Gdy tylko Hermiona
zniknęła za drzwiami przedziału, Fred głośno westchnął opadając na siedzenia.
Jego myśli pędziły z prędkością światła, a rozum nie mógł pojąć tego co przed
chwilą się wydarzyło. Chciał iść do Angeliny, ale gdy zauważył Hermione, coś, jakieś
dziwne, wewnętrzne przekonanie kazało mu wejść do środka. Gdyby tylko wiedział,
że te kilka minut spędzone z nią tak namiesza mu w głowie…
Drzwi otworzyły się gwałtownie i gdy
tylko zobaczył kto w nich stoi, już wiedział, że ma przechlapane. Podniósł się
z fotela i chciał objąć dziewczynę, ale ta go odepchnęła. Ominęła go i sama
usiadła na jego miejscu, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
– Obiecałeś, że przyjdziesz. Czekałam na ciebie.
Fred usiadł koło dziewczyny, kładąc
jej dłoń na kolanie, ale ta szybko ją zrzuciła. Wiedział, że to nie jest dobry
znak.
– Przepraszam kochanie, – cmoknął ją w policzek – ale przyszedłem tutaj
dosłownie na sekundę i zasnąłem. Obudziłem się przed chwilą i chciałem iść do
ciebie, ale ty okazałaś się szybsza.
Ciemnoskóra Gryfonka nadal wydawała
się być obrażona. Siedziała w milczeniu wpatrując się w migające za oknem obrazy.
Fred objął ją w talii i przyciągnął do siebie, po czym zanurzył swoją twarz w
zagłębieniu jej obojczyka i zaczął delikatnie muskać jej szyję. Tym razem
dziewczyna nie zaprotestowała. Wplotła dłoń we włosy Gryfona, zachęcając go tym
samym do dalszej wędrówki po swoim ciele. Fred od razu przeszedł do działania,
zasysając skórę na jej szyi i robiąc przy tym malinkę.
– Nadal się na mnie gniewasz? – wyszeptał wprost w jej usta i nim
zdążyła odpowiedzieć, złożył na nich delikatny pocałunek, który po chwili
przerodził się w namiętny pojedynek, pomiędzy ich językami.
Johnson cicho jęknęła, gdy dłoń Freda
powędrowała na jej udo, kręcąc na nim coraz to większe koła. Weasley starał się
zatracić w pocałunku, oderwać od swoich myśli, ale nie potrafił. W jego głowie
cały czas majaczył obraz Hermiony. Takiej odważnej, kobiecej, dojrzałej i
zmysłowej. Takiej nietypowej. Nie potrafił zinterpretować jej zachowania, a tym
bardziej swojego. Jeszcze niedawno opowiadał Hermionie o tym, że gdy z kimś
jest to jest wierny tej osobie, a przed chwilą prawie się z nią całował, będąc
z Angeliną. Czasami naprawdę jesteś
idiotą Weasley…– skarcił się w myślach, – ale cholernie przystojnym idiotom – dodał po chwili głosik w jego
głowie.
Pociąg powoli zaczął zwalniać, a oni
oderwali się w końcu od siebie. Fred wstał i ujął dłoń Angeliny w swoją, po
czym cmoknął ją w czubek głowy, na co ta zareagowała cichym chichotem. Ogarnij się Weasley, koch… zależy ci na
Angie. Tylko i wyłącznie na niej!
***
Peron
wypełniony był stęsknionymi rodzinami. Każdy z niecierpliwością wypatrywał
swoich pociech wśród wypływającego z wagonów tłumu uczniów. Hermiona wraz z
Ronem i Harry’m, który dźwigał teraz jej bagaż, stanęli koło jednego z filarów.
To była ta chwila, której najbardziej nie lubili. Hermiona tęskniła za
rodzicami, bardzo chciała spędzić z nimi choć trochę czasu, wynagrodzić im to,
że na co dzień nie mogą uczestniczyć w życiu swej jedynaczki, ale z drugiej
strony wiedziała, że jest to czas w którym zostawia swojego najlepszego
przyjaciela w łapach najpodlejszych mugoli jakich dane jej było spotkać na
swojej życiowej drodze. Westchnęła cicho.
– To co, jak zwykle obiecujecie pisać?
Zgodnie przytaknęli głowami.
– Nawet trzy razy dziennie jeśli zajdzie taka
potrzeba – rzucił Ron, mrugając porozumiewawczo do Harry’ego.
– Bardzo śmieszne Ronaldzie. Martwię się o was, jesteście dla mnie
ważni, więc to chyba normalne, że chcę mieć z wami ciągły kontakt, a z twoją
gapowatością Ron to sądzę, że nawet przy trzech listach dziennie nie byłabym
pewna, że nic sobie nie zrobiłeś.
Harry i ktoś stojący za Granger
roześmiali się, gdy twarz Ronalda przybierała buraczkową barwę. Dziewczyna obróciła się i zobaczyła, że postacią, a raczej
postaciami stojącymi za nią okazali się bliźniacy.
– Ładnie go skosiłaś Hermiono – powiedział George, wyciągając dłoń by
przybić z nią piątkę.
– No, jednak spędzanie z nami większej ilości czasu wpływa pozytywnie na
twoje poczucie humoru – dodał jak zwykle swoje pięć groszy Fred.
Hermiona pokręciła tylko z
dezaprobatą głową. Dalszy monolog bliźniaków przestał się dla niej liczyć, gdy
wśród tłumu zauważyła swoich rodziców. Rzuciła się w ich stronę. Na jej widok
ich twarze od razu się rozpromieniły. Wpadła im w objęcia, śmiejąc się
radośnie.
– Mamo – tu cmoknęła kobietę w policzek, – tato! – tu siarczystego
buziaka dostał mężczyzna, przytulający obie kobiety do siebie.
– Dobrze cię znów widzieć skarbie – wyszeptała pani Granger.
– Was też mamuś, was też…
Za głowami
rodziców mignęły jej kolejne dwie rude czupryny, tym razem państwa Weasley.
Odeszła na chwilę od rodziców by pożegnać się z przyjaciółmi i oczywiście,
obowiązkowo dać się wyściskać pani Weasley.
–To ja będę się
już zbierać…
Hermiona spojrzała na Harry’ego i poczuła jak jej serce
rozbija się na milion maleńkich kawałków. Wyraz jego twarzy mówił sam za
siebie. Bez chwili zastanowienia rzuciła mu się w objęcia.
– Będę tęsknić –
wyszeptała wprost do jego ucha, a następnie odsunęła się od niego i skierowała
w jego stronę wskazujący palec. – I pamiętaj, masz pisać! Nawet nie próbuj się
wymigać! – Przeniosła wzrok na Rona i teraz jej drobna dłoń powędrowała w jego
stronę. – Ty też masz pisać, inaczej wpadnę wcześniej na osobistą kontrolę.
Cała trójka roześmiała się i przytuliła. Z każdym rokiem
ich przyjaźń stawała się coraz mocniejsza. Gryfonka już nawet nie potrafiła wyobrazić
sobie życia bez nich. Chociaż czasami wkurzali ją jak nikt inny, to i tak nie
zamieniłaby ich na żaden „lepszy” model. Gdy w końcu udało jej się wyswobodzić
z uścisku, pożegnała się z resztą Weasley'ów, oczywiście Molly pozwoliła jej
odejść dopiero po zadeklarowaniu, że wpadnie na wakacje. Wzięła swój bagaż i
już chciała ruszyć w stronę auta rodziców, gdy ktoś złapał ją za nadgarstek.
– Chciałaś odejść
bez pożegnania się ze mną?
Obróciła się, stając twarzą w twarz z Fredem.
– Wybacz, nie
miałam ochoty czekać, aż przestaniesz ugniatać pośladki Johanson. Mam nadzieję,
że uformowałeś je we właściwy sposób, bo jeśli nie, to leć to zmienić zanim
zrobi to ktoś inny.
Ugryzła się w język, gdy było już za późno. Cholera, Granger! Opanuj się, wyszłaś na
zazdrosną desperatkę, a przecież on ci się nawet nie podoba!
Fred wybuchnął śmiechem.
– Spokojnie,
zadbałem o ich każdy szczegół. Są idealnie okrągłe, zupełnie jak rumieńce na
twojej twarzy.
Odbił piłeczkę, jeszcze bardziej tym ją zawstydzając.
– Muszę iść, rodzice
czekają…
– Żartowałem,
spokojnie Hermiono. Chciałem ci tylko powiedzieć, że bardzo się cieszę, że w
tym roku nasz kontakt się polepszył. Naprawdę nie sądziłem, że bywasz taka
wyluzowana. I do tego świetnie mi się z tobą rozmawia. Mam nadzieję, że nasza
wakacyjna współpraca będzie owocna.
Nim Hermiona zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, znalazła się
już w objęciach bliźniaka. Zamknęła oczy rozkoszując się ciepłem jakie biło od
niego. Każda komórka jej ciała drżała od jego bliskości, a serce zachowywało
się tak, jakby za chwilę miało wyskoczyć z piersi i odtańczyć tango na środku
dworca. Przy nim nie potrafiła zapanować nad sowim ciałem, emocjami, myślami… Gdy
tylko wypuścił ją ze swoich ramion poczuła znajomy, przeszywający powiew
chłodu. Chłopak stał przed nią z rękoma włożonymi do kieszeni i bujał się na
piętach. Widać było, że zastanawia się nad czymś. Po chwili wyciągnął z
kieszeni zwitek papieru i wręczył go jej.
– Zgubiłaś w
Skrzydle Szpitalnym, chciałem go wyrzucić, ale ostatecznie stwierdziłem, że to
do ciebie należy decyzja co chcesz z tym zrobić.
Skinęła głową. W tym momencie niezbyt interesował ją
Wiktor. Słowa Freda, choć wcale nie były jakieś poetyckie czy niezwykłe,
sprawiły że poczuła się hmm… bardziej wartościowa. Chciała również mu
powiedzieć, że myliła się co do niego, i że tak naprawdę jest bardzo
inteligentnym chłopakiem, ale nie zdążyła, bo gdy się obróciła, zobaczyła już
tylko znikającą za rogiem rudą czuprynę. Westchnęła cicho. Wzięła swoją torbę i
ruszyła w stronę wyjścia z peronu, na którym już prawie nikogo
nie było. Pora wrócić do domu…
Właściwie to nie była już pewna gdzie jest jej dom, bo z każdym kolejnym rokiem
to Hogwart coraz bardziej zajmował w jej sercu to miejsce.
***
Otworzyła
drzwi, a przyjemny, znajomy zapach wsiąknął w jej nozdrza, wypełniając każdą
komórkę po kolei. Rozejrzała się. Nic się nie zmieniło. Wszystkie meble,
zdjęcia, obrazy – wszystko stało na swoim miejscu. Wypuściła Krzywołapa z
transportera, a ten od razu rzucił w stronę foteli. Rozciągnął się na jednym z
nich, przewieszając puchaty ogon przez podłokietnik. Gryfonka podeszła do niego
i pogłaskała go po brzuchu, a on automatycznie zaczął mruczeć.
– Kochanie, na co
masz ochotę? Naleśniki, gofry, czy może pizza albo jakaś chińszczyzna? Dzisiaj
ty wybierasz.
Hermiona poszła w ślady rodzicielki i również udała się
do kuchni, zostawiając zawiedzionego Krzywołapa. Uśmiechnęła się, widząc jak
kobieta krząta się po pomieszczeniu. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo za nią
tęskniła.
– Hmm… możemy
zamówić pizzę, bardzo dawno jej nie jadłam.
– Mam lepszy
pomysł! – w drzwiach kuchni stanął pan Granger, mierzwiąc lekko córce włosy. –
Idziemy w miasto drogi panie!
– Tato, nie
poznaję cię! – przeniosła wzrok na matkę. – Co ty mu zrobiłaś?
Kobieta roześmiała
się tylko, wycierając dłonie w leżącą na blacie ścierkę.
– Słyszałaś co
powiedział tata, przebieraj się i idziemy w miasto córcia!
– Zaczynam się
was bać, naprawdę…
Roześmiali się, a Gryfonka pokręciła tylko głową,
uśmiechając się pod nosem. Weszła na górę by się przebrać. Otworzyła drzwi,
które cicho skrzypnęły. Tutaj również wszystko było po staremu. Białe meble
idealnie komponowały się z pastelowo-fioletowymi ścianami, a łóżko… No właśnie,
łóżko przykuło uwagę dziewczyny. Podeszła bliżej i zauważyła, że poduszka jak i
pościel są wygniecione tak jakby ktoś tutaj sypiał. Postanowiła spytać o to
później swoją rodzicielkę, ale teraz pora się przebrać. Podeszła do szafy i
szybko omiotła wzrokiem jej zawartość. Nie było w niej zbyt wiele ubrań, bo
większość zabrała ze sobą do Hogwartu, ale te najbardziej eleganckie zostawiła.
Wybrała sukienkę którą dostała od rodziców w ostatnie wakacje. Kremowa suknia w
różowe róże z kwadratowym dekoltem i lekko kloszowanym dołem idealnie
podkreślała jej coraz bardziej kobiecą figurę. Włosy podpięła zawijając je
wokół opaski ze złotym liściem laurowym. Spojrzała w lustro i uśmiechnęła się
sama do siebie. To było miejsce, w którym była naprawdę szczęśliwa. Teraz była
pewna, że to jest jej prawdziwy dom. Mimo, że Hogwart był dla niej niezwykle
ważnym miejscem to dom jest tam, gdzie człowiek czuję się szczęśliwy… Założyła
koturny i zeszła na dół.
Wszystkie
włoskie restauracje przechodziły dzisiaj istne oblężenie. Młodzież chcąca
cieszyć się pierwszymi dniami wolności, rodzice z dziećmi, wszyscy widocznie
mieli dzisiaj ochotę na pizzę. Hermiona cicho westchnęła, gdy minęli kolejny
wypełniony po brzegi lokal, jednak jej rodzice wydawali się niezrażeni i dale
podążali przed siebie.
– Hermiono!
Usłyszała nagle za swoimi plecami. Obróciła się, a jej
oczom ukazał się chłopak z dworca, którego spłoszył Fred.
– Cześć!
– Cześć –
odpowiedziała, nie kryjąc zdziwienia.
– Miło cię znowu
widzieć. – Obdarzył ją jednym ze swoich uroczych uśmiechów, sprawiając, że na
chwilę zaparło jej dech w piersiach. – Co tutaj robisz panno Granger?
Zrównał z nią
krok, a pan Granger, udając że mówi coś żonie na ucho, przeskanował chłopaka
wzrokiem, co bardzo rozczuliło Gryfonkę. Poczuła wyrzuty sumienia, że tak wiele
ważnych chwil z jej życia umyka im…
– Tak właściwie…
to mieszkam tutaj – odpowiedziała, uśmiechając się do niego.
– To świetnie się
składa! Przeprowadziliśmy się tutaj niedawno… Tak właściwie to moi rodzice się
przeprowadzili, bo ja oczywiście byłem w tym czasie w Hogwarcie – zaczął się
lekko plątać, co rozczuliło ją jeszcze bardziej. –Mniejsza z tym. Tak sobie
pomyślałem, że skoro tutaj mieszkasz to może poświęciłabyś mi trochę czasu i
pokazała okolicę?
Spojrzała na niego. Na jego twarzy błąkał
się lekki półuśmiech, a oczy wydawały się kryć nieśmiałość i zawstydzenie. Hermiona
chwilę się wahała, ale ostatecznie przypomniała sobie o swoim postanowieniu.
Zdecydowała się zaryzykować. Odwzajemniła uśmiech i skinęła głową na znak, że
się zgadza.
To będę naprawdę
ciekawe wakacje…
***
I oto jest kolejny rozdział :D Nie jestem w pełni nim usatysfakcjonowana, ale pisałam go pod chwilowym olśnieniem, więc cóż,tak jakoś wyszło. Mam nadzieję, że mimo wszystko Wam się spodobał. Czekam na 10 komentarzy i kolejny rozdział leci do Was, bo mam teraz duuuuuuuuuuuuużo czasu i już się wzięłam za jego pisanie!
Buziaki
Marta Weasley
Pierwsza!
OdpowiedzUsuń(tu Lestrange-zmieniłam nazwę)
Kom'a napiszę jutro :)
Rozdział jest geeenialny <3<3<3 I ten Freddie och!
Reszta jutro :)
Paaa
Jude
Nadal czekam na komentarz moja droga :P
UsuńAle cieszę się, że rozdział się podobał i zapraszam do czytania i komentowania, bo następny już jest ;)
Fajny, ale krótki! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńMaddie Higgs
Mi się wydaje czy zmniejszyłaś trochę czcionkę? Chociaż może to ja bardziej oślepłam, kto wie ;-;
OdpowiedzUsuńa tak w ogóle to wkleiłaś rozdział podwójnie :P a już miałam nadzieję że będzie taki długi... No cóż, czekam na kolejny.
Nie, czcionki nie zmniejszałam, ale ostatnio blogger mi tak wariuje, że możliwe, że coś się poprzestawiało ;P
UsuńWłaśnie tak jak wyżej - Blogger. Czytałam przed publikacją, było ok. Patrzę po publikacji, zduplikowało się xD
Masz ciasto. Marchewkowe albo szarlotkę, może być również sernik, cokolwiek lubisz. Bierzesz pierwszy gryz i od razu czujesz, jak masa delikatnie rozpływa ci się w buzi, a kubki smakowe szaleją z radości. Nigdy tak dobrego ciasta nie jadłaś. Spragniona większej ilości smakowych wrażeń, sięgasz widelcem na talerzyk, gotowa wbić sztuciec całą siłą w ciastko po ty, by jak najszybciej i jak najwięcej jedzonka znalazło się w Twojej buzi. Jednak patrzysz i o boże co się stało?! Ciasta nie ma! Zniknęło! Pozostawiło jedynie gorzki smutek w stęsknionym sercu.
OdpowiedzUsuńI właśnie tak odbieram Twój rozdział:'))) (wiem, z każdym komentarzem zaskakuje Cię [i siebie samą] coraz bardziej)
Jak zawsze wszystko arcypiękne!
Oprócz Johnson'ówny, to oczywiste. Jak ja tej jędzy nie lubię! I pcha się z tymi obrażonymi udziskami do Freda, który wcale a wcale jej nie chce! Widziałam to zawahanie, Weasley! Ty jej nie kochasz, a jeśli już Ci NIBY "zależy" to jedynie jako na przyjaciółce!
Sorry, Angie, friendzone:')))
Harry, biedaczku, Ty mój! Jeśli nie chcesz Dursley'ów, to u mnie zawsze znajdziesz kącik dla siebie!
Może nie do końca kącik, ale komórkę. Pod schodami, hihihi.
Suchary 24 na dobę, tylko u Kate Potter.
Bardzo lubię państwa Granger, spoko rodzinka.
AAAAA, MATT! NIE OBCHODZI MNIE, ŻE SIE PRZEPROWADZILIŚCIE, TĘPAKU!!! WRACAJ DO DOMU, NAWET CI A TRANSPORT ZAPŁACĘ, TYLKO BŁAGAM ZOSTAW MIONĘ FREDOWI!
I w ten sposób, gotowa znowu wgryźć się w ciastko, Ty mi je zabrałaś! W takim sensie, że rozdział trochę krótki. To ogólnie tym smacznym opisem, chciałam powiedzieć:')))
I na koniec, powiem szybko. Ty mi tu nie marudź, że jesteś niezadowolona, bo rozdział super puper genialny! Widziałaś, aż go do ciasta porównałam!
Weny moja droga:))
I czasu oczywiście:))
~Kate
PS u mnie nowy rozdział:))---> http://fremioneczytowogolemozliwe.blogspot.com/
Kate, jaka z Ciebie poetka! Masz prawdziwy talent, normalnie aż poczułam w ustach szarlotkę babci :P
UsuńHaha Ty sadystko, Ty. Biedny Harry tyle lat mieszkał pod schodami, a Ty się z niego nabijasz, zamiast współczuć! Ty zła kobieta jesteś:D
No I kolejny rozdział już jest, więc czekam na Twój komentarz z niecierpliwością ;)
Extra :D twoje opowiadanie jest thebest *.*
OdpowiedzUsuńDzięki, cieszę się że Ci się podoba :D kolejny rozdział już jest, więc zapraszam do czytania i komentowania oczywiście:D
UsuńSzkoda, ze tak krotko, ale rozdzial i tak rewelacja! Jak ja nie znosze tej angeliny... ugh, niech ja fred rzuci i pobiegnie do hermiony, gdzie jego prawowite miejsce xd ciekawa jestem czy hermiona zrobi wrazenie na fredzie, albo jakie w nim emocje sie obudza kiedy zobaczy hermione w norze, bo jednak nie beda sie widzieli miesiac jesli dobrze pamietam :d czekam z niecierpliwoscia! Pozdrawiam :) a i wybacz, ze taki komentarz bez ą, ł itp, ale pisze z telefonu, a tu to troche uciazliwe :)
OdpowiedzUsuńHaha nie ma tak łatwo, musicie trochę jeszcze się przemęczyć z Angie :P
UsuńDobrze pamiętasz, miesiąc bez siebie. Już mam w głowie pomysł na ich spotkanie, więc mogę tylko powiedzieć, że będzie się działo xD
Kolejny rozdział już jest więc zapraszam do czytania i oczywiście komentowania ;)
Rozdział rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńAle dlaczego taki krótki? Ja tu czytam, jestem zachwycona, akcja się rozwija, pojawił się ktoś nowy i nagle.... koniec!
Kobieto ja cię uduszę, gdy cię dorwę.
Niech Fred wreszcie sobie uświadomi, że kocha Hermionę.
Czekam na kolejny i weeeny. :*
~gwiazdeczka
O nie, bez duszenia proszę! Jak będę martwa to nie dokończę bloga :P
UsuńKolejny rozdział już jest, więc zapraszam do czytania i komentowania:D
super rozdział!
OdpowiedzUsuńJesteem zmęczona!
OdpowiedzUsuńNie wiem, po co ja wyszłam na dwór :/
Same minusy :
Jestem bardziej zmęczona...
Jestem cała z piasku...
Bolą mnie uda, bo gamonie postanowili mnie trochę rozciągnąć ....
I jeszcze uciekałam pół mojego osiedla przed głupim SZERSZENIEM, bo musiał uczepić się akurat mnie!
Ugrrr...
No ale odrabiam dalej...
Myślałam, że się uspokoje i rozluźnie czytając rozdział. I na początku tak było! Już taka uśmiechnięta, że wewnętrzny Fred zawładnął zewnętrznym (patrz jak fajnie wykapowałam jak ich nazwać 😏) a tu DUP! Angelina -,- I pierwsze co miała kurde to wąty! Ja rozumiem, dziewczyna dziewczyną, chłopak chłopakiem, ale kurczę mogłaby w końcu zrozumieć, że dla niej miejsca w Fremione nie ma!
A Fred ją okłamał! :) chociaż...lepiej jakby powiedział jej prawdę. Fajnie by było, jakby powodem ich zerwania było to, że wszystko wyszło na jaw >.<
Fuuj! Muszą się miziać na moich oczach?! Bleee...ochyda.. Okropieństwo...czuję się jakby moje piękne piwne oczęta właśnie zjadły fasolkę o smaku wymiocin :-;
O Boziu O.o Przejechał jakiś dziwny czyściciel ulic, co z daleka brzmiał jak helikoptr (jestem złomkiem!) i się przestraszyłam, że wojska na nas ruszyły Xdd
Potem gdy usłyszałam wsyssanie myślałam, że to Ufo, a potem sobie przypomniałam, że to w końcu ta godzina ale Ciii... Tego nie było * puściłabym oczko gdybym umiała (jestem jedyna z mojego rocznika, która nie potrafi puścić oczka! ( TДT) ) *
Ja nie wiem jak Ty potrafisz pisać o niej tak miło w tym opowiadaniu! Albo pewno jest dwulicowa szmaciura mała! Wiem to.
Pożegnanie takir śmieszkowe stworzyłaś.
Hah, Hermiona gasząca Rona :')
Ale naprawdę kochane było powitanie Herm z rodzicami (♡˙︶˙♡) i ogółem ich ralację są słodziaśne.
To pożegnanie Herm z Fredem było...różnorakie! Z jednej strony, zabawne, z drugiej uroczę, z trzeciej peszące...nawet ja się speszyłam po tym co Mionka powiedziała!
Jak tylko słyszę, albo czytam zwrot "odbił piłeczkę" wyobrażam sobie, że tak nagle znikąd wyciągają stół do ping-ponga i zaczynają grać xd
Taa...Kasia naoglądała się kreskówek.
Ten przytulas...taki słodziaśny (๑♡∀♡๑)
" jakby za chwilę miało wyskoczyć z piersi i odtańczyć tango na środku dworca. " haha skąd Ty bierzesz te porównania? Xd
NO I PO CO ODDAŁ JEJ TĘ KARTKĘ?!
Z jednej strony fajnie, powiedział jej prawdę, oddał jej to, jest czysty, ale równie dobrze mógło być, że to zgubiła! Uggrr... Ja nie chcę już Wiktora!
Fred Ty głupku :-;
O NIE! Jescze on tutaj! Mówiłam, że go spotka? Znaczy mówiłam, że się jeszcze nie raz pojawi, ale to prawie to samo xd
Ale, że będzie tu mieszkać? Dlaczego? Hmmm...w sumie to może i lepiej, może Fred sobie uświadomi, że mu zależy.
Już mi się oczy kleją...
O to już koniec!
PODSUMOWUJĄC:
zarąbisty rozdział <3
A teraz ja idę spać, bo jestem baardzo zmęczona, a jutro koniec szkoły... :)
10 rozdział skomentuje jutro, dobrze?
Dobranoc <3 :*
Och, Fred, Fred, Fred... Co z niego za cwaniak. No i Angelina. Ja nie wiem co ja do niej mam, ale we wszelkiego rodzaju fanfiction nie budzi we mnie zbyt miłych odczuć. A to dziwne, bo w książce ją nawet lubiłam. Wydaje mi się, że to po prostu irytacja. Tak odrobinę. Irytacja tym, że Fred zawraca sobie głowę jakąś tam Johnson zamiast Hermioną. Ja wiem, wiem, nie można tak od razu, trzeba budować napięcie i te sprawy, ale po prostu nie mogę się doczekać jak Fredowi i Hermionie przypomni się, że są dla siebie tacy ważni ^^ Tak tylko marudzę, nie bierz tego do siebie :)
OdpowiedzUsuńHarry rzeczywiście ma utrapienie z tymi Dursleyami. Biedaczek, ot co. Piękna była ta scena pożegnania się przyjaciół i teraz uwaga, uwaga, proszę o werble: Fred Weasley. Hermiona nieźle mu dogryzła, ale i on jej. Koniec końców te jego słowa były naprawdę. przesłodkie.
Dom i rodzice to fajna sprawa, chociaż cię czasami irytują (w moim przypadku to na okrągło, ale to taki tam szczególik), to jednak w gruncie rzeczy są okej. No i ten chłopak. Zobaczymy co ty tam wymyślisz, Marto. Czy aby Fred będzie zazdrosny?
Lecę dalej ^^
~Astrum Confusa
fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com