niedziela, 24 lipca 2016

Rozdział 11: Misja specjalna cz.2

Odkąd tylko zapoznała się z listem od Molly nie mogła znaleźć sobie miejsca. Spakowała już swoją torbę podróżną, posprzątała w pokoju, a nawet pozmywała naczynia, czego robić bardzo nie lubiła. Ciągle starała się czymś zająć, byle tylko nie myśleć o spotkaniu z Fredem. Od sytuacji w pociągu nie miała okazji z nim porozmawiać, a nie była pewna co on sobie mógł o niej pomyśleć po tym  wszystkim. Nie mogła powiedzieć, że żałowała tego co zrobiła (bo o dziwo nie żałowała), ale nie mogła również pojąć, skąd znalazła w sobie tyle odwagi by w ten sposób się zachować. Była pewna, że na sam jego widok, jej policzki zapłoną purpurą… Nie, przestań Hermiono! Miałaś o tym nie myśleć!
Zrobiła kilka głębszych wdechów, po czym podeszła do szafy i wyciągnęła z niej parę starych, dresowych spodni i jakąś obcisłą koszulkę, która tak właściwie to była już na nią trochę za mała. Odziana w taki strój bojowy ruszyła do ogrodu. Z garażu wyciągnęła kosiarkę. Tata już jakiś czas temu ją o to prosił, ale jakoś nigdy się do tego nie kwapiła, jednak w tej sytuacji zajęcie to wydawało się wręcz idealne. Doszła do wniosku, że nic tak dobrze nie zagłusza myśli jak dźwięk kosiarki.
Ogródek państwa Granger nie zajmował zbyt dużej powierzchni, jednak przy wysokiej jak na tą część Anglii temperaturze, nieźle się zmęczyła. Wyłączyła maszynę i wierzchem dłoni starła z twarzy pot.
  – Nie powiem, że mi się nie podobało. Nigdy bym nie pomyślał, że kobieta z kosiarką może wyglądać tak seksownie! – zażartował.
Hermiona nie zauważyła go wcześniej. Szczerze powiedziawszy miała nadzieję nikogo nie spotkać będąc w tym niezbyt wyjściowym stroju, a tym bardziej na pewno nie chciała spotkać tak przystojnego chłopaka będąc w takim stroju!  Spuściła wzrok, starając się ukryć swoje zawstydzenie.
  – Matt…eee..Długo tutaj stoisz?
Chłopak zaśmiał się perliście, ukazując garnitur równiutkich i śnieżnobiałych zębów, a w jego policzkach od razu pojawiły się słodkie dołeczki na widok których miękły kolana prawie wszystkim dziewczynom w Hogwarcie. Hermiona czuła, że jej kolana mimo jej sprzeciwu również zaczynają mięknąć na ten widok. Dupek!  Wyszeptał w jej podświadomości tak dobrze znany jej głos.
  – Wystarczająco długo by zauważyć, że w tych spodniach masz naprawdę świetne pośladki! – rzucił jak zwykle bez cienia skrępowania. Chyba świetnie się bawił wprowadzając ją w zakłopotanie. Jego poza mówiła sama za siebie. Jedną rękę opierał o furtkę, co chwilę mierzwiąc nią włosy, a drugą dłoń trzymał w kieszeni. Widać było po nim, że w przeciwieństwie do niej, jest całkowicie wyluzowany. Hermiona żałowała, że w tej chwili nie doznaje takiego samego przypływu energii jak wtedy w pociągu, jednak tylko obecność Freda była w stanie wpłynąć na nią w ten specyficzny sposób. Matt dalej jej się przyglądał, widocznie czekając na podjęcie przez nią jego gry.
  – Nooo, to co cię do mnie sprowadza? – wydusiła w końcu z siebie.
Pokręcił głową z dezaprobatą.
  – Nie ładnie Hermiono, nie ładnie. Może byś się chociaż ze mną przywitała zanim zaczniesz mnie przesłuchiwać?
  – A tak, przepraszam. Wchodź, zapraszam – wskazała dłonią miejsce na huśtawce. – Siadaj.
Chłopak znów pokręcił głową z udawanym niezadowoleniem na twarzy. Podszedł do niej i odgarnął jej z twarzy kosmyk. Gryfonka czuła jak jej puls  przyspiesza. Matt zanurzył rękę w jej puszystych lokach, a ona wstrzymała na chwilę oddech, sama nie wiedząc dlaczego. Przybliżył swoją twarz do jej, a ona, mimo że każda jej cząstka krzyczała, wręcz błagała o to by się od niego odsunęła, dalej stała w tym samym miejscu. Po chwili, która jej wydawała się wiecznością, na twarzy Matta ponownie pojawił się ten sam rozbrajający uśmiech. Uniósł dłoń, a przed twarzą zamajaczył jej liść.
  – Miałaś go we włosach – powiedział, dalej się uśmiechając i nie oddalając swojej twarzy od twarzy młodszej Gryfonki. Starał się utrzymać z nią kontakt wzrokowy, ale było to wręcz niemożliwe przez zawstydzenie dziewczyny. Cmoknął ją w policzek i odsunął się.
  – I teraz możemy rozmawiać – zaśmiał się, siadając na huśtawce, jakby to co stało się przed chwilą zupełnie nie miało miejsca.
Zdezorientowana dziewczyna, obróciła się na pięcie i wprowadziła kosiarkę do garażu. Tak naprawdę był to tylko pretekst po to by znaleźć kilka minut na ochłonięcie. Oparła się o ścianę pomieszczenia, robiąc kilka głębszych wdechów. Czuła się strasznie zagubiona. Nie miała czasu na miłość i doskonale o tym wiedziała, ale z drugiej strony, cos lub ktoś wewnątrz niej wręcz o tę miłość błagał. Sama nie była pewna co tak naprawdę czuję i to przytłaczało ją jeszcze bardziej.
Wróciła do ogrodu starając się zachować pozory niewzruszonej. Uśmiechnęła się ciepło i usiadła na huśtawce obok Matta.
  – Teraz poznam cel twojej dzisiejszej wizyty?
  – Owszem! Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia!
Dupek! Dupek! Dupek! Opadnie ci szczęka jak jednak twoja propozycja okaże się możliwa do odrzucenia! Odezwał się ponownie znajomy głos w jej podświadomości.
  – Jaką propozycje? – zapytała, zaciekawiona co też może jej zaoferować.
  – Mój kuzyn robi dzisiaj imprezę, mówił że każdy może przyprowadzić kogo tylko zechcę, więc pomyślałem o tobie, o tym żebyśmy poszli tam razem. Co ty na to?
Co ja na to? Co ja na to?! Ja na to mówię stanowcze nie, bo spędzam dzisiaj wieczór z kimś o wiele fajniejszym niż ty! Ponownie odezwał się irytujący głos w jej głowie. Rozmasowała skronie, starając się go zagłuszyć. Powiedz mu! Powiedz mu, żeby spadał!
  – Zamknij się… – wyszeptała.
  – Eee, co? – zapytał Matt, robiąc lekko zdziwioną minę.
Tym razem jej twarz wręcz płonęła żywym ogniem. Machnęła dłonią w powietrzu kilka  razy.
  – To...mucha! Cały czas lata mi koło głowy. Uciążliwe stworzenie – uśmiechnęła się sztucznie.
  – To co powiesz na moją propozycję?
  – Matt, bardzo cię przepraszam. Naprawdę chętnie bym z tobą poszła, ale mam już inne plany .
Jeden zero dla mnie! Krzyknął głos w jej głowie.
  – Kurde, a miałem nadzieję, że przynajmniej teraz uda mi się z tobą zatańczyć. Na balu Bożonarodzeniowym byłaś tak oblegana, że nie mogłem się do ciebie dobić.
To ją zdziwiło. Obserwował ją już na balu Bożonarodzeniowym? Może jednak Gin miała rację mówiąc, że tak naprawdę podoba się wielu facetom, tylko nie zauważa ich i przez to boją się do niej podejść.
  – A mogę wiedzieć co takiego robisz, że wystawiasz mnie?
  – Nie wystawiam cię! Mam bardzo ważną, specjalną misję do wykonania! – uśmiechnęła się tajemniczo, powoli odzyskując pewność siebie.
  – Misję specjalną?
  – Tak, będę robić za opiekunkę.
  – O, to rzeczywiście misja specjalna, wymaga bardzo wiele cierpliwości – poklepał ją lekko po plecach. – To ile lat mają dzieciaki, które mają to szczęście spędzić z tobą dzisiejszy wieczór?
Hermiona lekko się zmieszała.
  – Dzieciaki to raczej nie najlepsze słowo do określenia ich. Tak właściwie to będę niańczyła Freda i George’a…
Brunet wybuchł śmiechem, którego przez kilka minut nie mógł opanować.
  – Od zawsze wiedziałem, że bliźniacy są niezbyt rozgarnięci i często miewają dziwaczne pomysły, ale nie wiedziałem, że do tego stopnia, że potrzeba im niańki! – powiedział, gdy w końcu udał mu się trochę opanować.
Hermionie nie spodobały się słowa chłopaka. Owszem bliźniacy nie zawsze myśleli nad tym co robią, ale to na pewno nie jest powód, żeby od razu nazywać ich nierozgarniętymi.
  – Ich mama poprosiła mnie o pomoc, więc się zgodziłam – odpowiedziała zimnym tonem.
  – Dobrze, dobrze rozumiem. Gdyby jednak towarzystwo Weasley’ów ci się znudziło, daj znać. Mój tata pracuję w Ministerstwie w wydziale komunikacji, więc nasz kominek pozwala przetransportować się dosłownie wszędzie.
Uśmiechnął się i wstał.
  – Dobra, nie zawracam ci dłużej głowy. Zapewne musisz przygotować się na tą ciężką wyprawę. Powodzenia, Mała – ujął jej rękę w swoją i pocałował w wierzch dłoni. Nim Hermiona zdążył jakkolwiek na to zareagować, chłopak zniknął już za żywopłotem. Mówią, że od nadmiaru głowa nie boli, szkoda to to przysłowie nie sprawdza się przy nadmiarze facetów w życiu. Westchnęła i położyła się na huśtawce, ponownie pogrążając się w myślach, które dotyczyły oczywiście spotkania z Fredem.

 ***

Kilka metrów przed nią zmaterializowała się stara, lekko przyrdzewiała konewka. Hermiona do tej pory miała tylko trzy razy okazję podróżować za pomocą tego środka transportu i nie ukrywając, trochę się martwiła, że zagubi się w nicości…ewentualnie, że zamiast w domu Weasley’ow wyląduję np. w łazience pana Lovegood. Głęboki wdech. Jedną dłonią złapała rączkę swojej torby, a drugą chwyciła za konewkę. Świat wokół niej zawirował, a ziemia usunęła jej się spod nóg. Zamknęła oczy, czując jak uczucie nieprzyjemnego ucisku w okolicy żołądka, nabiera na sile. Trzy, dwa, jeden – puściła świstoklik.

Leżała na trawniku przed Norą. Kilka metrów od niej znajdowała się jej torba i stara konewka. Podniosła się, otrzepując ubrania. Jej serce coraz bardziej przyspieszało, ale powodem takiej reakcji wcale nie był strach czy wstyd, ale podniecenie i radość. Mimo tego, że dziewczyna nie dopuszczała do siebie tej myśli to wewnątrz wręcz pękała z radości, że za chwilę znów się z nim zobaczy. Oczywiście Gryfonka tłumaczyła to sobie tym, że ostatnio zbliżyła się do Freda i to tylko i wyłącznie dlatego, że stał się on dla niej przyjacielem. Ehh Granger, kogo ty próbujesz oszukać. 

Drzwi były uchylone, więc pchnęła je i weszła do środka. Nora była miejscem, które naprawdę lubiło się odwiedzać. Pachniała domem, miłością i bezpieczeństwem. Postawiła torbę przy drzwiach i rozejrzała się . Od jej ostatniej wizyty nic się tutaj nie zmieniło. No może nic, poza brakiem kilku wazonów i figurek należących do pani Weasley. Do jej zmysłu węchu dotarł zapach gorącego ciasta drożdżowego na co jej brzuch od razu zareagował głośnym burknięciem, przypominając jej, że od śniadania nic nie jadła. Ruszyła w stronę źródła tej cudownej woni, którym oczywiście okazała się kuchnia.
  – Dzień dobry pani Weasley!– rzuciła w stronę krzątającej się po kuchni rudowłosej postaci.
Kobieta szybko obróciła się w jej stronę z ogromnym uśmiechem wymalowanym na zmęczonej twarzy.
  –Hermiono, witaj! Już zaczynałam się martwić, że jednak nie zdecydowałaś się mi pomóc. – Podeszła do Gryfonki i wzięła ją w objęcia. – Jak wspaniale cię  znowu widzieć kochanieńka!
Odsunęła się od niej na kilka centymetrów i zmierzyła od góry do dołu.
  – Ale jak ty zmizerniałaś dziecko! Siadaj, upiekłam ciasto, zaraz nałożę ci kawałek.
Posłusznie usiadła przy stole. Nora zawsze tętniła życiem, a dziś było w niej wyjątkowo cicho, co lekko ją zaniepokoiło.
  – A gdzie wszyscy się podziali? – zapytała, gdy kobieta postawiła przed nią talerz z ogromnym kawałkiem ciasta, który starczyłby na wyżywienie trzyosobowej rodziny.
  – Ginny pojechała w odwiedziny do Charlie'go. Ron wróci niedługo, bo wysłałam go po zakupy dla ciotki Muriel, a bliźniacy – na jej twarzy pojawił się wredny uśmieszek, który Hermiona doskonale znała, tyle że w męskiej wersji. – Chodź, sama zobaczysz!
Ruszyła za Molly w stronę łazienki. Otworzyła drzwi, a Hermionie ukazał się jeden ze śmieszniejszych widoków jakie było jej dane w życiu widzieć. Fred klęczał na podłodze przed sedesem, a George kucał w wannie. Na ręce mieli założone długie, różowe, gumowe rękawice, a z ich szyi zwisały urocze fartuszki w tym samym kolorze. Gdy tylko spojrzała na nich wybuchła śmiechem, nad którym nie mogła zapanować.
  –Tak, tak wiem. Różowy to nie nasz kolor, od początku ci mówiłem George, że powinniśmy założyć fartuszki w innych kolorach to nie, uparłeś się na ten różowy.
  – Teraz już wiem, że miałeś rację bracie. Przecież mieliśmy taki szeroki zasób kolorów do wyboru. Różowy, różowy i jeszcze różowy!
  – Taaaak, na pewno nasza wspaniała mama nie zrobiła tego celowo, żeby nas jeszcze bardziej upokorzyć. Przecież różowy zawsze był jej ulubionym kolorem.
Oboje skierowali swoje spojrzenia na Molly, na której twarzy malował się wyraz triumfu, gdy obróciła się i wróciła do kuchni, a następnie na duszącą się ze śmiechu Hermionę.
  – Co cię tak śmieszy koleżanko? – zapytali, stając koło niej i kładąc swoje dłonie na jej ramionach.
  – Nie, nie nic – starała się opanować śmiech, ale nie bardzo jej to wychodziło. – Ty…tylko bardzo ładnie wa..wam w różowym!
Panowie wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym złapali dziewczynę i ruszyli w stronę wanny. Hermiona orientując się co się święci zaczęła się szarpać i bić chłopaków, ale oni byli nieugięci. Wsadzili ją do wanny. Fred złapał za słuchawkę prysznica i skierował ją na Gryfonke.
  – Przeprosisz?
Wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy, by obudzić w niej odwagę. Uśmiechnęła się zadziornie, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
  – Ale za co ma przepraszać, przecież to był komplement!
Stojący za nią George, poczochrał jej włosy, śmiejąc się.
  – Fred, ona sama sobie grabi. Prosi się o to, żebyśmy ją trochę zmoczyli.
  – Tak, masz rację bracie. Może trochę zimnej wody otrzeźwi jej umysł?
Hermiona spojrzała nienawistnym spojrzeniem na Freda.
  – Gwarantuję ci, że tego pożałujesz Freddie!
Uśmiech z twarzy rudzielca zniknął, spojrzał na Hermionę bardzo zdziwiony, po czym odłożył prysznic. Rozmasował kark dłonią i wskazał na nią palcem.
  – Tym razem ci się upiekło – powiedział, po czym wyszedł zostawiają ich w niezłym szoku.

***


        Hermiona zeszła ponownie do kuchni, zdziwiona zachowaniem Freda. Wiedziała, że poddanie się w momencie gdy miał nad nią całkowitą przewagę jest do niego niepodobne. I jeszcze wyraz jego twarzy, którego nie mogła pozbyć się sprzed oczu. Wydawał się taki zdziwiony i przerażony jednocześnie.
  – Kochanieńka, naszykowałam ci łóżko w pokoju Ginny. Możesz tam zanieść swoją torbę, a potem zawołaj chłopców i zejdźcie na kolację. Dobrze?
Skinęła głową i ruszyła do pokoju, ciągnąc za sobą torbę, która rytmicznie stukała przy każdym kolejnym uderzeniu w schodek.
Pokój Ginny lśnił czystością, nigdzie nie walały się ubrania, kosmetyki nie zaścielały każdej szafki, a łóżko było perfekcyjnie zaścielone przez co Hermiona przez chwilę się zawahała nie będąc pewną czy nie pomyliła pomieszczeń, ale plakaty najlepszych drużyn Quidditcha zdobiące ściany upewniły ją w tym. Postawił swój bagaż na krześle i rzuciła się na łóżko. Cały czas zastanawiało ją zachowanie Freda. Nigdy wcześniej nie widziała w jego oczach takiej ilości emocji…
Pokój bliźniaków znajdował się naprzeciwko pokoju Ginny. Zapukała i delikatnie nacisnęła na klamkę. Nim zdążyła w pełni otworzyć drzwi, już znalazła się na ziemi. W ostatniej chwili zdążyła się przeturlać na plecy i uniknąć spotkania z tłuczkiem. Niepewnie podniosła się, ale jak się okazało to nie był koniec ataku. Gdy tylko się wyprostowała, w jej stronę pognała chmara złowieszczo świszczących, migających kulek. Pisnęła, rzucając się na łózko. W drzwiach pojawił się zdyszany Fred, który jednym ruchem różdżki unicestwił wszystkie pułapki. Podbiegł do łózka, gdzie leżała skulona Hermiona.
  – Nic ci nie jest? – spytał z wyraźnym przejęciem w głosie.
 Dziewczyna nie odpowiedziała. Widać było tylko jak jej twarz nabiera coraz bardziej czerwonych barw.
  – To pułapka na Rona. Miały go oduczyć wyjadania nam słodyczy. Nie myśleliśmy, że ty tutaj wejdziesz.
Podniosła się do pozycji siedzącej, z wściekłością wymalowaną na twarzy.
  – A czy wam kiedykolwiek zdarza się myśleć?! – wstała, odpychając od siebie chłopaka. – Jesteście dziecinni i nieodpowiedzialni! Nie ważne na kogo była ta pułapka, moglibyście komuś wyrządzić krzywdę, a wtedy zwykłe przepraszam by nie wystarczyło! Czasami naprawdę mam wrażenie, że zgubiliście mózgi…
Fred podszedł do drzwi i otworzył je na oścież.
  – Teraz już przesadziłaś. Ja też czasami mam wrażenie, że jesteś świetną dziewczyną z którą można porozmawiać, pośmiać się. Takim moim ideałem. A potem robisz szopkę jak moja matka, o jakiś głupi żart i jak każdy uważasz nas za idiotów. Wyjdź stąd, chyba że masz jeszcze coś ciekawego do dodania?
Hermionie opadła szczęka. Przez chwilę pozwoliła dojść do władzy swoim starym przyzwyczajeniom z którymi miała walczyć, a tym razem pozwoliła im się pokonać. Nie myślała, że jej słowa tak urażą chłopaka… Spojrzała na Freda, ale ten unikał jej wzroku.
  – Ja…ja miałam zawołać was na…na kolację…
 – Dobrze, zaraz zejdę. A teraz jeśli to wszystko to wyjdź.
Skinęła głową i posłusznie opuściła pomieszczeni. Drzwi zamknęły się za nią z hukiem. Hermiona poczuła, że w kącikach jej oczu zbierają się łzy. Zrobiła kilka głębszych wdechów, starła je i ze sztucznym uśmiechem na twarzy, zeszła do kuchni, gdzie siedział już George i pani Weasley.
  – Siadaj Hermiono – wskazał na krzesło obok siebie. – Opowiadaj, co cię do nas sprowadza? Mówiłaś, że wpadniesz dopiero w drugim miesiącu wakacji. Przyznaj, że tak się za nami stęskniłaś, że nie mogłaś już dłużej wytrzymać.
Zaśmiała się, ale gdy zobaczyła, że do pomieszczenia wchodzi Fred, jej śmiech stał się dziwnie nienaturalny.
  – My…myślałam, że mama wam powiedziała. Na dzisiejszy wieczór mam być waszą opiekunką.
Oboje równocześnie zakrztusili się sokiem, który właśnie pili.
  – Mamo, zwariowałaś? Przecież ona jest od nas młodsza! – odezwał się oburzony Fred.
  – Młodsza, ale o wiele inteligentniejsza i odpowiedzialna.
Z hukiem odstawił szklankę na blat i wyszedł z domu. Hermiona westchnęła i podparła głowę na dłoniach. To na pewno nie będzie przyjemny wieczór…

 ***

Hermiona usiadła obok chłopaka, ale ten nawet nie spojrzał w jej stronę. Nie mogła znieść tego, że jest na nią zły. Nie rozumiała czemu, ale wiedziała, że bardzo zależy jej na utrzymaniu z nim jak najlepszych relacji. Tylko w jego obecności czuła się kimś więcej niż zwykłą kujonką. Tylko przy im czuła się wartościowa i cholernie się tego bała. Bała się tej siły którą dawało jej samo przebywanie z nim. Bała się tego co udawało mu się w niej budzić, czyli uczuć. Westchnęła i szturchnęła go lekko łokciem.
  – Przepraszam…
Chłopak nadal wydawał się nie reagować na jej obecność. Wpatrywał się w falującą taflę wody, ignorując ją. Skoro nie chcę z nią rozmawiać, to nie będzie go zmuszała. Wstała, ale nim zdążyła odejść, złapał ją za nadgarstek. Przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele. Przymknęła powieki, przypominając sobie te wszystkie momenty w których trzymał ją za rękę. Cholera Granger, przecież coś takiego nigdy nie miało miejsca!  Skarciła się w myślach, przerażona kolejną wizją nieistniejących wspomnień.
  – Siadaj – wskazał miejsce obok siebie.
Posłusznie wykonała polecenie, podświadomie starając się usiąść jak najbliżej niego, by czuć bliskość i ciepło jego ciała.
  – Nie rozumiesz w ogóle tego co mnie zabolało Hermiono. To, że nazwałaś mnie dziecinnym to dla mnie żadna ujma. Boli mnie jednak sam fakt, że postrzegasz mnie jako jakiegoś skończonego idiotę. Do niedawna byłem pewny, że uważasz mnie i George’a za kogoś gorszego, ale gdy poznałem cię bliżej, zrozumiałem, że wcale tak nie jest. Myślałem, ze gdy ty poznałaś mnie bliżej to zrozumiałaś, że wcale nie jestem takim dupkiem za jakiego inni mnie mają. Miałem nadzieję, że chociaż ty zauważyłaś we mnie coś więcej, ale dzisiaj zrozumiałem, że jednak się myliłem, że dla ciebie dalej jestem zwykłym idiotą…
  – Wiem, że cię zraniłam. Naprawdę tego nie chciałam. Możesz wierzyć lub nie, ale to co wtedy powiedziałam wcale nie było prawdą. Dałam się ponieść emocjom. Ciężko jest wyzbyć się starych przyzwyczajeń Fred, a szczególnie gdy tym przyzwyczajeniem jest upominanie ludzi dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Cień uśmiechu przemknął przez jego twarz, co dało Hermionie nadzieję na uratowanie sytuacji.
  – Tak, to prawda. Twój monolog dotyczący testowania wynalazków na pierwszoroczniakach do dzisiaj odbija się echem w mojej głowie.
Zaśmiali się. Fred lekko stuknął ją ramieniem.
  – Tym razem ci wybaczę, ale na następny raz nie będę już taki łaskawy Czarownico!
Całe jej ciało w jednej chwili zostało sparaliżowane. Czarownico… Ten głos, to słowo… Przed oczami zamajaczyła jej roześmiana, rudowłosa postać mierzwiąca jej włosy i nazywająca ją właśnie w ten sposób, podczas gonienia jej po szkolnych błoniach. To był Fred, to od początku był on…
  – Hermiona, wszystko w porządku? – zapytał, obejmując ją ramieniem i tym samym przywracając jej ciało do normalnego funkcjonowania.
  – Taaak, już wszystko okej – uśmiechnęła się, odruchowo opierając głowę na jego ramieniu. – Odpowiesz mi na jedno pytanie?
Skinął głową, łaskocząc ją przy tym swoim podbródkiem po skroni.
  – Ta sytuacja w łazience… Co się stało, że wyszedłeś? Widziałam w twoich oczach przerażenie.
Westchnął. Czuła jak jego mięśnie napinają się i rozluźniają, ukazując w ten sposób jego podenerwowanie. Zawsze tak reagował, gdy się denerwował.
  – To dość skomplikowane. Miewam czasami dziwne sny. Zazwyczaj niewiele z nich pamiętam, jednak głos i sposób w jaki dziewczyna we śnie wymawia moje imię utkwił mi w głowie. Dzisiaj zrozumiałem, że ten głos należy do… – urwał, słysząc dziwne dźwięki dochodzące od strony domu.
Za ich plecami rozległy się jakieś krzyki, które z sekundy na sekundę stawały się coraz wyraźniejsze. Fred szybko wstał, otrzepując spodnie z trawy, a Hermiona poszła w jego ślady.
  – Co…co ty tutaj robisz? – wydukał Fred.

***


Siemaneczko! Jak widzicie, wystarczyło kilka Waszych komentarzy by udało mi się pokonać swoją barierę twórczą. Kolejny rozdział wleciał o wiele szybcjiej niż myślałam i to tylko dzięki Wam, więc jak widzicie - warto komentować :D A teraz nie przedłużam, bo jutro praca, a ja po nocach na internetach siedze. Jako, że ten rozdział pojawił się tak szybko, to podniose trochę stawkę i bypojawił się kolejny musi być minimum 12 komentarzy!
Do napisania,
Marta Weasley

20 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz, jak mnie zaskoczyl tak szybki rozdzial! I to tak dlugi! Wreszcie spotkanie Freda I Hermiony :d hehe, Freddie w rozu, to musial byc niezapomniany widok :d niech sie Matt odwali od Hermiony... no, po tym, jak Fred ich zobaczy I zrozumie, ze jest zazdrosny, bo z pewnoscia bedzie! :d koncowka, od razu przyszla mi na mysl Angelina, ale teraz jak pisze ten komentarz, nie wiem dlaczego, ale pomyslalam o Georgu :) biedni blizniacy, mlodsza opiekunka, to musi byc dla nich troche upokazajace :d rozdzial jest swietny I wciagajacy, mam nadzieje, ze szybko uzbiera sie te 12 komentarzy - teraz juz tylko 11 :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Jestem prawie pewna, że to Angela odwiedziła naszego Freda. Rozdział świetny, już nie mogę się doczekać następnego! :D Bardzo mi się podobają Twoje pomysły, życzę weny i czekam na następnego posta! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pjona Miona, też nie lubię zmywać xD
    Ale podrywacz z tego Matta...to mogłoby się udać, gdyby nie fakt że on już ma faceta! heloł! =.=
    " – Zamknij się… – wyszeptała.
    – Eee, co? – zapytał Matt," hohoh XDD
    "Pachniała domem, miłością i bezpieczeństwem." eee...a jaki to konkretnie zapach? :P
    "Fred klęczał na podłodze przed sedesem, a George kucał w wannie" hahahaha i jeszcze te różowe dodatki XDDD
    " – Gwarantuję ci, że tego pożałujesz Freddie!
    Uśmiech z twarzy rudzielca zniknął, spojrzał na Hermionę bardzo zdziwiony(...)
    – Tym razem ci się upiekło – powiedział, po czym wyszedł zostawiają ich w niezłym szoku." uuuu to przez to że nazwała go Freddie! omg *q* nie wiem co Hermiona w środku robi, ale to działa XDD
    "Całe jej ciało w jednej chwili zostało sparaliżowane. Czarownico… Ten głos, to słowo… Przed oczami zamajaczyła jej roześmiana, rudowłosa postać mierzwiąca jej włosy i nazywająca ją właśnie w ten sposób, podczas gonienia jej po szkolnych błoniach. To był Fred, to od początku był on…" jakoś tak nagle oczy zaszły mi łzami ;-;
    "– Co…co ty tutaj robisz? – wydukał Fred." Niech zgadnę... Angelina spierdolina? xd jezu, niech oni w końcu zerwą xd
    Świetny rozdział, bardzo zabawny :D Pozdrawiaaam~~

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo mi się podobał. Ten cały Matt jest zbyt pewny siebie i mam nadzieje ze nie będzie już za często się pojawiał w tej historii (to zwykły Dudek!). Freddie i Georgie jak zwykle wspaniali! Moja kochana Molly jak zwykle rozgrywa wszystko po mistrzowsku! Głos Fred'a w podświadomości Miony jest mistrzowski! Oczywiście Fred jak zawsze wspaniały! Rozdział mi się bardzo podobał i z niecierpliwością czekam na następny!
    Maddie Higgs

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG OMG ZABIJE CIE I ZNAJDE ZAMORDUJE GOŁYMI ŁAPSKAMI I TWOJE PRAWO JAZDY NA NIC SIE ZDA!!! NIE MOŻNA KOŃCZYĆ ROZDZIAŁU W TAKICH MOMENTACH SZCZEGÓLNIE, ŻE ZARAZ MIAŁ BYC WIELKI COME BACK WIELKIEJ MIŁOŚCI A TY MI TU AAAAAAA
    Ale spokojnie Kate, bo wszyscy się pogubią w Twoich myślach.
    Matt to dupek i nawet nie muszę tego bardziej komentować. Powiem tylko jeszcze, że zgadzam się w 100% z głosem Hermiony!!!
    Czy Ty zdajesz sobie sprawę, że takimi scenami, gdy Fred i George myją łazienkę przyodziani w różowe fartuszki i rekawiczki, możesz doprowadzić do eksplodowania mojego brzucha z powodu nagłego i nieopanowanego wybuchu śmiechu? Cudny moment:')))
    Pułapki na ROna<33 czy tylko ja zwróciłam uwagę, że on powiedział "TAKIM MOIM IDEAŁEM"?!!?!!?!!


    KURDE BELE KURDE BELE
    HERMIONA OGARNĘŁA KTO MÓWI DO NIEJ W SNACH? OGARNĘŁA.
    fRED OGARNĄŁ KTO DO NIEGO MÓWI W SNACH? OGARNĄŁ.
    CZY OBOJE OGARNELI ŻE SIĘ ODWIEDZAJĄ W SNACH BO SIĘ SUPER KOCHAJĄ TRUE LOVE ITD? NIE!!!!!!!!!
    a czemu? (bo nie ma dżemu hehe)
    a) ponieważ szanowna panienka Marta Weasley postanowiła zakończyć rozdział
    b) bo ktoś się przypałętał! A ja się już cholera jasna domyślam kto jest taki błyskotliwy by przerywać w takim ważnym dialogu.
    ANGELINA, WALNIĘTa TŁUCZKIEM W ŁEB, JOHNSON!
    O boże, załamałam się, no!
    Marta pisz dalej i więcej, bo ja tu umieram z ciekawości!
    życzę weny i cieszę się, że udało Ci się pokonać barierę:))~
    ~KAte

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG jak można kończyć rozdział w takim momencie?! No jak?!
    Ja tu cała happy, że Fred coś skumał, że do tej mądrej głowy Mionki wreszcie dotarły wszystkie fakty,
    a Ty mi kończysz rozdział w takim momencie!!!
    Znajdę Cię i pocwiartuję, a później zabiję (chociaż to w sumie nie ma sensu,była jak już pocwiartuję to nie będziesz żyła...
    dobra i tak wszyscy wiedzą o co mi chodziło..)
    Ale i tak uwielbiam Twój blog ^^
    Matta nie lubię i to się nie zmieni.
    Nie pamiętam czy pisałaś z jakiego jest on domu, ale dla mnie jest typowym Ślizgonem...
    Czuję, że ma nieczyste intencje względem Miony,a pozatym ona ma być
    z Frediim 😊
    Czekam na kolejny rozdział i weeeny 😘
    ~gwiazdeczka
    PS cieszę się,że pokonałaś barierę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No coż nistety nie umiem pisać komentarzy (co pewnie zauważyłaś jak czytałaś pierwszy i mam nadzieję, że nie jesteś zła iż więcej się do tego nie zbierałam...) ;-; ale trzeba się przełamać by był jeden więcej!
    Najpierw Hermiona i rozwalająca ją od środka energia... oczywiście Matt musiał się przypałętać :/
    A potem bliźniacy w różowych fartuszkach ^^ najpierw myślałam, że wymiotuja... :o (tylko po co im do tego fartuszki i rękawiczki? To ogarnie jedynie mój mózg) ich pomysły jak zwykle emanują psotliwością. Pułapki na Ronalda... słodycze najważniejsze ♡
    I oczywiście piękna końcówka... tylko jak mogłaś w takim momencie skończyć? (Myślałam, że się popłaczę).
    Pozdrawiam i życzę weny (oraz czekam z niecierpliwością na następny rozdział)!
    Alexis.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. no, no. Pierwsza kłótnia małżeńska? Oczywiście żartuje. Szkoda, że Fred nie zdążył powiedzieć, że ten głos należy do Hermiony. Wtedy ona by powiedziała, że miewa takie same sny z jego udziałem. Może w sumie dobrze, że na razie jest to zatajone, znikła by ta cała romantyczność i tajemniczość. Kto się mógł zjawić? Myślę, że Angelina w końcu nie wytrzymała i jak jeszcze zobaczy Freda z Mioną to w ogóle będzie katastrofa :D
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jak zwykle świetny! Z niecierpliwością czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem tu nowa,ale już wszystko przeczytałam i bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzieje się, dzieje! Świetny rozdział, czekam na kolejny cierpliwie i pokornie.:D

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej :) po pierwsze, teraz w moim sercu pierwsze jest Fremione, a na drugim Dramione :)
    po drugie,najpierw natknęłam się na Twojego wcześniejszego bloga, który był świetny, a widzę że trening czyni mistrza i radzisz sobie coraz lepiej :D po trzecie, żałuję, że nie ma już kolejnych rozdziałów, abym mogła je czytać jednym tchem, ale poczekam ;D
    Życzę Ci dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Matt - to gamoń, nie jest Hermiony wart. Freddiego kocham normalnie i wgl zamierzam wysłać list do Jamesa z prośbą o autograf ❤ "takim moim ideałem" gdybym ja to usłyszała od niego to popłakałabym się na miejscu. 😭 Marto, mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie już niedługo :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej! Przeczytalam Twojego kanarka i teraz zaczelam to i powiem tylko jedno: jesteś cudowna! Pisz, pisz bo juz się nie mogę doczekać 😍

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy następny, bo już nie mogę się doczekać? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem dziś wieczorem powinien już być ;) miałam nieplanowany wyjazd nad morze i dopiero teraz wróciłam, także zaraz się biorę za kończnie go i wrzucam:D

      Usuń
    2. Hej, jak tam nowy rozdział? :)

      Usuń
    3. Dołączam się do pytania. ;)

      Usuń

Harry Potter - Nimbus 2000 Broom
.
.
.
.
.
.
template by oreuis