrzałością. W chwilach takich jak ta, gdy do jej świadomości znów wkradał się lęk o przyszłość świata i swoją przyszłość, żałowała że tak mało rzeczy zdążyła spróbować, a jednocześnie wiedziała, że nie będzie miała na tyle odwagi by ich spróbować. Dziewczyny w jej wieku imprezowały, chodziły na zakupy, urządzały babskie wieczory na których całą noc poświęcały na omawianie swojego życia miłosnego, które dane im było posiadać. Hermiona za to w tym czasie czytała książki, uczyła się zaklęć i pogłębiała swoje kujoństwo, tylko po to by móc kiedyś uratować tyłek tym "zwykłym, nastoletnim czarownicom". Wiedziała, że zachowanie tych dziewczyn czasami jest puste, ale mimo wszystko pragnęła go zasmakować. Nikomu nigdy nie przyznała się do swoich pragnień. Czuła, że nieodwracalnie najlepsze lata jej życia ulatują jej między palcami. Bolało ją też to, że wszystkimi dziewczynami interesują się jacyś chłopcy, każda z nich ma jakiegoś adoratora... ba, niektóre nawet po kilku adoratorów, a ona dla każdego jest zwykłą kujonką, czasami nawet nazywaną przez nich żartobliwie Wszystko-Wiem-Granger. Tak bardzo chciała, żeby ktoś ją w końcu zauważył, a gdy nareszcie to się stało to wszystko spieprzyła. Owszem, Wiktor nie należał do osobników zbyt inteligentnych i czasami odnosiła wrażenie, że jego mózg spakował manatki i wyjechał na urlop, ale widziała w jego oczach, że naprawdę mu się podoba. Czuła, że on docenia to jaką osobą jest. Wiele dziewczyn piszczało na jego widok, a ona mogła mieć go na wyłączność. Okej, może nie na wyłączność, bo lada dzień wracał do swojej szkoły, ale podczas jego pobytu mogła zaznać jak to jest być... hmm... adorowaną? Ale oczywiście zabrakło jej odwagi. Walka z najpotężniejszym z Czarnoksiężników jej nie przerażała, ale popołudnie spędzone sam na sam z chłopakiem przyprawiało ją o palpitacje serca. Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru za tchórzostwo, panno Granger – skarciła się sama w duchu. Była tak zamyślona, że nie usłyszała, że ktoś się zbliża. Właściwie to nie spodziewała się, że ktoś przyjdzie w to miejsce. Była to jej własna Świątynia Dumania, jak zdarzało jej się nazywać ten fragment zieleni, ukryty za zasłoną drzew. Obróciła się gwałtownie, gdy usłyszała odgłos łamanej gałęzi, na którą nieznajomy nadepnął. Właściwie to nieznajomy okazał się znajomym. Kilka kroków od niej stał nie kto inny jak Fred Weasley. Spojrzał na Hermione zdziwiony i zrobił kilka kroków w tył.– Przepraszam, nie wiedziałem, że ktoś tu jest. Już sobie idę.
Hermiona uśmiechnęła się do niego i kawałek się przesunęła.
– Nie musisz, siadaj. Jest to wystarczająco miejsca dla naszej dwójki.
– To znaczy, że już nie jesteś na mnie zła? – spojrzał na nią lekko zdziwiony i niepewnie zajął miejsce obok Gryfonki.
– Nie, nie jestem. Uznajmy, że wszystkie grzechy zostały wam odpuszczone.
Zaśmiali się równocześnie i zapadła między nimi chwila ciszy, w której oboje wpatrywali się w odbijający się na tafli wody zachód słońca. Fred wyrwał źdźbło trawy i zaczął się nim bawić.
– Myślałam, że tylko ja przychodzę tutaj, gdy chcę pobyć trochę sama – przerwała ciszę dziewczyna.
– Powiem ci moja droga, że ja myślałem tak samo – zaśmiał się, a Hermiona poczuła się tak jakby słyszała już ten śmiech milion razy.
– Nie wyglądasz mi na osobę, która potrzebuje być sama. Pokusiłabym się raczej o nazwanie cię duszą towarzystwa.
Fred uśmiechnął się pod nosem. Granger już wcześniej zauważyła, że razem z George'm mają bardzo charakterystyczny sposób uśmiechania się, a mianowicie unoszą tylko prawy kącik ust. Wygląda to trochę zawadiacko. Zresztą, większość rzeczy, które robią i mówią bliźniacy jest zawadiackie, więc ten sposób uśmiechania się jak najbardziej do nich pasował.
– Wiem, że wydaję się to bardzo mało prawdopodobne, ale matka natura i mnie obdarzyła rozumem. Może o wiele mniejszym i mniej pojemnym niż twój, ale czasami też muszę go przewietrzyć. Wiesz, mózg długo nieużywany kurczy się, więc gdy nikt nie widzi ukrywam się tutaj i staram się ratować resztki tego co z mojego pozostało.
Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie. Żart młodego Weasley'a był wyjątkowo słaby jak na niego, ale mimo to i tak poprawił jej trochę humor.
– Zaskakujesz mnie Fredzie Weasley'u. I tym razem wyjątkowo w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
– Ohh, – chłopak teatralnie złapał się za serce – nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Po raz pierwszy w moim szesnastoletnim życiu powiedziałaś mi coś miłego! Muszę zapisać sobie tę datę w moim różowym pamiętniczku!
Hermiona lekko się zarumieniła. Nigdy nie była pewna kiedy bliźniacy robią sobie żarty, a kiedy mówią na poważnie.
– Przesadzasz, na pewno kiedyś, wcześniej zdarzyło mi się powiedzieć ci coś miłego – Zaczęła szperać w pamięci, ale nie mogła sobie nic przypomnieć, tym bardziej ciężko jej było skupić się na myślenie, gdy czuła na sobie wzrok Freda. Wzrok, który mówił, że i tak dobrze wie, że takiej sytuacji nie było. Nagle Granger olśniło.
– Mam! Przypomniałam sobie!
Fred patrzył na nią z niedowierzaniem. Ma nauczkę, że nie wątpi się w zdolności Hermiony Granger.
– Oświeć mnie młoda damo, bo ja nic takiego sobie nie przypominam.
– Nie pamiętam kiedy to dokładnie było, ale pamiętam że nikt inny nie chciał pomóc mi przenieść książek z pokoju wspólnego, tylko ty jako jedyny się zgodziłeś, a nawet zgłosiłeś się na ochotnika i po tym jak zanieśliśmy wszystkie książki do biblioteki to powiedziałam ci, ze myliłam się w stosunku do ciebie, że naprawdę dobry z ciebie facet.
Hermiona przerwała na chwilę, bo przed oczami przeleciał jej dalszy fragment tego wydarzenia. Fred dotykający jej policzka i całujący ją w czoło, a potem szepczący jej na ucho, że jeszcze wielu rzeczy o nim nie wie. Na gacie Merlina, przecież coś takiego nigdy nie miało miejsca! Może to był sen? Może ta sytuacja przyśniła jej się kiedyś? Nie, to niemożliwe, nigdy nie zdarzyło jej się fantazjować o Fredzie. Nie pociągał jej. Więc skąd do cholery to wspomnienie znalazło się w jej głowie? Oblał ją zimny pot, gdy obróciła głowę w stronę Freda. Na jego twarzy malowało się głębokie zamyślenie.
– Przeanalizowałem wszystkie możliwe sytuację i tej za żadne galeony świata nie mogę sobie przypomnieć. Więc albo byłem wtedy pod bardzo mocnym wpływem Ognistej, albo ktoś tu fantazjuje o utknięciu ze mną sam na sam w bibliotece!
Na twarzy dziewczyny pojawiły się jeszcze większe wypieki, a Fred widząc jej zawstydzenie jeszcze bardziej rozochocił się w swoich żartach, aż w końcu szturchnął Granger łokciem i rozczochrał jej włosy, co akurat ją rozzłościło. Wstała i otrzepała spodnie z resztek trawy.
– Sprawdź w swoim różowym pamiętniczku, może tam znajdziesz tę sytuację. A tymczasem wracam do dormitorium, żeby napisać wypracowanie za twojego szanownego braciszka.
Fred uśmiechnął się zawadiacko i oczywiście nie mogąc powstrzymać się od zgryźliwej uwagi na pożegnanie, krzyknął na odchodne do dziewczyny:
– Wpadnę do ciebie, spełnię twoje fantazje o zamknięciu się ze mną w bibliotece, kochanieńka!
Hermiona obróciła się i pokazując chłopakowi środkowy palec krzyknęła:
– Dupek!
– Ale za to jaki przystojny! – usłyszała jeszcze na odchodne, zanim zniknęła za murami zamku.
***
Oto jest! Pierwszy rozdział, który nie wnosi zupełnie nic, ale jak wiadomo na początku są same nudy. Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale szkoła to zło, a potem pierwszy tydzień ferii w rozjazdach i tak jakoś zeszło. Na początek czekam na 5 komentarzy, tak na rozgrzewkę dla Was i na zmotywowanie mnie do sprężenia się z pisaniem :D
Boże mój święty! Świetnie Ci wyszedł rozdział! I w ogóle to cudownie, że wreszcie napisałaś! Nawet nie weisz, jak się ucieszyła, kiedy zobaczyła, że cos dodałaś! Rozdział genialny, niektóre sytuacje mnie rozśmieszyły, miedzy innymi zwykłe -cholera, jak mnie cofnęło! -
OdpowiedzUsuńKocham to całym moim potterowskim serduszkiem,
życzę kochana weny :)))
~Kate
Dziękuje ❤ a Ty nawet nie wiesz jak się ciesze, że czytasz i ze Ci się podoba!:D
Usuń"Pierwszy rozdział, który nie wnosi zupełnie nic, ale jak wiadomo na początku są same nudy" Nudy? NUDY?! Żartujesz prawda?! Przecież to było boskie *q* aż mi się przypomniały pierwsze rozdziały twojego poprzedniego opka. Kurczę, podczas tych szkolnych czasów to zawsze tak uroczo było x3 Niech Miona sobie szybko wszystko przypomni, musi ogarnąć że kocha Freda xD
OdpowiedzUsuńNo nie wiedziałam czy Wam się ten rozdział spodoba, ale skoro się spodobał to bardzo się cieszę. Czekałam na Twój komentarz z niecierpliwością, bo zawsze podsuwasz mi jakiś ciekawy pomysł ❤
UsuńPrzed dosłownie chwilą skończyłam czytać twojego poprzedniego bloga.:)Przepraszam! Chciałam powiedzieć Twojego zajebistego, poprzedniego bloga! ;) I wcale nie przesadzam czytałam wiele fanfiction, ale ten jest najlepszy ze wszystkich! Ten komentarz może być trochę chaotyczny, ale nadal dygocę od emocji po przeczytaniu poprzedniej historii. Chciałabym ci powiedzieć, że nawet gdy będziesz się zastanawiać czy rozdział jest napisany poprawnie, czy zainteresuje czytelników, czy dałaś z siebie wszystko, to i tak wrzuć go na bloga! Jeżeli nawet mi się nie spodoba, w co wątpię bo piszesz świetnie, to to jak najbardziej zrozumiem.Nawet sama Rowling podczas pisania pottera miała gorsze dni, brak weny itd. Nie przejmuj się hejtami i wytyknientymi błędami tylko pisz dalej! Rób to co kochasz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę weny w tedy kiedy jest ci potrzebna!:)
~Marla lub jak wolisz Martyna ;)
Takie komentarze jak Twój są zawsze dla autora jak miodek na serduszko :D ❤ Cieszę się bardzo, że mój poprzedni blog wzbudził w Tobie tyle emocji, bo to tylko obrazuje mi, że zrobiłam kawał dobrej roboty. I oczywiście bardzo mi miło, że tutaj także Ci się spodobało i mam nadzieję, że pozostaniesz ze mną i moją historiĄ na dłużej ;)
UsuńPozdrawiam i ściskam
Nie mogę się zebrać do napisania tego komentarza... Czytałam poprzedniego bloga i wzbudził on we mnie tyle emocji (a u mnie o to trochę trudno). Tutaj ja już czuję ich miłość 💗 i wiem, że emocje znowu będą. Potrafisz i tyle :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że w końcu wstawiłaś, bo trochę czekaliśmy. Już się bałam, że ten rozdział się nie pojawi.
Cóż, życzę dużo weny!
Pozdrawiam cieplutko! :*
Cieszę się, bo właśnie o to mi chodziło - żeby w każdym rozdziale dało się czuć emocje bohaterów ;)
UsuńJak się za coś biorę to zawsze staram się doprowadzić to do końca, więc spokojnie nie porzuce bloga 😉
Dziękuje za miłe słowa i również pozdrawiam ❤
HELOŁ! ITS MIII!
OdpowiedzUsuńTak oto pięknie się z Tobą przywitam na nowiuśnieńkim blogu!
Coś czuje, że zapowiada się kolejna wspaniała historia ^ω^
Nawet nie wiesz jak bardzo się stęskniłam za komentowaniem Twoich arcydzieł i nawet to, że jest pierwsza w nocy mnie nie powstrzyma! (To się nazywa psychofanizm, no nie? Xd)
Może zaczne od prologu, bo tam jeszcze nie komentowałam.
No to tak...
BARDZO, ALE TO NAPRAWDĘ BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE POSTANOWIŁAŚ PISAĆ KOLEJNE FREMIONEΣ>―(〃°ω°〃)♡→.
Początek jest bardzo ciekawy i taki tajemniczy, już sama ta kobieta, która pomagała Mionie...
Do tego już od razu wiadomo na czym się stoi, chociaż nie tak dokońca...jednym słowem, prolog jest taki w sam raz :-)
Co do rozdziału 1....
Nie kumam o co chodzi z tym cofnięciem, a dokładnie nie kumam w jakim sensie się ona wyparła...czy tak po prostu szybko zapomniała, czy przypadkiem chciała ich tak "ochronić" (mam nadzieje, że wiesz o co mi chodzi). Nie wiem, może dla wszystkich to zrozumiałe i w 100% jasne, ale ja ostatnimi czasy wszędzie szukam dwuznaczności, więc mega za to przepraszam...ale czytając dalej, stwierdzam, że chyba chodzi o tę 1 wersję, więc cii nie było tematu ;-)
No tak, którzby inny mógłby być twórcą zamieszanek jak nie wspaniałe rodzeństwo Weasley? xD
Z tego co widzę Hermiona nie będzie aż tak bardzo oddalona od siebie, jak na początku myślałam.
No chyba, że Fred ją zmieni, ale ja Fredowi pozwalam ^^
Ooo..już pierwszy tulas Freda i Mionki...no no XD
Hahahaha Ron rozwala system hahahaha ≧∇≦
Jak ja uwielbiam Twoje opisy, szczególnie jak opisujesz rzeczy, które opisać trudno, a Tobie to wychodzi jakbyś nic innego nie robiła...
Wiem, że mnie potrafi wszystko rozbawić, nawet te "suche suchary", ale ten niby słaby żart Freda nie jest w cale słaby..przynajmniej dla mnie:-D
Różowy pamiętniczek. Heh xd W tym momencie to już miałam niezłego banana na gębie xd Jak tylko sobie wyobraże, takiego Freda leżącego na brzuchu na swoim łóżku machając nogami i pisząc w takim różowym pamiętniczku to coś mnie trafia po prostu XDD
Czyżby naszej Mionie coś się przypominało? O.o
Hahaha no bombastiko! Cała ta scenka genialna, a końcówka prześwietna!
Podsumowując rozdział wyszedł Ci świetnie, kochana!
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału (A pragnę Cię poinformować, że jestem 5 osobą ฅ'ω'ฅ)
A teraz idę spać, bo w końcu za pięć godzin trzeba wstać...
Pozdrawiam.
Czasu i weny życzę!
Twoja wierna
~Kaśka Zwana Gryzoniem
GE-NIA-LNE! Nie przepadam za pierwszymi rozdziałami w fanfiction, ale ten był tak lekki i przyjemny, że chyba uznam go za jeden z najbardziej udanych pierwszych rozdziałów jakie czytałam :) Kwestia rozdziału - pewna rzecz mnie nurtuje - mianowicie Hermiona cofnęła się w czasie i tak jak ta czarownica w prologu mówiła - straciła pamięć uczucia do Freda, prawda? To był ten efekt uboczny? Moim zdaniem to wynika z rozdziału, a zwłaszcza z tego fragmentu o "urojeniu" Hermiony względem wydarzenia w bibliotece. To wspomnienie prawda? To miało miejsce, tylko przez wpływ cofnięcia się w czasie Hermiona nie mogła sobie przypomnieć kiedy to było? Bo tak mi się wszystko kalkuluje. Jeśli coś pokiećkałam, to proszę o poprawienie :) Pozdrawiam i lecę czytać dalej
OdpowiedzUsuń