sobota, 26 marca 2016

Rozdział 6: Przypomnij mi cz.2

Hermiona obudziła się, czując chłód na plecach. Podciągnęła kołdrę pod samą brodę, by choć trochę ogrzać skostniałe ciało. Okna w dormitorium były pozamykane, więc trochę zdziwiło ją, że cały czas nie mogła przestać się trząść. Wzięła bluzę, którą miała narzuconą na ramiona i założyła ją. Momentalnie uczucie zimna ustąpiło. Nagle uświadomiła sobie, że bluza, którą właśnie ma na sobie to bluza Freda, którą zostawiła w Pokoju Wspólnym, gdy szła spać… Jej serce zaczęło gwałtownie miotać się, niczym dzikie zwierzę zamknięte w klatce zbudowanej z jej żeber. Obrazy ze snu z ogromną prędkością przelatywały jej przed oczami, budząc przy tym w dziewczynie mnóstwo emocji. Czuła jak każda komórka jej ciała tężeję, jak cała napina się niczym strzała gotowa do lotu. Nabroiłaś mała…Nie mogłam cię stracić, więc musiałam to zrobić…Gdybym w porę nie zareagował to żadne z twoich wspomnień mogłoby nie ocaleć… Mózg Gryfonki pracował na najwyższych obrotach, starając się zrozumieć wszystkie wydarzenia ze snu. O ile snem można było to nazwać, bo Granger czuła się tak jakby wszystko to wydarzyło się naprawdę, miała wrażenie, że nadal czuję pod stopami kwiecisty dywan. Zamknęła oczy i ukryła twarz w dłoniach, starając się uspokoić myśli i ciało. Kilka głębszych wdechów na nic się zdało. Wstała z łóżka najciszej jak potrafiła i szybko przemknęła się do drzwi. Marmurowa podłoga ziębiła ją w bose stopy, ale nie zwracała na to uwagi, chciała jak najszybciej znaleźć rozwiązanie tej sytuacji, bo czuła, że inaczej zwariuje. Weszła do Pokoju Wspólnego i ku swojej radości – nikogo tam nie zastała. Szybko omiotła wzrokiem pomieszczenie. W świetle dogasającego kominka ciężko jej było odnaleźć przedmiot, którego potrzebowała. Ostrożnie, starając się na nic nie wpaść, ruszyła w stronę najciemniejszego kąta Pokoju. Żałowała, że nie zabrała różdżki, która teraz byłaby bardzo przydatna do oświetlenia pomieszczenia. Zmarzły jej dłonie, więc włożyła je do kieszeni bluzy, gdzie o dziwo wyczuła długi, drewniany przedmiot. Różdżka. Wyciągnęła ją i szybki ruchem, zapaliła wszystkie lampy. Pomieszczenie zalała ciepła, pomarańczowawa poświata, która nadawała Pokojowi specyficzną, przytulną atmosferę. Hermiona uśmiechnęła się widząc stojącą przed nią skrzynię. Uklęknęła i złapała za wieko, by ją otworzyć, ale to ani drgnęło. Rzuciła zaklęcie otwierające, ale to również nie pomogło. Nie spodziewała się po bliźniakach zbyt zaawansowanej magii, więc spróbowała jeszcze kilku innych zaklęć. Przy ostatnim zamek w końcu cicho kliknął i otworzył się. Uniosła ciężkie wieko, a jej zmysł węchu został zaatakowany przez natłok przeróżnych zapachów. Przez chwilę miała wrażenie, że zemdleje, ale całe szczęście po upływie kilku sekund zapachy straciły na intensywności. We wnętrzu skrzyni znajdowały się przeróżne fiolki, składniki do ich wynalazków i również wiele podejrzanie wyglądających rzeczy, których pochodzenia chyba Hermiona wolała nie poznawać. Nigdzie nie było tego, czego szukała – czyli  notatek ze składem danego wynalazku. Jednak bliźniacy byli inteligentniejsi niż przewidywała. Miała nadzieje, że skoro są na tyle głupi by zostawiać skrzynię ze swoimi wynalazkami, gdzie popadnie to i zapiski się znajdą. Westchnęła cicho.
  – Nie ładnie tak grzebać w cudzej własności.
Hermiona aż podskoczyła, słysząc za sobą głos chłopaka. Szybo wstała i obróciła się, stając twarzą w twarz z nowo przybyłym.
  – Ja… – odkaszlnęła, by dodać sobie czasu na wymyślenie kłamstwa  – nie mogłam spać, więc postanowiłam, że przyjrzę się waszym wynalazkom. Skoro mam wam pomóc to chciałam się zorientować co i jak, jakie książki będą mi potrzebne i w ogóle.
George wyglądał na nie do końca przekonanego. Przyglądał jej się podejrzliwie jeszcze przez chwilę, aż w końcu jego twarz ponownie rozpromieniła się.
  – Perfekcyjna jak zwykle. – Uśmiechnął się do niej. – Mogłaś poprosić, podałbym ci wszystkie potrzebne informacje.
  – Nie mogłam spać, więc to było tak pod wpływem chwili. Postanowiłam czymś się zająć, a to pierwsze przyszło mi na myśl.
Nie lubiła kłamać, ale w tej sytuacji to było jedyne wyjście. Nie mogła powiedzieć przecież, że szuka wynalazku, którym w nią trafili, żeby sprawdzić czy całkiem przypadkiem jego brat nie skasował jej pamięci. George uklęknął przy skrzyni i włożył do niej rękę, chwile pomajstrował przy lewym boku pudła, a po chwili wysunęła się z niego szuflada pełna kartek. Bardzo sprytnie – pochwaliła ich w duchu Hermiona.
  – Na razie mamy cały zapas prototypów z wynalazkami na przyszły rok szkolny, ale zaczęliśmy też przygotowywać kolekcję Halloweenową, Bożonarodzeniową i Walentynkową.
Granger otworzyła szeroko usta ze zdziwienia.
  – Ale przecież do tych świąt jeszcze mnóstwo czasu!
 – Tak, ale wykonanie niektórych eliksirów zajmuję bardzo dużo czasu. Potrzymaj, – podał jej plik kartek – to są wszystkie skończone wynalazki.
Włożył ponownie rękę do skrzyni, tym razem po prawej stronie. Hermiona korzystając z jego nieuwagi, szybko odszukała na kartkach Kometę Kryształowego Zaklęcia i niepostrzeżenie wyciągnęła ją z pliku i schowała do kieszeni.
  – A tutaj są prototypy – powiedział zadowolony z siebie, gdy w końcu udało mu się wygrać zaciętą walkę z zacinającą się szufladą. – Na razie mogę ci je tylko pokazać, żebyś zobaczyła co ci będzie potrzebne, ale sama rozumiesz, że nie mogę ci ich dać.
Hermiona skinęła głową, udając że czyta skład wszystkich wynalazków. Jej uwagę najbardziej przykuły niejakie Zniewalające Bańki Pierwszej Miłości z kolekcji walentynkowej. Przepis był pisany w inny sposób niż pozostałe, bardziej chaotycznie i było na nim o wiele więcej skreśleń, jakby ktoś ciągle zmieniał zdanie tworząc go.
  – To autorski projekt Freda – rzucił George, zaglądając jej przez ramię w kartki. – Nie sądzę, że coś z tego wyjdzie, ale nie można podcinać braciszkowi skrzydeł.
Zabrał kartki i ponownie je schował. Gdy zamknął i zabezpieczył skrzynię, spojrzał ponownie na Hermionę.
  – Czemu zgodziłaś się nam pomóc?
Zdziwiła się jego pytaniem. Czyżby George coś podejrzewał?
  – Stwierdziłam, że jeśli już macie produkować te swoje wymysły to jeśli wam pomogę to przynajmniej będę miała pewność, że nie są one szkodliwe dla zdrowia.
George uśmiechnął się.
  – Cała Granger. Tak myślałem, że nie robisz tego z miłości do nas… – zamyślił się chwilę. – Chociaż patrząc na to, że masz na sobie bluzę mojego brata to może jednak robisz to z miłości do jednego z nas.
Hermiona poczuła jak na jej policzki wpełza ogromny rumieniec. W takich momentach jak ten żałowała, że się nie maluję, przynajmniej tona pudru ukryłaby te wypieki.
  – Nie bądź śmieszny George, Fred nie wytrzymałby ze mną nawet minuty. On, i ty zapewne też, macie chyba całkowite uczulenie na książki.
  – Nie bądź taka pewna, Fred pod tą maską Hogwarckiego idioty skrywa swą prawdziwą twarz – myśliciela i jedynej nadziei rodziny Weasley. – Oboje roześmiali się. – Wiesz Hermiona, tak naprawdę to nie pogardziłbym taką bratową jak ty!
  –George! Przestań już! – Śmiejąc się pacnęła go w ramię.
  – Dobrze, już dobrze. Tylko ostatnio mój braciszek cały czas cię wychwala, mówi jaka to jesteś miła i inteligenta, i jak dobrze mu się z tobą rozmawia, więc myślałem, że…
  – Oh George, tak rzadko zdarza ci się myśleć i jak w końcu to robisz to marnujesz czas na myślenie o takich głupotach?
Udał obrażonego i zmierzył Gryfonkę urażonym wzrokiem.
  – Ja też mam uczucia! – udał, że ściera z policzka niewidzialną łzę – Ranisz!
 – Prawda bywa bolesna mój drogi. – Poklepała go pocieszająco po ramieniu. – Ja tymczasem wracam do łóżka.
Obróciła się i już chciała odejść, gdy chłopak objął ją.
  –Dziękuję Hermiono, nawet nie wiesz ile dla nas znaczy twoja pomoc.
Poczuła się trochę nieswojo, ale odwzajemniła uścisk chłopaka. Zrobiło jej się trochę przykro, że pomoc im jest jedynie częścią jej planu. Szybko wróciła do dormitorium i ponownie zakopała się w swym kokonie z pościeli. W głowie kołatały jej się słowa Georga, na temat tego, że Fred coś o niej mówił. Czy on naprawdę ją lubił? Nie, przecież to absurd! Wyciągnęła zwitek papieru z kieszeni i szybko go przeanalizowała. Niestety w składzie nie znalazła nic, co mogłoby wywołać taki skutek. Zawiedziona położyła się ponownie spać, choć wiedziała, że zbyt szybko nie zaśnie.

***

Tydzień minął niepostrzeżenie i nadszedł w końcu tak wyczekiwany przez wszystkich uczniów dzień – zakończenie roku szkolnego. Od najwcześniejszych godzin w całym zamku panowało niezwykłe poruszenie. Przepakowywanie kufrów, przetrzepywanie dormitoriów by upewnić się, że na pewno o niczym się nie zapomniało i oczywiście entuzjastyczne rozmowy, dzielących się ze sobą wakacyjnymi planami uczniów. Podekscytowanie udzielało się wszystkim tylko nie Hermionie. Granger. Jak na porządną uczennice przystało, spakowała się już wczoraj, skrupulatnie układając książki i ubrania, tak by nic się nie pogniotło, ani żadna z książek nie ucierpiała podczas podróży. Ubrana w szkolne szaty, zeszła do Pokoju Wspólnego, gdzie zastała dość dziwny widok. Na  środku pomieszczenia walczyły ze sobą dwa kufry, którym kibicowała zgromadzona dookoła publiczność. Jedni krzyczeli, inni bili brawo, gdy klapa jednego z kufrów ‘’zgubiła’’ kawałek zamykania. Hermiona nie musiała nawet szukać winowajców całego zamieszania, bo od razu domyśliła się, że są nimi Fred i George. Podeszła do siedzących na kanapie – Harry’ego i Rona, którzy pochłonięci byli rozmową. Byli tak zajęci, że nawet jej nie zauważyli, więc postanowiła im nie przeszkadzać. Wyszła z pomieszczenia.
 Teraz siedziała nad stawem, z dala od hałasu i tłoku. Promienie słońca przyjemnie łaskotały jej policzki. Przymrużyła oczy i oparła się o konar drzewa. Kochała Hogwart, był dla niej naprawdę ważnym miejscem, jednak tęskniła za domem. Może nie tyle za domem, a za rodzicami. Jako jedynaczka zawsze spędzała z nimi dużo czasu, to jej poświęcali całą swoją uwagę i tyle miesięcy rozstania czasami było ciężkie do zniesienia. Coś zasłoniło jej słońce, więc zmuszona była otworzyć oczy. Spojrzała na rudą czuprynę błyszczącą w promieniach słonecznych i mimowolnie lekko się uśmiechnęła.
  – Cześć  – rzucił Fred, swoim zwykłym, lekko  ironicznym tonem głosu, siadając koło niej.
  – Cześć – odpowiedziała, odwracając od niego wzrok i ponownie przymykając powieki.
  – Jak tam?
  – W porządku, a u ciebie?
  – Też. A właściwie to nie. Dziwne to wszystko, co?
Hermiona otworzyła oczy i spojrzała na niego zdziwiona, jej serce automatycznie przyspieszyło.
  – Co masz na myśli?
  – Cedrika. Od jego śmierci minęło zaledwie kilka tygodni, a wszyscy zachowują się jakby zapomnieli o tym, że kiedykolwiek istniał. To smutne, że człowiek jest, a za chwilę już go nie ma. Gorsze jest jeszcze to, że nikt nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Czarny Pan  wrócił, a wszyscy mają na to wyje… wyrąbane.
  – Tak, masz rację. Ludzie zbyt szybko zapominają i lekceważą ostrzeżenia. Każdy kolejny rok będzie coraz cięższy i będzie pochłaniał coraz więcej ofiar. I to w nas, w młodych ludziach jest jedyna nadzieja tego świata…
Fred przyglądał jej się przez chwilę ze zdziwieniem w oczach. Zastanawiało go skąd ona bierze te wszystkie życiowe mądrości. Podziwiał ją za to. W tym momencie miał ochotę powiedzieć jej jakiś komplement, bo nie mógł znieść tego, że tak wartościowa dziewczyna jak Hermiona, nie zna swojej wartości. Jego przyglądanie się dziewczynie przerwał odgłos poruszanych gałęzi  i pełen zazdrości wzrok Angeliny wbity w niego.
  – Tutaj. Jesteś. Skarbie.
Na jej twarzy malowała się złość, która próbowała ukryć sztucznym uśmiechem. Fred widząc jej minę, szybko się zerwał i stanął koło niej.
  – Taaak, musiałem zaczerpnąć trochę świeżego powietrza i odetchnąć od tego hałasu. – Cmoknął ją w policzek, a Hermiona poczuła jak jej krew w żyłach zaczyna wrzeć. Nagle poczuła niepohamowaną ochotę utrzeć nosa Johnson.
 – Oh, no dobrze. To co idziemy? Za chwilę zaczyna się uroczystość!
  – Tak, tak. Już idę. Do zobaczenia Hermiono! – rzucił w jej stronę i ruszył za swoją dziewczyną.
  – Fred! – krzyknęła, zanim ugryzła się w język. – Twoja bluza, musze ci ją oddać.
Na twarzy Angeliny malowała się teraz prawdziwa wściekłość, a na Hermiony wyraz triumfu. Wiedziała, że Fred będzie miał przez nią na pewno niezły opierdziel , ale nie mogła sobie odmówić tej przyjemności.
  – A…bluza…tak – zamyślił się na chwilę – oddasz mi ją we wakacje!
I zniknął. Hermiona mogłaby przysiąc, że widziała na jego twarzy wyraz aprobaty dla jej odwetu. Wstała i powlekła się w stronę szkoły.

***

          Odnalazła Rona i Harry’ego w Pokoju Wspólnym, nadal siedzących na kanapie. Podeszła do nich i usiadła obok.
  – Co się dzieję? Czemu jeszcze nie jesteście na Wielkiej Sali?
Ron spojrzał na nią błagalnym wzrokiem, a na jego twarzy pojawiła się mina w stylu ‘’zrób coś z nim, zanim stracę nad sobą panowanie”.
  – Harry nie chcę iść na uroczystość, bo ma dosyć tych wszystkich wścibskich spojrzeń, jakby przez te wszystkie lata nie mógł się do nich jeszcze przyzwyczaić.
Ron pokręcił głową ze złością. Hermiona doskonale rozumiała Harry’ego. Od czasu  śmierci Cedrika opinie na jego temat były podzielone i niestety zdecydowanie większa część uważała go za wariata próbującego nastraszyć cały świat powrotem Voldemorta. Po długotrwałych wykładach Hermiony i Rona, Harry w końcu uległ. Ruszyli na Salę.
Wielka Sala nie wyglądała tak jak zwykle. Dotychczas podczas uczt pożegnalnych była ozdobiona kolorami zwycięskiego domu, ale tym razem ich miejsce zastąpiły czarne draperie, będące oznakami żałoby. Szybko przecisnęli się do zajętych dla nich przez Ginny miejsc. Ogromna przestrzeń Wielkiej Sali wypełniona była ciszą i równomiernymi oddechami uczniów.
*  – Nadszedł koniec – zaczął Dumbledore, rozglądając się po Sali – następnego roku.
Na chwilę zamilkł, a jego spojrzenie zatrzymało się na stole Hufflepuffu. Dziś był to najbardziej zdyscyplinowany stół, a Puchoni najbardziej bladymi i smutnymi uczniami w Sali.
  – Dziś wieczór chciałbym powiedzieć wam bardzo wiele, – ciągnął Dumbledore – ale najpierw muszę wspomnieć o stracie osoby, która powinna siedzieć tutaj, – wskazał ręką stół Puchonów – razem z nami ciesząc się ucztą. Chciałbym, żebyśmy wszyscy wstali i wznieśli toast za Cedrika Diggory'ego.
Wszyscy to zrobili; ławki zaskrzypiały, kiedy wstali i podnieśli swoje kielichy, i powtórzyli, niskimi, smutnymi głosami “Cedrik Diggory”.
Hermiona napotkała spojrzenie Freda, które po raz pierwszy było tak smutne. Czuła, że jej spojrzenie jest takie samo.
* – Cedrik był osobą, którą ucieleśniała wiele cech charakteryzujących dom Hufflepuffu – ciągnął Dumbledore. - Był dobrym i lojalnym przyjacielem, umiał ciężko pracować, cenił czystą grę. Jego śmierć miała wpływ na was wszystkich, niezależnie od tego, czy go znaliście, czy nie. Myślę, że w takim razie macie prawo, żeby dowiedzieć się, co dokładnie się stało.
Wszyscy wstrzymali powietrzę, domyślając się co lada chwila powie dyrektor.
* – Cedrik Diggory został zamordowany przez Lorda Voldemorta.
Pełen paniki szmer przeszedł przez Wielką Salę. Ludzie wpatrywali się w Dumbledore'a z niedowierzaniem i przerażeniem. On natomiast zupełnie spokojnie, w milczeniu, patrzył, jak szepczą między sobą.
  – Ministerstwo Magii – kontynuował Dumbledore – nie chce, żebym wam to mówił. Możliwe, że rodzice niektórych z was będą oburzeni, że jednak to zrobiłem... ponieważ nie uwierzą, że Lord Voldemort powrócił, albo ponieważ sądzą, że jesteście zbyt młodzi, by dowiedzieć się prawdy. Ja jednak uważam, że prawda jest zawsze lepsza od kłamstwa, oraz że udawanie, że Cedrik zginął w wypadku albo na skutek swojego błędu, krzywdzi jego dobre imię.
Oszołomienie i przerażenie, wszystkie twarze w Wielkiej Sali były teraz zwrócone na Dumbledore'a.
  – Jest jeszcze ktoś, kto powinien być wspomniany w tym miejscu – ciągnął Dumbledore. – Mówię oczywiście o Harrym Potterze.
Po Wielkiej Sali znowu przeszedł szmer, kiedy wiele głów odwróciło się i spojrzało na Harry'ego.
  – Harry'emu Potterowi udało się uciec Lordowi Voldemortowi – powiedział Dumbledore – Ryzykował on własnym życiem, by zabrać ciało Cedrika z powrotem do Hogwartu. Okazał, w pełnym znaczeniu tego słowa, ten rodzaj odwagi, który zaledwie niewielu czarodziejów było w stanie okazać, stając twarzą w twarz z Lordem Voldemortem. I za to należy mu się szacunek.
Dumbledore zwrócił się z grobową miną do Harrego i ponownie podniósł swój kielich. Prawie wszyscy w Wielkiej Sali powtórzyli gest. Wyszeptali jego imię, tak samo jak wcześniej Cedrika, i wypili za niego toast.
Kiedy wszyscy ponownie zajęli swoje miejsca, Dumbledore zabrał głos:
 - Celem Turnieju Trzech Czarodziejów było propagowanie tolerancji i zrozumienia. W świetle tego, co się stało... powrotu Voldemorta... ten cel staje się ważniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.
Dumbledore zerknął na Madame Maxime i Hagrida, na Fleur Delacour i pozostałych uczniów Beauxbatons, na Victora Kruma i jego kolegów z Durmstrangu przy stole Ślizgonów. Krum, jak zauważyła Hermiona, patrzył czujnie, prawie z obawą, jakby oczekiwał, że Dumbledore powie coś nieprzyjemnego.
  – Każdy gość w tej Sali – powiedział Dumbledore, spoglądając na uczniów Durmstrangu – będzie tutaj powitany w każdej chwili, jeśli tylko zechce do nas zawitać. Powtarzam to jeszcze raz: w świetle powrotu Lorda Voldemorta, jesteśmy tak silni jak tylko jesteśmy zjednoczeni, i tak słabi, jak jesteśmy podzieleni.
  – Wkład Lorda Voldemorta w szerzenie niezgody i wrogości jest ogromny. Możemy z tym walczyć tylko poprzez okazanie równie wielkiej siły przyjaźni i zaufania. Różnice w zachowaniu i języku są niczym, jeśli nasze cele są identyczne, a nasze serca otwarte.
  – Myślę... i jeszcze nigdy aż tak nie pragnąłem być w błędzie... że przed nami czarne i trudne chwile. Niektórzy z was, w tej Sali, już ucierpieli bezpośrednio od Lorda Voldemorta. Wiele waszych rodzin zostało rozbitych. Tydzień temu jeden z was opuścił ten świat.
  – Zapamiętajcie Cedrika. Pamiętajcie, jeśli przyjdzie taki moment, że będziecie musieli wybrać między tym, co jest właściwe, a tym, co jest łatwe, pamiętajcie, co stało się z chłopcem, który był dobry i odważny, ale miał nieszczęście spotkać na swej drodze Lorda Voldemorta. Zapamiętajcie Cedrika Diggory'ego.

Wszyscy obecni powstali i unieśli różdżki w górę, zapalając małe iskierki na ich końcach.


***

   Hermiona wyszła na dziedziniec, gdzie uczniowie innych szkół szykowali się do odjazdu. Odnalazła wzrokiem Kruma i uśmiechnęła się, przeciskając się do niego wśród tłumu...

***

Heeeeeloł :D ale Was rozpieszczam, co? Rozdział w ciągu trzech dni od poprzedniego - to się nazywa prędkość xD Ale to tak w ramach świątecznego prezentu! A jeśli już mowa o świętach to Wesołych Świąt i oczywiście mokrego dyngusa moi drodzy :D
PS Czekam na 10 komentarzy :D
PS2  Fragmenty oznaczone * to cytaty z książki ;)

10 komentarzy:

  1. Rozdział świetny!
    Myślałam,że Hermiona będzie więcej pamiętać z tego snu,ale dobrze,że choć trochę pamięta.
    Ten moment gdy Miona chciała coś zrobić Angelinie i krzyknęła za Fredem był cudowny ^^
    Zakończenie fajne, tylko trochę dokujące z powodu śmierci Cedrika...
    Czekam na kolejny i weeny!
    I również Wesołych Świąt 😊🐣
    ~gwiazdeczka

    OdpowiedzUsuń
  2. Martusiu moja kochana, przepraszam Cię za to jak ten komentarz wyjdzie. Wyobraź sobie, że normalnie sobie piszę, a tu nagle dup! Ni stąd ni zowąd włącza mi się pierwsza część tego rozdziału i tamten naprawdę piękny komentarz poszedł się jeb..taplać w błodzie. No Grrr. Jak tak można! To już serio robi się wkurzające...który to już raz? :-;
    Więc do mojego doła i migreny przychodzi też niezłe wkurzenie.
    Ale teraz się nie dam! Piszę komentarz w notatniku xdd
    Wiesz, że myślałam, że Miona nie będzie pamiętać o tym "śnie"? Ale jednak pamiętała. Aż sobie wyobrażam tę Hermionę w środku co się tak wkurza, hahaha xD
    I coś mi się tak zdaje, że ten Fred...ale Fred ten nie żyjący ( :< ) też jakoś pomaga temu Fredowi no bo te wątki typu: " – Dobrze, już dobrze. Tylko ostatnio mój braciszek cały czas cię wychwala, mówi jaka to jesteś miła i inteligenta, i jak dobrze mu się z tobą rozmawia, więc myślałem, że…"
    Albo
    "W tym momencie miał ochotę powiedzieć jej jakiś komplement, bo nie mógł znieść tego, że tak wartościowa dziewczyna jak Hermiona, nie zna swojej wartości. "
    To mówi chyba samo za siebie, prawda?
    Ty ...a może w środku nas też są tacy my z przyszłości?? O.o
    Ołł...
    Jak wnioskuje z tytułu te Zniewalające Bańki Pierwszej Miłości odegrają tu jakąś dość kluczową role, ale jak sobie pomyślę, że Fred kombinował nad tym wynalazkiem z myślą o Hermionie to takie motylki w brzuchu mi latają. To takie Awww ^ω^ (proszę nie psuj mi moich wyobrażeń )
    I ciekawi mnie też na czym te Bańki będą polegać :D
    A George tu taki słodziak ^^ Jest taki...George'owaty ฅ'ω'ฅ
    "–Cała Granger. Tak myślałem, że nie robisz tego z miłości do nas… – zamyślił się chwilę – chociaż patrząc na to, że masz na sobie bluzę mojego brata to może jednak robisz to z miłości do jednego z nas."
    Hahahahahaha no padłam xd
    Wiesz...tak sobie myślę...tą rozmową Freda z Hermioną pokazuje teraz co się dzieje, tak jakoś przybliża mi to teraźniejszy świat. :-\ To takie...prawdziwe...
    Angelina...grrr...wyjątkowo jej nie lubię w Twoich opowiadaniach xd
    Taka pinda z niej trochę. Ale Hermiona ją zrównała z ziemią...hahaha, dobrze jej tak.
    Cedrik :< Znowu się popłakałam..już drugi raz w tym tygodniu przez niego....ech (。•́︿•̀。)
    No i znowu ten Krum! Mam go dość...ciągle się wpycha! Tak samo jak Johnson -,-
    Dawaj mi tu szybciutko kolejny rozdział! Potrzebujem go do życia :v
    Pozdrawiam.
    CZASU I WENY!
    Wesołych raz jeszcze :^

    ~Kaśka Zwana Gryzoniem

    OdpowiedzUsuń
  3. Martusiu moja kochana, przepraszam Cię za to jak ten komentarz wyjdzie. Wyobraź sobie, że normalnie sobie piszę, a tu nagle dup! Ni stąd ni zowąd włącza mi się pierwsza część tego rozdziału i tamten naprawdę piękny komentarz poszedł się jeb..taplać w błodzie. No Grrr. Jak tak można! To już serio robi się wkurzające...który to już raz? :-;
    Więc do mojego doła i migreny przychodzi też niezłe wkurzenie.
    Ale teraz się nie dam! Piszę komentarz w notatniku xdd
    Wiesz, że myślałam, że Miona nie będzie pamiętać o tym "śnie"? Ale jednak pamiętała. Aż sobie wyobrażam tę Hermionę w środku co się tak wkurza, hahaha xD
    I coś mi się tak zdaje, że ten Fred...ale Fred ten nie żyjący ( :< ) też jakoś pomaga temu Fredowi no bo te wątki typu: " – Dobrze, już dobrze. Tylko ostatnio mój braciszek cały czas cię wychwala, mówi jaka to jesteś miła i inteligenta, i jak dobrze mu się z tobą rozmawia, więc myślałem, że…"
    Albo
    "W tym momencie miał ochotę powiedzieć jej jakiś komplement, bo nie mógł znieść tego, że tak wartościowa dziewczyna jak Hermiona, nie zna swojej wartości. "
    To mówi chyba samo za siebie, prawda?
    Ty ...a może w środku nas też są tacy my z przyszłości?? O.o
    Ołł...
    Jak wnioskuje z tytułu te Zniewalające Bańki Pierwszej Miłości odegrają tu jakąś dość kluczową role, ale jak sobie pomyślę, że Fred kombinował nad tym wynalazkiem z myślą o Hermionie to takie motylki w brzuchu mi latają. To takie Awww ^ω^ (proszę nie psuj mi moich wyobrażeń )
    I ciekawi mnie też na czym te Bańki będą polegać :D
    A George tu taki słodziak ^^ Jest taki...George'owaty ฅ'ω'ฅ
    "–Cała Granger. Tak myślałem, że nie robisz tego z miłości do nas… – zamyślił się chwilę – chociaż patrząc na to, że masz na sobie bluzę mojego brata to może jednak robisz to z miłości do jednego z nas."
    Hahahahahaha no padłam xd
    Wiesz...tak sobie myślę...tą rozmową Freda z Hermioną pokazuje teraz co się dzieje, tak jakoś przybliża mi to teraźniejszy świat. :-\ To takie...prawdziwe...
    Angelina...grrr...wyjątkowo jej nie lubię w Twoich opowiadaniach xd
    Taka pinda z niej trochę. Ale Hermiona ją zrównała z ziemią...hahaha, dobrze jej tak.
    Cedrik :< Znowu się popłakałam..już drugi raz w tym tygodniu przez niego....ech (。•́︿•̀。)
    No i znowu ten Krum! Mam go dość...ciągle się wpycha! Tak samo jak Johnson -,-
    Dawaj mi tu szybciutko kolejny rozdział! Potrzebujem go do życia :v
    Pozdrawiam.
    CZASU I WENY!
    Wesołych raz jeszcze :^

    ~Kaśka Zwana Gryzoniem

    OdpowiedzUsuń
  4. Wesołego jajka i smacznego dyngusa :D
    a rozdział byłby fajniejszy bez przemowy Dumbledora, chyba każdy wie co się stało :P więcej Freda chcę! xD i niech Angelina go w końcu rzuci :"D albo lepiej, on ją xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Wesołych Świąt! :)
    Rozdział świetny, zresztą jak każdy napisany przez Ciebie. Przyznam szczerze, że wolę rozdziały bez nutki smutku, która wywołuje przygnębienie, ale to normalne, że takie też muszę się pojawić. Jeszcze raz to napiszę, ah, rozdział cudowny! Czekam z niecierpliwością na kolejne dzieła wychodzące spod Twojego pióra!

    OdpowiedzUsuń
  6. Oky, przeczytałam rozdział i... Bliźniacy demoralizują Mionkę, zaczyna kłamać... Ale to dobrze!
    Bliźniacy jednak umieją się zabezpieczyć *jakkolwiek to zabrzmiało*
    Dobrze, że ona nie domyśla się niczego...
    Może w wakacje wydarzy się coś innego, odskocznia od szkoły...
    Gr.. Ta Johnson, mnie wkurzyła.. Powinna odpitolić się od Freda...
    Szczerze? Super opisałaś tę... Sytuację, kilka tygodni wystarczy, aby o kimś zapomnieć... Przynajmniej tak dzieje się często... Oraz, oczywiście dobrze napisana jest ta uczta pożegnalna...
    Nie wiem co jeszcze napisać, tak dla odmiany, masz krótki komentarz, gdyż za bardzo boli mnie nadgarstek, aby pisać dużo...
    To nie przedłużam, ale życzę weny, oraz czekam na nexta!
    Pozdrawiam
    ~Juna

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się porobiło. Kurczaki pieczone... ja powinnam przestać czytać Twoje rozdziały, bo zawsze po nich mam problem z jakimkolwiek wysłowieniem się:') ale może dam radę;)
    Pierwsza, najważniejsza chyba, rzecz to oczywiście reakcja Hermiony po tym snie. Powiem jednym słowem, że wszyło Ci to przegenialnie! Naprawdę, kocham Twój styl pisania. Pisz tak dalej, a niedługo Ci się oświadczę:')))
    Ja nie wiem co z sobą zrobić. Raz wyznaję, że w moim sercu jest kochany Potterek, a teraz jestem w stanie przysiąc, że wepchał się tam George z jego rudą czupryną! W tym rozdziale był taki miły i zabawny, i niestety ...naiwny?:/ no ale cóż, Hermiona z roku na rok coraz lepiej kłamie;) co mi wcale, a wcale nie przeszkadza, w końcu znajomość z Harry'm i Weasley'ami do czegoś zobowiązuje;)
    Możecie mnie odwiedzać w Azkabanie, bo zaraz kogoś zamorduję! I wszyscy się chyba domyślamy kto jest tą ofiarą, haha. Biedna Johnson, uciekaj póki masz czas:')) naprawdę, jak ja babsztyla nie lubię. Ale, ale jest 1:1 ta wzmianka o bluzie wygrała wszytsko:')
    Nigdy nie przepadałam za Diggory'm (może z powodu wrodzonej nienawiści do "Zmierzchu"...? Kto tam wie!) , ale wzruszyłam się, czytając przemowę Dumbledore'a. Wiem, że to cytaty z książki, ale jakoś tak mi cos w sercu się poruszyło:)
    I wszystko byłoby pięknie, cudnie, ślicznie(nie mówię, że tak do końca nie jest), ale panie i panowie co te wzmianki o Krumie mają znaczyć, hmm? Ja mam nadzieję, że do niczego nie dojdzie;)
    Rozdział jak zawsze przecudwony, przeuroczy, prześwietny i epitetów mi brak, do których mogłabym dodać "prze", ale mam nadzieje, że mi to wybaczysz;) i to, ze tak późno daje komentarz:(
    Życzę weny, czasu(!) i czekam na następny rozdział<3
    ~Kate

    http://fremioneczytowogolemozliwe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. super rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejooo!!
    Przeczytałam przed chwilą całego bloga i jak zawsze jestem pod wrażeniem. Nowa historia - nowe emocje.
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Mam nadzieję, że Mionka sobie coś więcej przypomni..
    A, no i oczywiście Freddie :* Kocham, kocham, kocham!!
    Pozdrawiam i weny życzę :*

    Tak wiem, ze napisałam bez ładu i składu, ale nigdy nie umiałam pisać komentarzy XD

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurczaczek! Ostatnio staram się ograniczyć przekleństwa di minimum, choć fakt, pisząc komentarze czy rozdziały jakoś tego nie widać, to mam słabość do niecenzuralnych słów, choć staram się z tym walczyć. Ostanio jak coś mnie zaskoczy, zafascynuje lub wkurzy nie przeklinam, ale mówię ku... Rka wodna! Ku...urczaczek! Tak i by było tutaj xD
    To takue słodkie jak Hermiona nie ma pojęcia o co chodzi, a tak jesteś tak wspaniałą autorką, że nie trzymasz nas w tej niepewności. To naprawę miłe z twojej strony 😉
    W tym rozdziale definitywnie pokochałam George'a, który przysłodko droczył się z Hermioną. I tak, też sądzę, że Hermiona byłaby dla niego świetną bratową 😋
    Ta scena, kiedy Fred docenił Hermionę. Fenomenalny! Do czasu kiedy panna Johnson się nie pojawiła! Merlinie drogi jak ona mnie wkurza! Jednak Hermiona sobie z nią poradzi, ja to wiem. Oczywiście zakładając, że Fred pierwszy nie przejrzy na oczy. Swoją drogą - super akcja z tą bluzą Miona! Tak trzymać!
    To o Cedriku było naprawdę wzruszające, lubiłam go jako książkową postać, a i ta żałoba opisana w twój sposób mi się podobała. Harry'emu też współczuję, żeby nie było.
    Idę nadrabiać dalej ⚡
    ~Astrum Confusa

    fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter - Nimbus 2000 Broom
.
.
.
.
.
.
template by oreuis