– Co ja tutaj
robię?! To raczej ja powinnam się zapytać o to ciebie!
– Angie…
– Nie przerywaj mi!
– zmierzyła go wściekłym wzrokiem. – Cały pociąg huczał o tym, że spędziłeś
podróż z nią, ale ja się tym nie przejmowałam, byłam pewna, że jesteś mi
wierny. Potem ta impreza u was, na którą
nie raczyłeś mnie zaprosić, a ją zapewne tak. I teraz TO! Obściskujesz się z
NIĄ, a na listy ode mnie nawet nie raczysz odpowiedzieć?!
– To wszystko nie
jest tak jak myślisz! W życiu bym cię nie zdradził. Może ta sytuacja wyglądała
dwuznacznie, ale… – nie dokończył, bo przerwała mu stająca koło niego Hermiona.
– Ale ja mam chłopaka.
Chciałam się doradzić Freda, bo on jest lepszy w te klocki niż ja.
Cała trójka spojrzała na nią równie zdziwionym wzrokiem.
George, aż zakrztusił się ze zdziwienia, Fred wyglądał jakby ktoś potraktował
go drętwotą, a Angelina przyglądała się je j z mieszanką szoku, ale i radości w
oczach.
– Emm, to faktycznie
zmienia postać rzeczy. Kto jest tym szczęśliwym wybrankiem? – zapytała, a w jej
głosie można było wyczuć lekką ironię.
–Matt –
odpowiedziała z uśmiechem na twarzy Granger. – Ten z rocznika bliźniaków.
Johnson po raz pierwszy w życiu wyglądała tak, jakby nie
wiedziała co powiedzieć. Zaciskała dłonie w pięści, tylko po to by po chwili je
rozluźnić.
– Ty i Amans?
Przecież on wyrywa laski tylko w jednym celu…
Hermiona uśmiechnęła się przymilnie i zrobiła krok w stronę
ciemnoskórej Gryfonki. Cały czas czuła na sobie czujny wzrok Freda, co trochę
ją krępowała, ale mimo to starała się zachować pozory pewności siebie.
– Mogłabyś nie
obrażać mojego chłopaka?
Johnson prychnęła, a na jej twarzy pojawił się przebiegły
uśmieszek.
– Oczywiście, że
mogłabym, ale ja go nie obrażam. Tylko stwierdzam fakty maleńka, – puściła jej
oczko, na co Hermiona wywróciła oczami –
ale okej, odwołam to co powiedziałam
jeśli zobaczę was razem we wrześniu. Całujących się.
Przełknęła gulę, która momentalnie stanęła jej w gardle.
Głos w jej głowie cały czas krzyczał, by tego nie robiła, ale ona nie mogła się
już wycofać. Hermiona Granger nigdy się nie wycofuję. Nigdy się nie poddaję. I
nigdy nie przegrywa.
– Okej, umowa stoi –
uścisnęła dłoń Angeliny, co sprawiło, że na twarzy starszej z Gryfonek
momentalnie pojawił się triumfalny
uśmiech. Odsunęła się od Hermiony i podeszła do Freda.
– Kotek, – położyła
dłoń na jego torsie – za bardzo się uniosłam. Chodźmy stąd, porozmawiajmy na
spokojnie…
Skinął głową, a
Angelina pociągnęła go w stronę Nory. Szedł za nią, jednak jego wzrok cały czas
skupiony był na Hermionie, która usilnie wpatrywała się w swoje buty.
– Za jakie grzechy
zostałem skarany taką bratową? – wyszeptał George podchodząc do niej.
Hermiona uśmiechnęła się lekko i przeniosła wzrok na
chłopaka.
– To jaka jest twoja
wymarzona bratowa?
Położył dłoń na jej ramieniu, uśmiechając się tak jak tylko
Weasleyowie potrafią.
– Taka jak ty
Hermiono.
Nie czekając na jej odpowiedź, ruszył również w stronę domu.
Po chwili jednak przystanął i ponownie obrócił się w jej stronę.
– Kiedy skończycie
się w to w końcu bawić, co?
Granger niezbyt rozumiała co chłopak ma na myśli. Spojrzała
na niego zdziwiona.
– Nie rozumiem o co
ci chodzi George.
– Ehh…nie jestem ani
ślepy, ani głupi Hermiono.
Zniknął w ogrodzie prowadzącym do Nory, zanim cokolwiek zdążyła
powiedzieć. Została sama. Usiadła
ponownie na ziemi, ukrywając twarz w dłoniach.
– No to się wkopałaś
Granger… – wyszeptała sama do siebie.
***
W pokoju było już całkowicie
ciemno. Równomierny oddech dziewczyny, łaskotał jego nagi tors. Delikatnie,
starając się jej nie obudzić, wyciągnął rękę spod jej ramienia, zastępując ją
poduszką. Na palcach przedostał się do
drzwi i wyszedł na korytarz. Zszedł na niższe piętro i nagle wpadł na kogoś.
– Ała! Uważaj jak
chodzisz pajacu! – krzyknął Ron.
– Wybacz stary, nie
myślałem, że ktoś jeszcze nie śpi o tej godzinie – powiedział Fred, pomagając
wstać bratu z podłogi.
– Mama wysłała mi
list, że Hermiona przyjechała. Jest w pokoju Ginny?
– Tak, ale już śpi.
Położyła się wcześniej, bo bolała ją głowa – skłamał.
– A, dobra. To w
takim razie też idę spać, przywitam się z nią jutro – ruszył w stronę drzwi do
swojego pokoju. – Dobranoc.
– Dobranoc –
wymruczał pod nosem, czekając aż drzwi za Ronem się zamkną.
Gdy tylko wszedł do pomieszczenia, poczuł że na jego ciele
pojawia się gęsia skórka. Jak można spać
całą noc przy otwartym oknie? Szybko przemierzył odległość dzielącą go od łóżka
i wsunął się pod pościel.
– Wiedziałem, że
zimna z ciebie kobieta, ale żeby siedzieć w lodówce?
Hermiona obróciła się tak, że leżeli teraz ze sobą twarzą w
twarz.
– Pakujesz się
kobiecie do łóżka i jeszcze masz czelność się czepiać?
Uśmiechnął się, czego w tych ciemnościach zbytnio nie mogła
zauważyć.
– Dokładnie tak.
Inaczej nie nazywałbym się Fred Weasley. Bezczelność mam we krwi.
Zapadła chwila ciszy. Nie była to jednak cisza niezręczna
czy krepująca, a przyjemna. Taka, która może istnieć tylko i wyłącznie między
dwójką dobrze rozumiejących się osób.
– Dlaczego to
zrobiłaś? – zapytał, gdy milczenie przestało być wystarczające.
– Nie wiem o co ci
chodzi – odpowiedziała oschle.
– Właśnie, że
doskonale wiesz.
Poczuł jak łóżko delikatnie drży, co oznaczało że śmieje
się.
– Zabawne, kilka
godzin temu to samo powiedział mi twój brat.
– Dlaczego ratowałaś
mi tyłek przy Angie? – nie dał się zbić z tropu.
– Bo nie chciałam,
żeby wasz związek rozpadł się przeze mnie…
Westchnęła cicho, przez co poczuł ogromną ochotę by ją
przytulić. Powstrzymał się jednak, wiedząc że nie powinien tego robić.
– Przecież to nie
była twoja wina. To, że ona pomyślała sobie to co pomyślała, nie oznaczało że
byliśmy winni. I jeszcze ten debilny zakład…
Dziewczyna dalej milczała,
więc Fred przysunął się jeszcze bliżej niej, tak że teraz ich uda, brzuch i klatki piersiowe stykały się ze sobą. Gdy
tylko poczuł jej drobne ciało przylegające do jego torsu, fala gorąca
sparaliżowała każdy nerw w jego ciele. Czuł, że to jak działa na niego jej bliskość
nie jest dobre. Była tylko dobrą koleżanką, których oprócz niej miał jeszcze
wiele, a jednak tylko ona potrafiła obudzić w nim tyle emocji na raz. Nie
wiedział czemu to robi, ale nie mógł zapanować nad swoim ciałem. Jego dłoń
wsunęła się na jej talię, idealnie się do niej dopasowując, jakby była stworzona do
jej obejmowania. Hermiona cicho jęknęła, gdy jego palce musnęły skórę, w
miejscu gdzie piżama się podwinęła. Nie strąciła jednak jego dłoni tak jak
przewidywał co uznał za dobry znak.
– Czy to co
powiedziałaś…Czy ciebie i tego dupka Matta naprawdę coś łączy?
– Ehh … – westchnęła
– on bardzo by tego chciał. Przeprowadził się i teraz mieszka kilka domów ode
mnie. Nikogo tutaj nie zna, więc większość czasu spędza ze mną pod pretekstem
poznawania okolicy. Polubiłam go, naprawdę, ale narzucił trochę za szybkie
tempo jak dla mnie, bo po tym wszystkim co o nim słyszałam ciężko byłoby mi mu
zaufać…
W tym momencie Fred ucieszył się, że w pokoju panował mrok.
Przynajmniej Hermiona nie mogła zobaczyć uśmiechu malującego się na jego
twarzy. Ze słów dziewczyny bezproblemowo mógł wywnioskować, że Amans nie ma u
niej szans. Pozostawała jednak kwestia zakładu…
– A zakład? Wiesz,
że Angelina nie odpuści…
– Wiem, dlatego
spełnię fantazję Matta i zostanę jego dziewczyną – odpowiedziała całkiem
spokojnym głosem, jakby właśnie opowiadała o historii Hogwartu, a nie o swoim
życiu miłosnym.
Fred poczuł, że zamurowało go. Ostatnio coraz częściej zdążało
mu się to w jej obecności. To aż nieprawdopodobne, że ktoś potrafi doprowadzić
go do takiego stanu w którym brakuję mu słów. Westchnął.
– Hermiono…Mionka,
to naprawdę najbardziej idiotyczny pomysł jaki zdarzyło mi się usłyszeć z
twoich ust…
Nie odpowiedziała. Poczuł, że jej ciało napięło się niczym
strzała w łuku, gotowa do lotu.
– Cze..czemu mnie
tak nazwałeś? – wyszeptała, dziwnie zachrypniętym głosem.
– Jak? Miona?
– T…ttak…czemu
akurat tak?
– Nie wiem –
odpowiedział zgodnie z prawdą. – Tak po prostu przyszło mi to na myśli. Brzmi
bardziej pieszczotliwie niż Hermiona, więc pomyślałem…ale jeśli nie chcesz to
nie będę cię tak nazywać!
– Nie!—wykrzyknęła –
Chciałabym żebyś mówił tak do mnie jak najczęściej…
– Wedle życzenia
Mionko – nim zdążył pomyśleć co robi, cmoknął ją w czubek głowy.
To co się z nim działo, kiedy była blisko było nie do
opisania. Nie rozumiał tego. Czuł się tak jakby była mu kimś niezwykle bliskim,
ważnym, a z drugiej strony nie rozumiał skąd ta więź się bierze. Czasami bał
się, że zaczyna wariować…albo że Hermiona przetestowała na nim jakieś zaklęcie.
– Miona?
Brak odpowiedzi. Pogładził ją delikatnie po policzku i jak
najdelikatniej wygrzebał się z łóżka.
– Dobranoc śpiochu…
– wyszeptał, wychodząc.
Angelina nadal spała. Gdy
położył się koło niej, od razu przylgnęła do jego torsu, ale tym razem
jego ciało w żaden sposób nie zareagowało. Przerażało go to, że w taki sposób
reaguję na Hermionę, a bliskość jego własnej dziewczyny nie oddziałuję na niego
w żaden sposób. Podłożył dłoń pod głowę i wpatrywał się w ciemność nie mogąc
uspokoić kłębiących się w jego głowie myśli. Angelina była piękna, odważna,
zabawna, ale również wybuchowa, porywcza, władcza. Nigdy nie wiadomo czego
akurat można się po niej spodziewać. To było dl niego bardzo pociągające, ale
tylko na początku. Na dłuższą metę taka wybuchowa mieszanka emocjonalna okazała
się naprawdę wykańczająca. Coraz częściej zastanawiał się czy nie powinien tego
zakończyć, jednak chciał dać jeszcze jedną szansę temu związkowi, bo wbrew temu
co o nim mówiono, naprawdę uważał miłość za coś głębszego i ważnego.
***
Hermiona wstała dziś w wyśmienitym nastroju. Postanowiła nie
przejmować się docinkami Angeliny i utrzeć jej trochę nosa. Specjalnie założyła
dość obcisłą, szarą sukienkę i lekko się podmalowała, by wyglądać bardziej kobieco. Zeszła do kuchni i zabrała
się za przygotowywanie śniadania, którym tradycyjnie były naleśniki. Gdy tylko
zapach pyszności przygotowywanych przez Gryfonkę rozszedł się po domu, od razu
w kuchni pojawiły się dwie rude czupryny.
– Czeeeeeść Hermiono
– powiedział, ziewając George, po czym
usiadł za stołem.
Ron podszedł do przyjaciółki i mocno ją przytulił.
– Dobrze cię znowu
widzieć!
– Ciebie również
Ron! – odpowiedziała, jeszcze raz się do niego przytulając.
– Cieszę się, że
przyjechałaś. Pisanie listów to naprawdę męczące zajęcie!
Granger pokręciła głową z dezaprobatą i pacnęła go w ramię.
Zaśmiał się i również zajął miejsce przy stole, a Hermona postawiła przed nimi
talerz parujących jeszcze naleśników.
– Cześć wszystkim! – rozległ się za jej plecami
damski głos. Hermiona udałą, że jest niezwykle zajęta robieniem herbaty, a
Gryfonka jak gdyby nigdy nic zajęła miejsce za stołem i nie pytając o zgodę,
wzięła sobie naleśnika.
– Muszę przyznać
Granger, że nie tylko w nauce jesteś dobra, talent kulinarny też posiadasz!
– Dzięki –
odburknęła, siląc się na jak najmilszy ton.
Kilka minut później na schodach rozległo się stukanie i do
kuchni wparował kolejny Weasley – Fred.
Zlustrował pomieszczenie wzrokiem, który chwilę za długo zatrzymał się na ciele
Hermiony, po czym usiadł koło swojego brata bliźniaka.
– Życzyłbym wam
smacznego, ale patrząc po waszych minach wnioskuję, że jest to niezwykle
smaczne.
– Stary, Hermiona ma
lepsze wyczucie smaku niż nasza mama! Te naleśniki są obłędne!
Granger zarumieniała się. Nigdy nie potrafiła przyjmować
komplementów, zawsze ją peszyły.
– Tak sobie
pomyślałam Hermiono, może zaprosisz tu dziś swojego chłopaka?
Ron zaczął kaszleć, dławiąc się naleśnikiem który akurat
miał w ustach. Gdy udało mu się ponownie złapać oddech spojrzał załzawionymi oczami
na przyjaciółkę.
– Ty masz chłopaka?!
George poklepał go po ramieniu.
George poklepał go po ramieniu.
– Nie płacz brachu,
jak nie ta to następna – zażartował, na co wszyscy wybuchli śmiechem. Angelina
jednak nie dawała za wygraną.
– Tak, nasza mała
Granger chodzi z Amansem! – uśmiechnęła się. –To co Granger, jesteś za? Pewnie
się nudzi, a razem z nami spędzi przyjemne popołudnie!
Hermiona wzięła głęboki wdech i sztucznie się uśmiechając
spojrzała na dziewczynę.
– Wiesz co? W sumie
to masz rację. Zaraz do niego napiszę.
Obróciła się na pięcie i wyszła.
Zaszyła się w pokoju Ginny, gorączkowo rozmyślając nad rozwiązaniem tej
sytuacji. Po chwili jednak doszła do wniosku, że podejmie grę. Usiadła przy
biurku i wyciągnęła kawałek pergaminu z torby. W skrócie opisała Mattowi jak
wygląda sytuacja i poprosiła go o to, by
udawał jej chłopaka. W końcu kto nie ryzykuję, ten nie zyskuję.
***
Cześć! Głupio mi było cokolwiek napisać (właściwie to nadal mi głupio), po tak
długiej przerwie, bo zawsze wtedy czuję się tak jakbym Was zawiodła, a
nienawidzę zawodzić ludzi. Nie będę Was okłamywać, że rozdziału nie było bo to,
bo tamto itp. Itd. Nie było go tak długo ponieważ harowałam po 12 godzin, żeby
nie musieć ciągnąć hajsów od rodziców i wracając do domu najzwyczajniej nie
miałam siły na pisanie. Właściwie to nie miałam nawet weny, bo mój mózg pragnął
tylko obejrzenia dobranocki (czyt. Odcinka Tenn Wolfa) i pójścia spać. Zaczynam
się zastanawiać czy dam radę doprowadzić blogaa do końca. W tym roku maturalna
klasa, więc zobaczymy jak to będzie. Mam nadzieję, że następny rozdział uda mi
się dodać o wiele szybciej, ale nic nie obiecuję. Bardzo Was za to wszystko
przepraszam!Buziaki i do usłyszenia!