Krew, pot i łzy
Marzeniem wielu małych dziewczynek jest
to, by mieć starszego brata, który mógłby je bronić, gdy nielubiany kolega
ciągnąłby je za warkocze albo rzucał w nie ślimakami. Potem ten sam starszy
brat byłby przydatny do sprowadzania do domu swoich przystojnych kolegów. Będąc
małą dziewczynką też tego pragnęłam – mieć swojego własnego obrońcę, ale potem
zrozumiałam, że w życiu trzeba radzić sobie samemu. Bycie księżniczką czekającą
na swojego księcia wyszło już dawno z mody. Nadeszły czasy, kiedy kobieta musi
stać się wojowniczką, walczyć o siebie i swoich bliskich, i właśnie dzisiaj
nadszedł i dla mnie ten dzień. Nie jestem bezbronna. Nie jestem słaba. Nie boję
się. Jestem silna. Jestem wojowniczką. Każdy rok oczekiwania na ostateczne
starcie, wniósł coś w moje życie, we mnie samą. Umocnił mnie. Przygotował do
tego co nieuniknione. Wyrzekłam się strachu. Śmierciożercy walczą ''dla większego dobra", ja również
– dla większego dobra, jakim jest dla mnie wolny świat.
Nie
bez powodu mówi się o ciszy przed burzą – świat wydawał się taki spokojny, gdy
wojna czekała za rogiem. Nad całym
Hogwartem utworzyła się ogromna, połyskująca kopuła. Wyglądała jak upleciona z maleńkich,
niebieskich żaróweczek, migających w swoim własnym rytmie. Moje serce dołączyło
do ich tempa, zaczynając bić równie nieregularnie co one mrugać. Wzięłam kilka
głębszych oddechów, które rzekomo miały mnie uspokoić, ale chyba niezbyt pomogły.
Nie, nie boję się. To dziwne ale czuję podniecenie. Ręce mnie świerzbią, by
złapać już za różdżkę. Wyciągam ją i zaczynam się nią bawić, obracając ją w
palcach. Oblizuję opierzchnięte usta i czuję na nich smak jego pocałunków,
które składał na moich malinowych wargach zaledwie kilka minut temu. W uszach
ponownie rozbrzmiewają słowa, które szeptał między pocałunkami. Obietnica, którą sobie
złożyliśmy. Za ochronną kopułą pojawia się coraz więcej zakapturzonych postaci,
więc od rozpoczęcia walki dzielą nas już zaledwie sekundy. Po raz ostatni
zaciągam się chłodnym, wieczornym powietrzem, po czym rzucam ostatnie
spojrzenie na uśpione błonia. Hogwart, mój drugi dom za chwilę stanie się
pobojowiskiem. Spoglądam na pozostałe wieże mojej szkoły i przez chwilę mam
wrażenie, że na jednej z nich dostrzegam zarys jego sylwetki. Szepczę ciche ‘‘powodzenia’’ i gdy kolejna fala zaklęć
uderza w warstwę ochronną, rozświetlając niebo milionami barw, ruszam w stronę
schodów. Dobrze, że Wieża Astronomiczna ma ich tak wiele, bo po drodze zdążam
jeszcze przygotować się na to co czeka na mnie na dole.
Krew
Zaklęcia ochronne roztoczone nad
Hogwartem pękły niczym bańka mydlana, pozostawiając po sobie tylko wirujące w
powietrzu, maleńkie, niebieskie iskierki. Wyglądało to tak, jakby nagle
wszystkie gwiazdy zaczęły spadać z nieba, wirując i tańcząc na nieboskłonie,
nieświadome nadciągającego zagrożenia. Beztroskie niczym twarz chłopca, który
został pierwszą ofiarą dzisiejszej bitwy. Jego kruche ciało upadło na zimną,
marmurową posadzkę holu, gdy rządna krwi chmara Śmierciożerców wpadła do
budynku. Aparat wypadł z jego bezwładnej już dłoni, błyskając po raz ostatni,
tak jak oczy jego właściciela i potoczył się wprost pod nogi walczących. W
ferworze walki nikt nie zwracał na niego uwagi, tak samo jak na małego chłopca
o zamglonych, niewidzących już oczach.
Powietrze z każdą kolejną minutą bitwy, nabierało metalicznego zapachu. Krew i kurz, mieszały się ze sobą, osiadając w nozdrzach walczących, by przez cały czas przypominać im o krążącym nad nimi widmie śmierci.
Powietrze z każdą kolejną minutą bitwy, nabierało metalicznego zapachu. Krew i kurz, mieszały się ze sobą, osiadając w nozdrzach walczących, by przez cały czas przypominać im o krążącym nad nimi widmie śmierci.
Pot
Przetrwanie. Taki tylko cel pozostaję ci,
gdy po raz kolejny mordercze zaklęcie mija cię o zaledwie centymetr. I
obietnica, której pragniesz dotrzymać. Przestajesz walczyć o wolność, miłość czy inne
szlachetne ideały, które skłoniły cię do wzięcia udziału w walce. Teraz chcesz
już tylko żyć, dlatego walczysz. Jeden nieprzemyślany ruch może okazać się
zgubny… Nie ma miejsca na błędy, potknięcia, ani zawahania. Musisz działać pod
wpływem chwili. Zielony promień ponownie śmiga koło mojego policzka, uchylam
się w ostatnim momencie. Staram się zmotywować do dalszej walki, mimo skrajnego
wycieńczenia. Odnajdź w sobie siłę. Daj z siebie wszystko. Nie daj się pokonać.
Twarze
walczących są jak lustro, odzwierciedlające to co dzieję się w ich wnętrzu.
Usta zaciśnięte w jedną, cienką linię by przypadkiem nie udało się z nich
wydostać żadnemu odgłosowi wyrażającemu słabość. Napięte mięśnie twarzy,
zarumienione policzki i wzrok skupiony na przeciwniku. Dwa kroki w przód,
cztery do tyłu... Dłoń pewnie trzymająca różdżkę, jedyną linię obrony. I te
kilka kropel potu na czole, zdradzających jak wiele wysiłku kosztuję walka o
życie. O przetrwanie. O lepsze jutro.
Łzy
,,Jest tutaj tak
cicho,
I jest mi tak
zimno,
Ten dom dłużej
nie pozostanie moim domem.”
To koniec. Zwycięstwo. Ale czym jest
zwycięstwo, gdy zarówno łzy szczęścia jak i te smutku są tak samo słone? Wielka
Sala, jeden z wielu poturbowanych uczestników tej wojny. Wybebeszona ze swoich
atrybutów. Pierwszy raz od lat milcząca. A pod jej ścianami ciągnąca się
kolumna ciał, równie milczących jak ona. Dzieci, dorośli, zakochani i wrogowie –
wszyscy równi, leżący ze sobą ramię w ramię, tak samo jak podczas walki.
Zwycięzcy i przegrani jednocześnie. Wszyscy pogrążeni w wiecznym śnie. A wśród
nich ja. Jedna z wielu ofiar dzisiejszej nocy. Zatwardziała idealistka, a
raczej teraz już martwa idealistka. Wszyscy, których ta noc oszczędziła,
opłakują nas, chwalą odwagę, żegnają się, a my tu nadal jesteśmy. Sama nie wiem
dlaczego. Może po to, by usłyszeć te wszystkie ckliwe słowa, szeptane wprost do
ucha tego co pozostało z naszego ziemskiego istnienia? Nimfadora i Remus przekomarzają się ze sobą,
Collin gania z aparatem za Lavender, jakiś chłopak, którego nie kojarzę z
imienia nerwowo skubię szatę... A ja czekam. Czekam na niego. Serce mi się
kroi, gdy patrzę na zdruzgotanego Harry'ego, przyciskającego policzek do mojej
nieruchomej już klatki piersiowej, więc szybko odwracam wzrok. Może on jeszcze
nie wie? Może nikt jeszcze mu nie zdążył powiedzieć, że po raz pierwszy w życiu
nie dotrzymałam danej mu obietnicy. To by wyjaśniało, dlaczego jeszcze nie
przybiegł upewnić się, że te druzgoczące wiadomości są prawdą. Moje
przemyślenia przerywają otwierające się drzwi Sali, a raczej otwierające się to
co z tych drzwi pozostało.
Dwóch
mężczyzn niesie czyjeś ciało. W jednym z nich od razu rozpoznaję Billa, a w
drugim, ku swojemu zaskoczeniu, Percy'ego. Gdybym żyła, powiedziałabym, że moje
serce zabiło mocniej, gdy zauważyłam, że włosy niesionej przez nich postaci
również są rude. Jednak moje serce jest nieme, nie ma już nic do powiedzenia. I
wtedy zobaczyłam go. Szedł jak zwykle wyprostowany, z zawadiackim uśmiechem
przyklejonym do twarzy. Słońce wlało się do pomieszczenia przez wybite okno,
napełniając sale niespotykanie jasnym blaskiem. Spojrzał w jego oczy, w których
tliły się te same iskierki, które w nich pokochałam i dopiero teraz do mnie
dotarło, że mimo wszystko jestem zwycięzcą. Chwyciłam jego dłoń i razem
ruszyliśmy w stronę światła, pozostawiając za sobą wszystkie troski, urazy,
krew, pot i łzy.
***
Witajcie kochani! Jak widzicie, przychodzę do Was dzisiaj z kolejną miniaturką. Nieskromnie mówiąc jestem z niej ogromnie zadowolona. Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu. Jeśli przeczytaliście informację w ''Sowie" to zapewne wiecie, że rozdział miał się pojawić w tym tygodniu jeśli pod najnowszym rozdziałem będzie 10 komentarzy, ale niestety w komentarze bardzo ubogo, więc postanowiłam Was na zachętę do komentowania uraczyć miniaturką :P I muszę się Wam pochwalić, że.....MAM NAPISANY KOLEJNY ROZDZIAŁ, czeka tylko na publikacje, świeżutki i gorrrrrący jak Fred! Jesteście ze mnie dumni, że moja wena postanowiła do mnie powrócić? :D
Czekam na Wasze komentarze z niezwykłym upragnieniem, niecierpliwością itd. xD
Pozdrawiam i ściskam
Marta Weasley
Cudowna!
OdpowiedzUsuńMaddie Higgs
Jak masz rozdział to dodawaj *q*
OdpowiedzUsuńno nie, takie krótkie a doprowadziłaś mnie do płaczu T.T spłoń T~T albo nie płoń, musisz dalej pisać! Poczułam się teraz trochę jak masochistka...
W pewnym momencie myślałam że tylko Hermiona zginęła, a Fred nie, to byłoby takie niesprawiedliwe ;-; ale przynajmniej odeszli razem... TT~TT
Czekam na normalny rozdział i mam nadzieję że nie będzie smutny :P
Hahah płoń, nie płoń, płoń - zdecyduj się kobieto, bo nie wiem co robić :P
UsuńKolejny rozdział już jest i zapraszam do czytania i komentowania ;)
O BOŻE
OdpowiedzUsuńTo jest śliczne.
O BOŻE
To jest piękne.
O BOŻE
To jest cudowne.
O BOŻE
To jest niesamowite.
O BOŻE
To jest genialne.
O BOŻE
Marta, jak Ty przegnenialnie piszesz! Mówiłam Ci to już kilka razy i powtórzę jeszcze raz i pewnie jeszcze nie ostatni.
To jest przekochane!<33
Ale najbardziej rozczuliła mnie część "łzy" i nawet nie chodzi o to, że oni się spotykają, ale ja się tak bardzo skupiłam na biednym Harry'm, a płakałam ze szczęścia i radości, gdy czytałam o przekomarzaniu się Remusa i Tonks, o małym Collinie z aparatem i o Lavender:'(((
O matko, aż przeczytam jeszcze raz!
I DODAJ ROZDZIAŁ NIEZALEŻNIE OD KOMENTARZY PROOOOOOOOOOOOOOOOOOSZĘ!
~Kate
http://fremioneczytowogolemozliwe.blogspot.com/
Przekochane to są Twoje komentarze <3
UsuńCzytaj, czytaj - to jest jedyna miniaturka z której mogę powiedzieć, że jestem naprawdę zadowolona :P
I rozdział własnie wleciał, więc zapraszam do czytania moja droga!
O matko... Miniaturka świetna.
OdpowiedzUsuńNajbardziej wzruszyła mnie część ,,Łzy".
Genialnie piszesz i wgl ten blog jest przecudowny :*
Czekam na nowy rozdział i weeeny!
~gwiazdeczka
Dziekuję za miłe słowa <3
UsuńNowy rozdział już jest, więc zapraszam do czytania :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBoziu przepiękna miniaturka <3
OdpowiedzUsuńŁezka poleciała :')
Każda część jest urzekająca, ale "Łzy" przekroczyły normę.
Wyobraziłam sobie tego Freda...on nawet nie żywy jest genialny w opowiadaniach <3
Lęcę nadrabiać dalej!
Buziaki :*
Kurcze no, Marta, ty mi dziołcho, czy ty mi czytasz w myślach czy jak? Jestem właśnie w trakcie pisania podobnej miniaturki ;) No dobra, może nie aż tak podobnej, ale no odrobinę chociaż. Choć jak znam życie to cię nieświadomie plagiatuję, bo jak ja plagiatuję to nie wiem nawet co i od kogo xD Miniaturka znowu smutna, ostatnio smuciłaś, więc teraz proszę o miłą i z happy endem miniaturkę ^^ Te przeżycia Hermiony podczas bitwy są genialnie opisane, sama idea "krwi, potu i łez" jest naprawdę świetna i pomysłowa. Przyznam szczerze, że spodziewałam się takiego zakończenia. Jak jest smutno to robi się jeszcze smutniej zwykle. Chociaż przez chwilę myślałam, że Fred wyjdzie z tych drzwi żywy, ale koniec końców dobrze, że jest z Hermioną. I sądzę, że ich obietnicą było to, że zostaną z sobą mimo wszystko. Jak widać, oboje dotrzymali obietnicy.
OdpowiedzUsuńNasmuciłam się znowu, a teraz wracam do komentowania rozdziałów, może przy nich się trochę rozweselę ;)