Hermiona
weszła do domu, już w progu ściągając buty. Szybko ominęła Krzywołapa, który
zaczął się do niej łasić i rzuciła się na kanapę.
– Moje nogi umarły.
Rodzice zaśmiali się. Pani Granger
usiadła w fotelu znajdujący się koło głowy dziewczyny, a jej mąż przysiadł na
oparciu, zarzucając jej ramię na barki. Hermiona podniosła głowę by na nich
spojrzeć. Wraz z upływem lat jej rodzice wydawali się być w sobie coraz
bardziej zakochani. Podziwiała ich. Od dziecka marzyła o takiej miłości jak
ich. Byli w siebie zapatrzeni i zawsze rozumieli się bez słów.
– Kochanie, zaczynam czuć się niezręcznie, gdy tak nam się przyglądasz.
Hermiona zarumieniła się. Spuściła
wzrok na poduszkę i wtedy coś jej się przypomniało.
– O, właśnie mamo. Miałam cię o coś zapytać.
– Słucham skarbie?
– Mieliśmy jakiś gości? Zauważyłam, ze ktoś spał w moim łóżku.
Tym razem to starsza z kobiet oblała
się rumieńcem.
– Nie, nikt u nas nie nocował. To ja spałam w twoim łóżku.
– Ahh – westchnęła Hermiona, lekko się uśmiechając. – Te małżeńskie
kłótnie.
Thomas roześmiał się, gładząc kobietę
po ramieniu.
– Dobrze wiesz, że my nigdy się nie kłócimy. Twoja mama po prostu za
tobą tęskniła, dlatego wolała zostawiać mnie samego w zimnym łóżku i sypiać u
ciebie.
Jeane posłała mu kuksańca w bok.
Hermiona nie do końca rozumiała o co chodzi jej rodzicom. Spojrzała pytająco na
panią Granger.
– Oh, twój ojciec musi mieć taki długi język! - znów zarobił kuksańca. –
Czasami, gdy bardzo za tobą tęskniłam, spałam w twoim łóżku, bo pachnie tobą...
Zamurowało ją. Dosłownie. Nie
wiedziała co powiedzieć. Wiedziała, że dla rodziców jest to bardzo ciężka
sytuacja. Była ich jedynym dzieckiem i zapewne zanim dostała się do Hogwartu to
zupełnie inaczej wyobrażali sobie jej przyszłość. Ale teraz zaakceptowali
wszystko i dawali jej wolną rękę, mimo że nie zawsze było im łatwo. Łzy
napłynęły jej do oczu. Wstała i usiadła na kolanach Jeane, przytulając do
siebie oboje rodziców.
– Mam najlepszych rodziców na świecie...
– A my mamy najwspanialszą córkę – odpowiedział pan Granger, przytulając
swoje dziewczyny.
***
Gorąca kąpiel - to było to, czego było jej potrzeba. W
końcu poczuła się odprężona i pozwoliła myślom leniwie płynąć. Czuła jak cały
stres, zmęczenie, odpływa z jej ciała. Woda zaczęła robić się zimna, więc
wyszła, otulając ciało, miękkim ręcznikiem. Przez chwilę miała dziwne wrażenie,
jakby ktoś trzymał ręce na jej talii. Owinęła się szczelniej ręcznikiem, a
uczucie zniknęło. Wróciła do swojego
pokoju. Założyła piżamę i usiadła przy biurku. Zastanawiała się co powinna
zrobić. Wiktor zachował się źle, ale po części była to wina Freda. Obiecała, że
napiszę, a Hermiona Granger zawsze dotrzymuje obietnic. Zamoczyła pióro w
atramencie. Wiedziała, ze pisząc list tutaj, mogłaby użyć długopisu, ale jakoś
nie mogła się do niego przekonać. Znajomy zapach atramentu wsiąkającego w
pergamin wypełnił jej płuca, sprawiając, ze delikatny dreszcz przeszedł po jej
plecach. Naskrobała kilka trochę bezsensownych zdań i odłożyła papier do
wyschnięcia. Do jej uszu dobiegło ciche pukanie.
– Proszę – odpowiedziała, siadając na łóżku.
W drzwiach stanęła Jeane. Jej
sylwetka odziana tylko w cienką, nocną koszule wydawała się być jeszcze
drobniejsza niż zwykle. Usiadła na łóżku koło córki, uśmiechając się.
– No to opowiadaj!
Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła,
wiedziała, że mama nie odpuści jej tematu Matta. Starała się powstrzymać swoją
ciekawość, ale jak widać niezbyt jej to wychodziło.
– Ale o czym mamo?
Kobieta wydęła lekko wargi i
przewróciła oczami.
– Jak to o czym? O swoim chłopaku!
Ogromne wypieki wpłynęły na policzki
młodej Granger.
– Mamo! To nie jest mój chłopak, tylko kolega ze szkoły!
– Tak, tak kochanie. Za moich czasów też się tak mówiło...
Zaśmiała się.
– Jeśli znajdę sobie chłopaka, mamo, obiecuję, ze będziesz pierwszą
osobą, której o tym powiem.
Kobieta przytuliła córkę do siebie.
***
Pierwsze promienie słońca wdarły się do pomieszczenia,
drażniąc się z jego powiekami. Niechętnie otworzył oczy, spoglądając na zegarek
stojący na nocnej szafce. Dochodziła jedenasta.
Przerzucił się na brzuch, chowając twarz w poduszkę. Wypita wczoraj
Ognista Whisky nadal krążyła w jego krwi, sprawiając że głowa niemiłosiernie
pulsowała. Wiedział, że trochę wczoraj przesadził, ale mimo to impreza
rozpoczynająca wakacje była dla niego jak najbardziej udana. Mnóstwo osób z ich
roku wpadło, miedzy innymi Lee i Kate. Angeliny nie było, bo jej nie zaprosił.
Wiedział, że gdy tylko się dowie to będzie miał kolejną wielką aferę, ale
musiał trochę od niej odpocząć. Sam nie wiedział czemu, ale ostatnio tracił
pewność co do sensu tego związku. Z westchnieniem wcisnął twarz jeszcze głębiej
w poduszkę. Drzwi pokoju otworzyły się z cichym skrzypnięciem, które dla niego
wydawało się równoznaczne z wystrzałem armatnim.
– Wstawaj misiaczku! – krzyknął z diabelskim uśmieszkiem na ustach, George.
– Oh, koteczku, tak mnie wymęczyłaś tej nocy, daj mi jeszcze pięć minutek! – zironizował w odpowiedzi, Fred.
– Dobra, koniec tej zabawy. Musimy porozmawiać.
– Czekaj, – podniósł się do pozycji siedzącej – muszę sprawdzić w grafiku kiedy mam wolny czas.
– Wstawaj misiaczku! – krzyknął z diabelskim uśmieszkiem na ustach, George.
– Oh, koteczku, tak mnie wymęczyłaś tej nocy, daj mi jeszcze pięć minutek! – zironizował w odpowiedzi, Fred.
– Dobra, koniec tej zabawy. Musimy porozmawiać.
– Czekaj, – podniósł się do pozycji siedzącej – muszę sprawdzić w grafiku kiedy mam wolny czas.
George przewrócił teatralnie oczami.
– Okej, skoro tak to pójdę pogadać z Ginny! – obrócił się na pięcie i bardzo powoli złapał za klamkę.
– No patrz, masz dzisiaj ogromne szczęście. Mam akurat kilka minut wolnego czasu! – poklepał miejsce na łóżku koło siebie. – Powiedz synu co cię trapi?
– Okej, skoro tak to pójdę pogadać z Ginny! – obrócił się na pięcie i bardzo powoli złapał za klamkę.
– No patrz, masz dzisiaj ogromne szczęście. Mam akurat kilka minut wolnego czasu! – poklepał miejsce na łóżku koło siebie. – Powiedz synu co cię trapi?
George usiadł na miejscu wskazanym przez bliźniaka, po
czym zdzielił go w potylicę.
– Mam brata debila, naprawdę…
– Mam brata debila, naprawdę…
Fred zrobił zmartwioną minę i skinął głową.
– Tak, masz rację. Ron jest totalnym debilem, ale lepiej nie mówmy o tym, bo zrobi mu się przykro.
– Tak, masz rację. Ron jest totalnym debilem, ale lepiej nie mówmy o tym, bo zrobi mu się przykro.
Wybuchli śmiechem. Fred rozciągnął się na łóżku,
spoglądając pytająco na brata.
– To o czym chciałeś pogadać?
– To o czym chciałeś pogadać?
– Raczej o kim, a nie o czym braciszku…
Fred już od pewnego czasu domyślała się, że między jego bliźniakiem,
a Katie Bell jest coś więcej, ale wczorajszy wieczór okazał się prawdziwym
przełomem w ich relacjach. Bell cały wieczór ( a przynajmniej tę część wieczór,
zanim urwał mu się film) spędziła w objęciach Georga.
– Całowałeś się z Katie?
– Całowałeś się z Katie?
Skinął głową, a Fred radośnie podskoczył na łóżku.
– No nareszcie, już myślałem, że się nie doczekam! Czaiłeś się jak Ron na największy kawałek kurczaka. Gratulację brachu! – poklepał go po plecach z aprobatą.
– Lepiej powiedz mi, gdzie podziała się twoja dziewczyna?
– No nareszcie, już myślałem, że się nie doczekam! Czaiłeś się jak Ron na największy kawałek kurczaka. Gratulację brachu! – poklepał go po plecach z aprobatą.
– Lepiej powiedz mi, gdzie podziała się twoja dziewczyna?
Fred posępniał. Poprawił poduszką, unikając spojrzenia
brata.
– Nie zaprosiłem jej.
– Tyle zdążyłem sam wywnioskować – zażartował, dźgając go w żebra.
– Po prostu musiałem trochę od niej odpocząć. Możemy o tym nie rozmawiać?
– Dla ciebie wszystko, najdroższy!
– Nie zaprosiłem jej.
– Tyle zdążyłem sam wywnioskować – zażartował, dźgając go w żebra.
– Po prostu musiałem trochę od niej odpocząć. Możemy o tym nie rozmawiać?
– Dla ciebie wszystko, najdroższy!
Fred zamachnął się by rzucić w niego poduszką, ale ten
był szybszy i zdążył już uciec na korytarz.
***
Szybkim krokiem przemierzała kolejną
dzielnicę swojego osiedla. Do umówionej godziny spotkania pozostało jej już
tylko kilka minut, a jak wszystkim doskonale wiadomo – Hermiona nienawidziła się
spóźniać. Ostatnie kilka metrów przeszła już prawie biegiem, gdy przed jej
oczami zamajaczyła sylwetka chłopaka. Zwolniła. Korzystając z okazji, że był odwrócony do niej tyłem, szybko wygładziła swoją sukienkę i poprawiła
włosy. Podeszła do niego i położyła mu
dłoń na ramieniu.
– Cześć! – rzuciła radośnie, gdy obrócił się twarzą w jej stronę.
Gdy tylko ich spojrzenia się
spotkały, na twarzy chłopaka pojawił się nieśmiały uśmiech. Hermiona odruchowo
go odwzajemniła. Podobało jej się to, ten uśmiech i blask w oczach wydawał jej
się w pewnym sensie znajomy. Stali tak chwilę, przyglądając się sobie, aż w
końcu brunet zabrał głos.
– Cieszę się, że zgodziłaś się ze mną spotkać. Nikogo tutaj nie znam.
Dopóki cię nie spotkałem, byłem pewny, że te wakacje to będzie jedna, wielka,
klapa.
Hermiona zarumieniła się. Spuściła
wzrok.
– A teraz już tak nie uważasz?
– Nie – odparł z niezwykłą pewnością w głosie. – Teraz sądzę, że mogą to
być jedne z lepszych wakacji w moim życiu.
Rumieniec na policzkach Hermiony
rozszerzył swoją powierzchnię i teraz objął już całą twarz.
– Zobaczymy.– Zebrała się w sobie by w końcu na niego spojrzeć. Gdy w
końcu jej się to udało, nie mogła oderwać oczu od jego stalowych tęczówek. Im
głębiej się w nie zapadała, tym bardziej rosło w niej poczucie winy. Czuła się
tak jakby zdradzała Freda…Zaraz, zaraz Granger! Przecież nic cię z nim ni
łączy. To, że zrobił coś, przez co bardziej go lubisz, nie wiedząc nawet
dlacego..to jeszcze nic nie znaczy!
– To co chciałbyś dziś robić? – zapytała, starając się zagłuszyć sumienie.
– Hmm… – udał, że się zastanawia. – Macie tutaj jakieś boisko?
Zastanowiła się chwilę. Nigdy nie
interesowały jej mugolskie sporty, więc takie obiekty w okolicy nie
zwracały jej większej uwagi. Jednak
przypomniała sobie pewne miejsce.
– Tak, dwie przecznicę stąd jest dość duży kompleks sportowy. Moja mama
chodziła tam kiedyś, gdy miała fazę na siłownię.
Matt znowu się uśmiechnął, ukazując
garnitur białych zębów i do tego nieziemskie dołeczki w policzkach. Cholera…Czy
on to robi specjalnie? Odwróciła wzrok, udając że zainteresowały ją kwiaty
rosnące na posesji obok nich.
– No dobrze, to prowadź księżniczko.
O nie, nie, nie, nie! Czy on…Czy on
przed chwilą nazwał mnie KSIĘŻNICZKĄ?! Kilka głębszych oddechów. Opanuj się
Hermiono, nie rób z siebie wariatki. Młodzież tak ze sobą rozmawia, to nie jego
wina, że jesteś zwykłą kujonicą i nie znasz slangu!
Po około półgodzinnym marszu, dotarli
na miejsce. O dziwo, mimo obaw Gryfonki, rozmowa im się kleiła. Właściwie to
kleiła się nie tylko rozmowa, a także Matt, którego ramię kilka razy lądowało
na jej barkach lub talii. Weszli na teren obiektu. Hermiona obróciła się do
niego twarzą, stając w miejscu.
– Proszę bardzo, oto mugolskie królestwo sportu!
Brunet rozejrzał się i pokiwał głową
z aprobatą.
– Okej. Skoro ty mnie tutaj przyprowadziłaś, to muszę ci się
odwdzięczyć!
Spojrzała na niego pytającym
wzrokiem, a entuzjazm rosnący w jego oczach zaczął ją lekko przerażać.
– Siatkówka, koszykówka, ręczna czy noga?
W końcu zrozumiała o co mu chodzi.
Podniosła ręce w geście poddania się.
– Nie ma mowy Matt! Do sportów mam dwie lewe ręce.
Stanął za nią i objął ją w pasie,
przyciskając do swojej klatki piersiowej. Był od niej dużo wyższy, więc schylił
się lekko, tak by jego twarz znajdowała się na wysokości jej ucha.
– To nie było pytanie, kochanie – wyszeptał, sprawiając że jej odkryte
ramiona natychmiast pokryła gęsia skórka. Zagryzła lekko dolną wargę, gdy
chłopak się od niej odsunął i podszedł do półek z piłkami. Wyciągnął jakąś
dwukolorową, która dobrze się odbijała. Wnioskując po tym co widziała w
telewizji, gdy jej tata oglądał sport, doszła do wniosku, że jest to piłka od
siatkówki. Matt złapał ją za rękę i pociągnął w stronę boiska. Nie
protestowała. Wiedziała, że nie ma z nim szans. Zresztą, nie była pewna czy ma
ochotę protestować. Poczucie winy zastąpiła teraz niecna idea, której starała
się do siebie nie dopuszczać, jednak ona zdążyła już zakiełkować w jej głowie
mimo prostestów Hermiony. Zazdrość. Wzbudzić zazdrość Freda…
Matt stanął za nią i ujął jej
nadgarstki w swoje dłonie.
– Szerzej nogi, dłonie musisz mieć złożone tak – tutaj, niby dla
demonstracji, splótł swoje palce z jej. –
Brawo, idealnie. Jak zwykle pilna z ciebie uczennica. Teraz ja podrzucę piłkę,
a ty postarasz się ją odbić.
Podrzucił lekko piłkę, a Hermiona
płynnie ją odbiła, sama zdziwiona swoimi umiejętnościami. Podskoczyła z
radości.
– Udało mi się!
Matt podbiegł do niej i lekko uniósł,
obracając kilka razy wokół własnej osi. Hermiona zaczęła nerwowo chichotać,
niezbyt wiedząc jak się zachować. Odstawił ją, przyglądając jej się z
uśmiechem.
– Od początku byłem pewny, że ci się uda. Inteligentna z ciebie
czarownica.
Hermiona chciała się do niego
uśmiechnąć, ale jej głowę momentalnie przeszyło dziwne uczucie, jakby
zamrażania? W jej uszach zaczęły odbijać się urywki jakiś rozmów, a przed oczami
majaczyć niewyraźne obrazy. Czuła się tak, jakby ktoś włączył w jej głowię
kablówkę, ale bez nastawienia na dobre fale. Czarownico…Moja mała czarownico…
Ciepłe dłonie otuliły jej twarz, a czyjeś opierzchnięte usta spoczęły na jej
malinowych wargach…Kocham…pocałunek…cię…kolejny buziak…moja…i znów
pocałunek…mała…tym razem usta chłopaka spoczęły na nosie…czarownico…
Dźwięk ustał, a obrazy z jej głowy zniknęły.
– Hermiona? Hemiona, wszystko w porządku? Strasznie zbladłaś, usiądź
lepiej.
Pomógł jej usiąść na ławce, po czym
objął ją ramieniem.
– Co się stało?
Spojrzała na niego. Widziała w jego
oczach, że się przejął, więc starała się zmusić do uśmiechu.
– Wszystko już ok, ale lepiej wracajmy…
Skinął głową i pomógł jej wstać.
Czarownico… To jedno słowo cały czas odbijało się echem w jej głowie. I co
najgorsze, doskonale wiedziała z czyich ust je słyszała…
***
– Raz, dwa, trzy! Najprzystojniejszy
mężczyzna patrzy!
Fred obrócił się szybko i wskazał
palcem na George’a i Katie, którzy siedzieli przytuleni do siebie na kanapie.
– A mam was gołąbeczki! – krzyknął z satysfakcją.
Podbiegł do kanapy i wskoczył na
drugie kolano brata, znajdując się teraz twarzą w twarz z Katie. Bliźniak
próbował go zrzucić, ale niestety nieskutecznie.
– Katie, skarbie, jesteś pewna, że wybrałaś dobrego bliźniaka? Mogłaś
się pomylić, ale to ja jestem ten przystojniejszy.
Dziewczyna wybuchła śmiechem
uderzając Freda w pierś. Ten szybko odskoczył, spoglądając jeszcze przez ramię
na nich i robiąc gest oznaczający, że ich obserwuję. Wszedł do kuchni, słysząc
jeszcze komentarz George’a:
– Co za gumochłon…
– Błąd braciszku! Co za seksowny gumochłon! – odkrzyknął, zaglądając do spiżarki w poszukiwaniu czegoś co mogłoby
zostać jego śniadanio-obiado-kolacją. Ostatecznie nic takiego nie odnalazł,
więc wrócił do kuchni, tam jednak jego uwagę przykuło coś innego. Na parapecie
siedziała mała, podpalana sówka, która była mu bardzo dobrze znana. Westchnął
cicho i wyciągnął list z dzióbka ptaka. Koperta wyrwała mu się z dłoni i
ułożyła w kształt ust. Szybko zatkał uszy, by choć trochę ochronić swoją nadal
lekko skacowaną głowę.
– FREDZIE WEASLEY, CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! JAK ŚMIESZ MNIE TAK
TRAKTOWAĆ? MYŚLAŁEŚ, ŻE SIĘ NIE DOWIEM? MUSIMY POWAŻNIE POROZMAWIAĆ! CHYBA, ŻE
CHCESZ MNIE WYMIENIĆ NA GRANGER, CO? CAŁY POCIĄG O TYM HUCZAŁ, TYLKO JA
OCZYWIŚCIE DOWIADUJĘ SIĘ OSTATNIA! ZASTANÓW SIĘ NAD SOBĄ FRED!
Bum! List wybuchł, zostawiając po
sobie, wirujące w powietrzu, zwęglone, kawałki pergaminu. Chłopak wziął głęboki
wdech i z całej siły uderzył pięścią w blat.
– Chole… – ugryzł się w język, słysząc w głowie jej głos, powtarzający
jak mantrę cały czas te same słowa…Panuj nad sobą Freddie…Jestem przy tobie
kochanie… Tyle, że jej wcale przy nim nie było, a on wcale nie chciał jej
obecności. Chyba…
***
Oto i jest! Kolejny rozdział wleciał do Was :D W końcu mam pewną średnią na paseczek, więc olałam szkoołę i piszę, i piszę, i piszę ;D Mimo, że wena jest to jestem zasmutkowana, że na blogu zamiast przybywać czytelników to niestety ich ubywa. :c Nie wiem co robię źle, więc jeśli coś Wam nie pasuję to napiszcie to po prostu, pliska! <3 Okej, to by było na tyle mojego marudzenia. Czekam na Wasze opinie na temat rozdziału i tradycyjnie 10 komentarzy by następny mógł się pojawić ;)
Buziaki
Marta Weasley
Buziaki
Marta Weasley
PS Przepraszam za wygląd zapisu tekstu, ale blogger wariuje i nie mogę tego zmienić ;/