Hermiona
wyszła na dziedziniec, gdzie uczniowie innych szkół szykowali się do odjazdu.
Odnalazła wzrokiem Kruma i uśmiechnęła się, przeciskając się do niego wśród
tłumu. Gdy tylko znalazła się przed chłopakiem, ten szybko wziął ją w objęcia.
– Hermionanina, cieszę się że ty jednak
przyszła! – wykrzyknął tuż przy jej uchu, starając się zagłuszyć hałas panujący
na dziedzińcu.
– Przecież nie mogłam nie przyjść się z tobą
pożegnać! – odpowiedziała Gryfonka ze szczerym uśmiechem.
– Straszna tu głośno. Chodźma może gdzieś,
gdzie da sia porozmawiać.
Hermiona skinęła głową i
poprowadziła chłopaka w stronę skąpanych w słońcu błoni. Wraz z oddalaniem się
od dziedzińca, hałas stawał się coraz cichszy, aż w końcu nie było słychać go w
ogóle. Stanęli przy jednej ze znajdujących się na błoniach ławek. Drewnianą
powierzchnie pokrywały wyrzeźbione w
niej podpisy, rysunki, a przede wszystkim masa serduszek i wyznań
miłości. Co za wandalizm! Hermiona aż
się wzdrygnęła na ten widok i przed szybkim naprawienie ławki powstrzymywał ją
tylko fakt, że nie chciała wyjść przed Wiktorem na pedantkę. Usiedli, a Wieża
Gryffindoru pod którą się znajdowali rzucała na nich cień, chroniąc przed
gorącymi promieniami słonecznymi.
– Hermionanina, ja strasznie żałuja, że musza
już wyjeżdżać. Gdybym mógł to zostałbym tu, żeba móc spędzać z tobą jak
najwięca czasu, bo musisz widzieć, że jesteś naprawdę wspaniała kobieta. Ja
chciałbym żeby my mieli nadal kontakt, dlatego mam tu zapisana swój adres.
Jeśli będzie chciała to napisz do mnie. Będę na to bardzo czekać. Gdyby ty
chciała to zaprasza cię we wakacje do siebia, ja zawsze chętnia cię oprowadza.
Hermiona czuła jak na jej
policzki wpełza ogromny rumieniec, zdradzając buzujące w niej uczucia. Słowa
chłopaka (i to nie byle jakiego chłopaka, bo Wiktora Kruma na widok które piszczą
czarownice na całym świecie) dały jej co najmniej plus pięćdziesiąt do
samooceny. Uśmiechnęła się promiennie, z radością w oczach której nie dało się
ukryć.
– Ja...Ja nie wiem co powiedzieć. To bardzo
miłe z twojej strony, w ogóle wszystko co powiedziałeś jest dla mnie bardzo
pochlebiające. Obiecuję, że napiszę do ciebie od razu po powrocie do domu. A co
do odwiedzin, to kto wie – może kiedyś nadarzy się okazja. Oczywiście ty
również jesteś zawsze mile widziany.
Na dziedzińcu rozległ się głos
trąb, oznajmiający, że przybyły środki transportu gościnnych szkół. Wiktor
wstał, a Hermiona poszła w jego ślady. Teraz stali zaledwie kilka centymetrów
od siebie. Krum rozłożył ramiona w geście oznajmującym, że chcę ją przytulić. W
brzuchu Gryfonki pojawiło się dziwne, delikatne łaskotanie. Zrobiła głębszy
wdech i zanurzyła się w uścisku chłopaka. Jego silne ramiona oplotły szczelnie
jej ciało. Był od niej dużo wyższy, więc jej głowa znajdowała się idealnie na
wysokości jego torsu. Czuła jak klatka piersiowa chłopaka porusza się miarowo
pod jej policzkiem. Zawsze uważała, że jest samowystarczalna i do szczęścia nie
potrzeba jej nikogo ani niczego, jednak teraz czuła się tak przyjemnie
odprężona, że gotowa byłaby oddać swoją samowystarczalność za codzienną dawkę
takich czułości. Poczuła na czole ciepło ust Wiktora, który czule ją cmoknął.
Na filmach zawsze ubóstwiała ten gest, ale nie myślała, że naprawdę jest aż tak
uroczy. Policzki zaczęły ją jeszcze bardziej piec. Rozległ się ponownie dźwięk
trąbki. Hermiona odsunęła się od Wiktora, a raczej próbowała się od niego
odsunąć, bo chłopak rozluźnił uścisk, ale nadal trzymał dłonie oplecione wokół
jej talii. Granger spojrzała w jego oczy i każdy mięsień w jej ciele zaczął
sztywnieć. Usta nagle jej obeschły, gdy zrozumiała ze to jest ten moment w
którym zapewne za chwilę przeżyję swój pierwszy w życiu pocałunek. Krum
uśmiechnął się, przyglądając jej się z czułością, a tym samym jeszcze bardziej
ją zawstydzając.
– Czy ja moga cię pocałować na pożegnanie? –
zapytał, nadal wpatrując się w oczy dziewczyny. – Zanim ten ruda chłopak znowu
nam przeszkodzi.
Hermiona lekko skinęła głową,
bo głos zamarł jej w gardle i nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Stres wziął
nad nią górę. Przymknęła powieki, gdy twarz Wiktora zaczęła zbliżać się do jej
twarzy. Gdy jego usta już prawie zetknęły się z jej malinowymi wargami, szyba
na jednym z pięter znajdujących się nad ich głowami roztrzaskała się z hukiem.
Rozległ się czyiś śmiech, a potem wzburzony głos profesora Snape'a, a w ich stronę wraz z
odłamkami szkła, poszybował ogromny kufer ze złotymi, lśniącymi literami "W&W". Hermiona już miała przed
oczami najgorszy scenariusz, gdy ktoś rzucił się na nią i odepchnął. Kufer z
impetem uderzył w miejsce gdzie jeszcze przed sekundą stała i roztrzaskał się
na maleńkie kawałki. Minęło kilka minut zanim dziewczyna się otrząsnęła. Na
samą myśl o tym, że ten kufer przed chwilą mógł roztrzaskać się na jej głowie,
czuła uderzenie gorąca. Była pewna, ze osobą która ją uratowała jest Wiktor,
jednak zapach perfum który właśnie wypełnił jej płuca nie należał do niego.
Dobrze znała te perfumy, bo były to jedyne męskie perfumy łączące wszystkie jej
ulubione zapachy. I używał ich tylko jeden chłopak w Hogwarcie...
– Fred, mógłbyś już ze mnie zejść?
Rudzielec wydawał się nadal
lekko zdezorientowany wydarzeniami sprzed chwili, więc trochę mu zajęło
przeanalizowanie słów Hermiony. Próbował się podnieść, nie przyciskając dłoni
do leżących wszędzie odłamków szkła, jednak to nie było wcale łatwe zadanie.
Gdy już prawie udało mu się wstać, ktoś gwałtownie złapał go za szatę i cisnął
w przeciwnym kierunku. Fred zachwiał się, ale ostatecznie udało mu się utrzymać
równowagę. W ostatniej chwili zdążył się uchylić przed nadlatującym ciosem.
– Tego już za wiela, co ty sobia myśla?! –
krzyknął rozwścieczony Krum, którego szata i twarz były w tak samo czerwonym
kolorze. – Ja znosił twoja głupota i to, że zawsze ty się zjawia w najmniej
odpowiednia momenta, ale to już była przesada! Dopóka twoja głupota nie robia
nikomu krzywda, było ok, ale teraz ty już przesada.
Przedstawiciel Durmstrangu
wymierzył kolejny cios, zanim Fred zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Tym razem
refleks Weasley'a zawiódł i cios okazał się celny. Na twarzy bliźniaka momentalnie
pojawiła się szkarłatna ciecz. Hermiona widząc to, szybko podniosła się z
ziemi, nie zwracając nawet uwagi na to, że odłamki szkła wbijają jej się w
dłonie. Jednym susem pokonała dystans oddzielając ją od walczących chłopaków i
stanęła między nimi, w ostatnim momencie zatrzymując rękę Freda, która już
szybowała ku twarzy Wiktora. Chcąc mieć pewność, że Weasley nie wykona żadnego
niekontrolowanego przez nią ruchu, stanęła do niego tyłem i splotła swoje palce
z jego. Pozwolił jej na to. Hermiona spojrzała na Wiktora z nieukrywaną złością w oczach.
– Sądzę, ze powinieneś już iść Wiktorze. Twój
statek zaraz odpływa...
Czarne oczy chłopaka przybrały
dziwnie dziki wyraz. Bez słowa odwrócił się i ruszył w stronę dziedzińca.
Hermiona poczuła, ze Fred opiera swój podbródek na jej ramieniu.
– Krumek Chrumek, szerokiej drogi – tak
szerokiej, żebyście ty i twoje gburowate ego zmieścili się na niej!
Gdy Wiktor zniknął na
dziedzińcu, Hermiona wymierzyła Fredowi siarczysty policzek.
– Au! Za co to?! – zapytał, łapiąc się za bolące miejsce.
– Za to co przed chwilą powiedziałeś. Taki
jesteś wygadany, gdy przeciwnik znajduje się w bezpiecznej od ciebie
odległości, co? - Nim chłopak zdąży się zorientować co się dzieje, dostał drugi
policzek. - A to za tę skrzynię, nie wiem jak wielkim idiotom trzeba być, żeby
wyrzucić skrzynię przez okno?!
– To nie było celowe – zaczął się tłumaczyć.
– George pchnął skrzynie w moją stronę, a ja nie zdążyłem jej złapać i wyleciała przez to pieprzone okno... Gdybym wiedział, że ty tutaj jesteś to wyskoczyłbym za tą skrzynią i starałbym się ją złapać w locie byle tylko ci się nic nie stało...
– George pchnął skrzynie w moją stronę, a ja nie zdążyłem jej złapać i wyleciała przez to pieprzone okno... Gdybym wiedział, że ty tutaj jesteś to wyskoczyłbym za tą skrzynią i starałbym się ją złapać w locie byle tylko ci się nic nie stało...
Po tych słowach cała złość
uszła z Gryfonki niczym powietrze z balonika i zachciało jej się śmiać, jednak
nie chciała okazać Fredowi, ze już się nie gniewa, dlatego odwróciła od niego
twarz ukrywając uśmiech i zaczęła ciągnąć go w stronę skrzydła szpitalnego,
nadal nie wypuszczając jego dłoni ze swojej.
Weszli do dużego białego
pomieszczenia, o charakterystycznym, chemicznym zapachu. Po obu stronach sali
stały rzędy pustych łóżek. Granger usadziła Freda na pierwszym z nich i zaczęła
się rozglądać w poszukiwaniu pani Pomfrey, której jednak w sali nie było.
Postanowiła sama przejść do działania. Swoją dłonią uniosła podbródek chłopaka
i zaczęła mu się przyglądać. Fred starał się unikać jej wzroku i z pełnym
skupienie wpatrywał się w podłogę. Hermione jednocześnie śmieszył i rozczulał
ten widok. Sama już nie była pewna czy bardziej nienaturalne wydaje jej się to,
że Fred Weasley się wstydzi, czy to że się rumieni. Starała się zachować powagę
oceniając jakie szkody na jego twarzy wyrządziła pięść Wiktora. Krew już zaschła,
więc całe szczęście oznaczało to, ze nos nie jest złamany. Z jednej z szafek
wzięła gazik i miskę z wodą, by zetrzeć czerwone plamy z twarzy chłopaka, ale gdy
tylko włożyła ręce do miski z wodą, poczuła przeszywając ból po wewnętrznej
stronie dłoni. Cicho jęknęła co nie umknęło uwadze Freda.
– Miona, wszystko w porządku?
Grymas bólu na twarzy Gryfonki
zastąpiło zdziwienie. Miona…
– Jak...Jak ty mnie przed chwilą nazywałeś?
Fred wydawał się
zdezorientowany jej pytanie, ale od razu na nie odpowiedział, jakby próbując w
ten sposób naprawić wszystkie swoje dzisiejsze błędy.
– Miona... Nie wiem czemu tak powiedziałem,
po prostu tak mi jakoś to przyszło pierwsze na myśl. Jest krótsze niż twoje
całe imię ii... - przerwał, patrząc na wodę w misce, która zaczynała się robić
coraz bardziej czerwona - i chyba coś nie tak z twoimi dłońmi!
Chwycił ją za nadgarstki i
wyciągnął jej dłonie spod tafli wody. Pod zaschniętą warstwą jego krwi, w
dłoniach dziewczyny znajdowały się dziesiątki małych, szklanych odłamków. Teraz
to on posadził ją na łóżku.
– Matko, jakim cudem ty nic nie czułaś?! –
zapytał, z przerażeniem przyglądając się wnętrzu jej dłoni.
– Ja... Ja nie wiem. To chyba adrenalina,
byłam zbyt skupiona na tym co działo się dookoła, żeby skupić się na sobie.
– Trzeba to jak najszybciej usunąć. Poczekaj –
obrócił się do niej tyłem i zaczął czegoś szukać po szafkach. Po chwili stał już przed dziewczyna
z tacą, na której miał różne przyrządy i o dziwo – miał na sobie lekarski
fartuch.
– Dzień dobry, najprzystojniejszy uzdrowiciel
w Świecie Magii właśnie do pani przybył. – Ukłonił się nisko. – Teraz proszę
usiąść doktorowi na kolanach.
Hermiona najchętniej palnęłaby
się ręką w czoło, gdyby nie fakt, że w obu dłoniach miała odłamki szkła. Nie miała
już siły na kłócenie się z Fredem, więc posłusznie usiadła mu na kolanach.
Chłopak objął ją w pasie, a ona oparła głowę na jego ramieniu.
– Ostrzegam, że może zaboleć – wyszeptał, a
ona tylko mocniej wtuliła się w zagłębieniu w jego obojczyku.
– Jesteś pewien, że wiesz co robisz?
– Taaak, spokojnie. Nie raz musiałem ratować
Georga po naszych małych ‘’wypadkach przy pracy”.
Skinęła głową, a on ujął jej
dłoń w swoją i sięgnął po pęsetę. Delikatnie, z precyzją godną prawdziwego
chirurga złapał największy kawałek szkła i sprawnym ruchem wyciągnął go.
Hermiona cicho jęknęła, przyciskając czoło do szyi chłopaka. Fred wolną ręką
pogładził ją po ramieniu, starając się dodać jej otuchy. Całe szczęście większość
odłamków nie tkwiła zbyt głęboko, więc Weasley uwinął się z tym dość szybko.
Namoczył wacik w wodzie utlenionej i nachylił się do jej ucha.
– Teraz może trochę szczypać.
Dotknął wacikiem do jej dłoni i
poczuł jak całe jej ciało się napina. Nie wiedział czemu, ale patrząc na jej
cierpienie czuł, jakby jakaś cząstka niego również cierpiała. Zanim zastanowił
się co robi, przycisnął wargi do czubka jej głowy, składając na nim pocałunek.
Hermiona nie miała siły protestować… a może nawet nie chciała protestować. Jego
ramiona były jak przystań w której chciałoby się odpocząć. Nie rozumiała go,
nie rozumiała siebie, ale wiedziała już na pewno, że to wszystko ma jakiś
głębszy sens, że za tymi wszystkimi wydarzeniami kryję się coś o wiele
większego. Poczuła, że ból ustaje, a jej ciało zaczęło się odprężać, opadając
bezwładnie w ramiona Freda. Kto by pomyślał, że w ciągu jednego dnia można przeżyć
dwa pocałunki i oba tak skrajnie się od siebie różniące. Wiktor sprawił, że poczuła
się taka mała, bezbronna, za to Fred… Jej powieki zaczęły stawać się coraz
cięższe, aż w końcu poddały się i złożyły broń, zakrywając się zasłoną rzęs.
Fred wstał, unosząc Hermionę.
Odłożył ją na łóżku i najdelikatniej jak się dało, przykrył ją kocem. Poszedł
do łazienki by zmyć krew z twarzy i opatrzyć swoje rany. Całe szczęście okazało
się, że nie odniósł żadnych większych obrażeń poza kilkoma siniakami i
zadrapaniami. Zimna woda orzeźwiła go trochę i przyniosła ulgę na obolałą
szczękę. Co jak co, ale musi przyznać, że prawy sierpowy to ma chłopak dobry.
Jego szczęka na pewno zapamięta go na dłużej. Wrócił na salę i koło łóżka na
którym spała Hermiona zauważył zwitek papieru. Podniósł go i od razu domyślił się
co to jest. Rosyjska nazwa ulic, koślawe pismo… Fred wahał się przez chwilę co powinien
zrobić, ale ostatecznie wcisnął pergamin do kieszeni. Chciał iść poszukać
pielęgniarki, by upewniła się czy z Hermioną na pewno wszystko okej, ale dłoń
dziewczyny zacisnęła się wokół jego nadgarstka, a Granger, prawie bezgłośnie
wyszeptała:
– Zostań ze mną, proszę… Nie zostawiaj mnie
po raz drugi…
Will I know it? Will I know it?
Will I know it when I see it?
Will I know it, will I know it when you're here?
I need you now
I need you more than ever before.. before
***
Will I know it? Will I know it?
Will I know it when I see it?
Will I know it, will I know it when you're here?
I need you now
I need you more than ever before.. before
Cześć i czołem :D Rozdział może
nie należy do jakiś mega ciekawych i pełnych akcji, ale przypadł mi do gustu i
bardzo przyjemnie mi się go pisało. Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie
w piątek (15.04.2016), bo w tygodniu mam masę nauki, kursy na prawko itp. Itd.,
więc zazwyczaj w piąteczek siadam na spokojnie i wszystko poprawiam. Mam do Was
tylko jeszcze pytanko – czy pasuje Wam taka długość rozdziałów? ( są to ok 4 strony w Wordzie) ;)
A teraz nie przedłużając,
czekam na 10 komentarzy!
Pozdrowionka Wam śle,
Wena mnie wyjątkowo rozpiera,
gdyby jeszcze ten czas…
Marta Weasley
PS Tak wiem, że tęskniliście za moimi filmikami xD
4 strony w wordzie?! O.o jaką czcionką, sześćdziesiątką? :P i nie, nie pasuje mi długość, chcę więcej! >.<
OdpowiedzUsuńZ jednej strony rozumiem złość Kruma, ale z drugiej strony lubię tego Freda :D podkreślam tego, bo w sumie w każdym opku jest nieco inny, w końcu każdy interpretuje tą postać przez własny umysł. Jest taki bezmyślny czasami...ale jak założył ten fartuch i w ogóle to aż trudno było się nie uśmiechnąć i zrobić takie "och, Fred...głuptasie" ^.^
btw, a co ze Snapem? I Georgem? Jestem pewna że to widzieli z góry przez to rozbite okno, czy bracia będą mieć teraz jakiś szlaban czy coś? bo powinni i jestem pewna ze Hermiona podziela moje zdanie :P no i jeszcze gdzie się podziewa pani Pomfrey?! Nagle wszyscy wyparowali? xD Niech zgadnę...Potter? :P
Gdyby nie to, że siedzę teraz w autobusie, to dawno bym już zaczęła skakać z radości. Ale starsza pani na przeciw mnie dość dziwnie mi się przygląda, więc musze się opanować.
OdpowiedzUsuńCO WCALE NIE JEST TAKIE ŁATWE!
Na kotlety schabowe pani Weasley, Marta! To jest cuowdniepięknekochanegenialne! O mój bożeeee daj mi sekundę...
Oczywiście na początku myślałam, że wezmę jakąś gazetę, znajdę Cię i dostaniesz nią ode mnie w głowę! Już myślałam, że oni się pocałują! Zawał serca był bliski!
Ale to było takie "urocze" kiedy Wiktor jak prawdziwy gentleman zapytał czy mogą się pocałować. No i ta wzmianka o ruda chłopak:')))
I kurcze wspaniale się wszystko zgrało, bo kiedy skrzynka wylatywała przez okno, to w tym momencie kochana pani z naprzeciwka, na skutek hamowania, rzuciła na mnie siatki z warzywami! Ale żaden przystojny Weasley mnie nie uratował:((
Scena z Fredem i Wiktorem była przekochana, szczególnie zdania - "Chcąc mieć pewność, że Weasley nie wykona żadnego niekontrolowanego przez nią ruchu, stanęła do niego tyłem i splotła swoje palce z jego. Pozwolił jej na to. ", a dokładniej te kilka słów -"stanęła do niego tyłem i splotła swoje palce z jego. Pozwolił jej na to.". No ja myślałam, że eksploduję ze słodkości i miłości!
I dobrze tak temu Krumowi! Spadaj ziomek na bambusa!
Zdecydowanie te siarczyste policzki się przydały Fredowi:')) ale ale jego odpowiedź była taka kochana<3
I teraz zdecydowanie moja ukochana część całego rozdziału - Skrzydło Szpitalne! No aaaach<333 jak ja bym chciała umieć tak wszystko ładnie opisywać i ujmować w takie urokliwe słowa!
To była najcudowniejsza scena na świecie! I to gdy się zwrócił do niej Miona, gdy usiadł mu na kolanach i gdy zasnęła i aaaaaa<333 zaserduszkuję Cię na smierć! <33333
No właśnie. Zasnęła. I to co powiedziała na końcu było takie.... jfdfsjdcbjksbdkjfsebfusdjdsvsj! Nie umiem się inaczej wysłowić! Cały ten rozdział jest po prostu piękny.
P-I-Ę-K-N-Y!!!
Dobra, koniec tego, zaraz mój przystanek;) czekam na więcej i życzę Ci weny<3 na pewno zdasz to prawko, już ja w Ciebie wierzę:))
~Kate
PS jak dla mnie rozdziały mogą mieć i po 10 stron w Wordzie:))
PSS u mnie tez nowy rozdział:) http://fremioneczytowogolemozliwe.blogspot.com/
CUDO <3<3<3
OdpowiedzUsuńTen rozdział był taki słodziaśny! Freddie i jego teksty! Jeszcze to Skrzydło Szpitalne! No nie mogę, jaie to było świetne!
A Krum niech spada. Nie lubię go!
Ta latająca skrzynia tak mnie rozbawiła XD
I słowa Miony na końcu :*
Kocham, kocham, kocham :*:*
Pozdrawiam i weny życzę :*
Genialny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńFred taki kochany. Krum zachował się okropnie.
Akcja w skrzydle szpitalnym boska^^
Czyżby Mionie zaczęło się coś przypominać...
Długość rozdziałów jest ok, choć ja uwielbiam jeszcze dłuższe ^^
Czekam na kolejny i weeny :)
Świetny <3 <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak piszesz notki :*
Ja się nie rozpisuje i czekam na dalszą część historii **
Oh no!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, iż wcześniej nie skomentowałam rozdziału, lecz urwałam w połowie i poszłam z psem ;-;
Ale teraz na temat rozdziału
Krum... Nie, nie możesz pocałować Hermiony, ona jest dla kogoś zarezerwowana :33
Gdybym wiedział, że ty tutaj jesteś to wyskoczyłbym za tą skrzynią i starałbym się ją złapać w locie byle tylko ci się nic nie stało.." Aww spodobało mi się to wyznanie...
Wiktor dał w japę Fredowi za nic.. Powinien oddać Georgowi.
Uzdrowiciel Weasley. Nie wyobrażam sobie tego, wykorzystywał by pacjentki *ajm sori wiem, że mam zryty mózg*
Mionuś coś zdradziła? Yep! Tylko oni się niczego nie domyślą... łaj?!
Dobra, nie unoszę się już, więc nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć weny oraz czekać na nexta.
Pozdrawiam
~Juna
Boże ten rozdział jest poprostu prze genialny!
OdpowiedzUsuńAkcja z tym spadających kufrem - boska.
Jestem tylko ciekawa co teraz będzie z Georgem, przecież został tam ze Snapem.
No cóż nie pozostaje mi nic innego niż czekać na kolejny rozdział <3
super rozdział! czekam z niecierpliwością na kolejny.
OdpowiedzUsuńBoże Święty!!
OdpowiedzUsuńJaki ten rozdział jest śliczny!!
Taki awawaw ^ω^ ^ω^ ^ω^
Chociaż początek mi się nie podobał wogóle! Jeszcze czego! Po co Hermiona miałaby nagle tam do niego jechać? Pfrr. Już myślałam, że Krum ją pocaułuje a tu proszę! Fred jak zwykle ratuje sytację! :)
Ciekawi mnie tylko jak Fred tak szybko się znalazł przy niej. Ale to było takie słodkie jak ją obronił przed tym kufrem. Ojooj (♡˙︶˙♡)
Ale znowu musiał pojawić się Krum :-; Jak ja go nie lubię! Przecież on jest tak wyjątkowo wkurzający jak chyba jeszcze nikt! Nie no..Angelina tutaj jest bardziej wkurzająca, ale na szczęście w tym rozdziale jej nie było. I o co on tak drze japę? Mionka nawet nie jest jego dziewczyną! Ale bić Freda to już przegięcie! Niech Fred da mi ten adres od niego, a czarodziejski świat pożegna się z tym jakże wspaniałym osobnikiem! (wyczuj ten sarkazm przy 3 ostatnich słowach)
Ale oczywiście jest tam jeszcze Hermiona! No i znowu robi się tak słodko ฅ'ω'ฅ
"Chcąc mieć pewność, że Weasley nie wykona żadnego niekontrolowanego przez nią ruchu, stanęła do niego tyłem i splotła swoje palce z jego. Pozwolił jej na to. Hermiona spojrzała na Wiktora z nieukrywaną złością W oczach.
– Sądzę, ze powinieneś już iść Wiktorze. Twój statek zaraz odpływa...
Czarne oczy chłopaka przybrały dziwnie dziki wyraz. Bez słowa odwrócił się i ruszył w stronę dziedzińca. Hermiona poczuła, ze Fred opiera swój podbródek na jej ramieniu."
Przecież to jest takie urocze! :3
I Mione to nie bolało jak go walnęła dwa razy z tym szkłem w ręku? O.o Mnie to by ogromnie bolało :/
Ale ten tekst Freda ("Gdybym wiedział, że ty tutaj jesteś to wyskoczyłbym za tą skrzynią i starałbym się ją złapać w locie byle tylko ci się nic nie stało...") znowu jest taki słodziuchny przecież ja tu zaraz umrę! To jest takie kochane!Σ>―(〃°ω°〃)♡→
No i w końcu pojawiło się słowo "Miona" nie wiem czemu, ale bardzo je lubię :3
Ale jak on ją tak opatrywał to znowu moje motylki w brzuchu się obudziły i zaczęły sobie latać w środku mnie (๑♡∀♡๑)
Szczególnie podobał mi się ten wątek:
"Zanim zastanowił się co robi, przycisnął wargi do czubka jej głowy, składając na nim pocałunek. Hermiona nie miała siły protestować… a może nawet nie chciała protestować. Jego ramiona były jak przystań w której chciałoby się odpocząć. "
No i ten:
" Chciał iść poszukać pielęgniarki, by upewniła się czy z Hermioną na pewno wszystko okej, ale dłoń dziewczyny zacisnęła się wokół jego nadgarstka, a Granger, prawie bezgłośnie wyszeptała:
– Zostań ze mną, proszę… Nie zostawiaj mnie po raz drugi…"
To chyba mówiła ta starsza Mionka. No tak mi się zdaję.
Ale czyżby Fred byłby zazdrosny??
Samo za siebie mówi to:
"Wrócił na salę i koło łóżka na którym spała Hermiona zauważył zwitek papieru. Podniósł go i od razu domyślił się co to jest. Rosyjska nazwa ulic, koślawe pismo… Fred wahał się przez chwilę co powinien zrobić, ale ostatecznie wcisnął pergamin do kieszeni."
Ogółem więcej takich słodziuchnych i kochanych rozdziałów proszę!
Bo naprawdę serio się w nim zakochałam (๑´ڡ`๑)♡
Chociaż nie pogardziłabym dłuższym <3
Przepraszam, że doś długo nie skomentowałam tego rodziału, ale zapomniałam na chwile o swoim internetowym świecie.
Ale proszę dawaj następny! <3
Pozdrawiam.
Czasu i weny ≥3≤
~Kaśka Zwana Gryzoniem
Następnie miał być 15 a mamy już 24. HALOOOO!!!!!! Zaspałaś?? Szybko. ��������
OdpowiedzUsuń